Parafrazując mojego pana od malarstwa; Raeder Erich portret.
Ten rozdział jest dla mnie bardzo ważny bo będzie to trochę użalanie się nad sobą, więc jak komuś nie chce czytać się o moich problemach, to może przewinąć do małej niespodzianki na końcu.
Poszłam wczoraj na wesele (nie, nie to u Wyspiańskiego), ale u mojego wujka. Pojadłam, popiłam i spierdoliłam. Tak można to podsumować. Strasznie zawiodłam się na schabowym, którego można by było podsumować jedną prostą sentencją;
Posolić, popieprzyć, a potem wypieprzyć
Niestety był niezjadliwy, a szkoda, bo na schaboszczaka miałam ogromną ochotę.
Przynajmniej drinki nie były złe.
Ale to teraz mało ważne, bo przechodzę do meritum (narzekania)
Mimo tych moich wszystkich sukcesów, o których wam pisałam w poprzednim rozdziale czuję się zmęczona i wypalona - zrozumienia od moich rodziców nie mam, od otoczenia również nie. Ludzie z mojej nowej klasy okazali się być takimi typowymi bananowym bachorami, którzy poszli na humana, bo nie dostali się nigdzie indziej. Przez to nie mam z kim gadać, bo nikt nie rozumie o czym mówię i każdy ma mnie gdzieś.
Moja przyjaciółka z poprzedniej szkoły znalazła sobie inne grono znajomych i ma mnie w dupie. Klasyczek. Gdy chcę z nią popisać to ona nie ma czasu, nie może, albo obiecuje i potem i tak nie odpisuje, bo przecież dam sobie radę bez niej.
Ta kurwa, na pewno
Ona była jedynym moim wsparciem i tylko myśl o tym, że jest jedna osoba, której na mnie zależy trzymała mnie przy dobrym humorze. A teraz straciłam wiarę w sens wszystkiego.
Cały mój dzisiejszy dzień wyglądał tak;
Sen, jedzenie, sen, jedzenie i tak dalej.I tak, gdy to piszę robię sobie żarcie.
Na nic nie mam siły. A mówiąc nic, mam na prawdę na myśli nic. Ja leżę i śpię, a jutro jeszcze czekają mnie nagrywki.
Wróciło moje uzależnienie od kofeiny, co chwilę zaliczam te moje zjazdy pokofeinowe, po których ledwo żyję, ale ciągnę to dalej i dalej, a kółeczko spierdolenia się zamyka. Od jakiś trzech tygodni jadę na kawie i energetykach. Jak zejdę na zawał któregoś dnia to się nie zdziwcie. Jedynie napiszcie mi na nagrobku monolog skryby, a jako kwiaty złóżcie chryzantemy złociste, obowiązkowo w półlitrówce po czystej.
Wszystkie smutki przelewam na papier i dlatego też tyle wam piszę o sercu z żelaza, bo ta książka to w dużej części moje myśli, smutki i rozterki przelane na papier, a Kathy była wzorowana na mnie.
No nie w stu procentach, ale wiele zachowań, czy rzeczy ma właśnie po mnie i może to przez to jest mi taka bliska.
Cholera, rozwodzę się na temat postaci fikcyjnej tak jakby ona była moją przyjaciółką.
A teraz coś co obiecałam, czyli mała niespodzianka
Alfred Dix - Wojna, stan na 14.09.2021
Trzymajcie się i wszystkiego dobrego,
Z Bogiem!
CZYTASZ
🦖𝒔𝒛𝒌𝒊𝒄𝒆 𝒏𝒂 𝒓𝒂𝒑𝒐𝒓𝒕𝒂𝒄𝒉 - 𝐴𝑟𝑡𝑏𝑜𝑜𝑘🦖
RandomSztuka psu z gardła wyjęta i zapiski znudzonego życiem artysty, a także wysrywy polityczne związane z tym jak wygląda życie tradycjonalistycznej nastolatki. Czasem też pasty daję. Na okładeczce standardowo OC - Francis Walters Rankingi: 5 ~ rysune...