Chayse wyrzucił niedopałek papierosa do śmietnika, po czym oparł się plecami o ścianę pubu. To właśnie tutaj przed kilkoma dniami po raz pierwszy prywatnie spotkał się ze znajomymi z nowej pracy. Mimo że dzisiaj podchodził do tego wyjścia znacznie spokojniej i bardziej entuzjastycznie niż wtedy, jakoś odwlekał w czasie przekroczenie progu budynku. Był już spóźniony, ale w ogóle się tym nie przejmował.
Ten wieczór był znacznie cieplejszy niż wczorajszy, więc nawet nie zabrał z mieszkania kurtki. Podciągnął rękawy bluzy do łokci i przez dłuższą chwilę śledził spojrzeniem sunące po barwnym niebie chmury. Słońce akurat zaczynało zachodzić, oblewając wszystko wokół pomarańczową poświatą. Gdyby nie charakterystyczny miejski zgiełk związany z dziesiątkami przejeżdżających samochodów, odgłosami sygnalizacji świetlnej i zlewającymi się ze sobą ludzkimi głosami może nawet poczułby się błogo. W takich chwilach wyjątkowo mocno tęsknił za spokojnym Lexington, w którym spędził większość swojego życia. Pozostanie tam było najłatwiejszym rozwiązaniem, ale niekoniecznie najlepszym.
Z zamyślenia wyrwał go cichy dźwięk połączony z wibracją zwiastujący nadejście nowej wiadomości. Wyciągnął telefon z kieszeni dżinsów i zerknął na wyświetlacz. Wstrzymał oddech, gdy zauważył, że nadawcą jest Abby. Pytała go, czy pojawi się na spotkaniu. Ścisnął komórkę w dłoni, po czym, zamiast odpisać, tylko pogładził się po brodzie, drażniąc opuszki palców ostrymi, krótkimi włoskami. Golił się rano, więc zarost już zaczął odrastać.'
Wypalił jeszcze jednego papierosa, a następnie skierował swoje kroki do drzwi wejściowych pubu. Najpierw udał się do baru, a potem bez problemu odnalazł odpowiedni stolik, mimo że ten znajdował się w głębi budynku. Siedzieli dokładnie w tym samym miejscu, co ostatnio. Przywitał się z całą grupą i od razu zajął wolne miejsce między Abby a Zachem. Vivien siedziała naprzeciwko niego, ale była tak pochłonięta rozmową z Daisy, że nawet nie zauważyła, gdy przyszedł. Za to reszta zgromadzonych szybko wróciła do prowadzonych wcześniej dyskusji.
– Gratulacje – oznajmiła Abby z uśmiechem, jeszcze zanim Chayse zdążył wygodnie usadowić się na krześle.
– Dzięki.
Odwzajemnił uśmiech, a potem uciekł spojrzeniem od jej oczu. Wziął łyk piwa i znów zerknął w jej stronę, przez co tym razem to ona odwróciła wzrok. Przez chwilę przyglądał się jej zielonej sukience z długim rękawem i dekoltem w serek. Jego zdaniem pasowała bardziej do urzędu niż pubu, ale to nie był pierwszy raz, gdy Abby wybrała na wyjście coś eleganckiego. W gruncie rzeczy podobało mu się to, w jaki sposób się ubierała – zawsze wyglądała bardzo kobieco, a jednocześnie subtelnie.
– A tobie jak minął dzień? – zapytał najłagodniej, jak tylko potrafił. Miał wrażenie, że jeden fałszywy ruch mógłby ją do niego zrazić.
– Dobrze, spokojnie – odparła zdawkowo, mimo że chętnie powiedziałaby mu znacznie więcej.
Pokiwał głową i znów posłał w jej stronę uśmiech, tym razem lekko zakłopotany. Gdy byli sami, rozmawiało im się znacznie lepiej niż w obecności całej grupy, mimo że reszta i tak nie zwracała na nich uwagi. Chayse objął dłońmi zimny kufel, ale nie podsunęło mu to do głowy żadnego tematu do rozmowy. Zamiast znów się odezwać, zaczął przysłuchiwać się wymianie zdań między Zachem a Philem.
– W końcu jeden z nich zaczął sypać i wkopał resztę – powiedział Zach nieco ściszonym głosem. Gdyby nie panujący wokół gwar, pewnie zdecydowałby się na szept. – Dostaliśmy adres, więc bez problemu zgarnęliśmy tego ostatniego.
– Mówisz o tym spod płotu? – wtrącił Chayse.
Phil spojrzał na niego spod byka, jakby zaraz miał go zganić za podsłuchiwanie. Za to Zach spokojnie potwierdził i mocno przechylił kufel. On w odróżnieniu od kolegi wiedział, że Chayse był na miejscu tych wydarzeń, w związku z czym posiadał już wiele informacji na ten temat. Znacznie więcej niż Phil.
CZYTASZ
Fachowiec
Mystery / ThrillerNowy dzień, nowy trup. Nic nadzwyczajnego w pracy detektywa wydziału zabójstw. Vivien Clyne widziała już dziesiątki martwych ciał. Topielec, wisielec, strzał z broni, ugodzenie nożem. Morderstwo, samobójstwo. Za każdym razem coś innego, ale efekt za...