Historia mojego życia związana z skowirówką.W sobotę mój chrzestmy zaprosił nas do siebie na taką małą imprezę urodzinową.
No i siedzimy sobie, gadamy. Moja matka i moja młodsza sis poszły do domu. Zostaliśmy ja i mój ojciec.
Zaczyna się gadanie o polityce i podatku cukrowym.
Mój ojciec mówi, że nie kupujemy słodzonych napoi (co w sumie jest prawdą) i robimy sobie soczki w domu, za pomocą sokowirówki.
Mówi, że na jedną szklankę potrzebne jest 6 jabłek i ja to potwierdzam.
Na to wujostwo się śmieje i mówi, że mamy jakąś chujową sokowirówkę, bo u nich na szklankę potrzebne są dwa jabłka.
Ja się podjarałam, mój ojciec się podjarał, bo oni powiedzieli, że nam sprzęt mogą sprzedać.
Mój ojciec mówi, że najpierw przetestujemy.
No i zabraliśmy do domu na testy.
Co się okazało?
Że zostaliśmy zrobieni w chuja, bo ta wyciskarka robiła mus, nie sok.
Ja mam wkurwa, bo chciałam się napić takiego zajebistego soczku.
A tu dupa.
Morał z tej historii taki, żeby nie kupować sokowirówek w ciemno i nie wierzyć, jeżeli ktoś mówi, że da się wycisnąć szklankę soku z 2 jabłek.
No chyba, że ważą pół kilo.
A ja raz kupiłam takie jabłko, więc one istnieją.
Pozdrowienia żmijki, kochane
CZYTASZ
🦖𝒔𝒛𝒌𝒊𝒄𝒆 𝒏𝒂 𝒓𝒂𝒑𝒐𝒓𝒕𝒂𝒄𝒉 - 𝐴𝑟𝑡𝑏𝑜𝑜𝑘🦖
RandomSztuka psu z gardła wyjęta i zapiski znudzonego życiem artysty, a także wysrywy polityczne związane z tym jak wygląda życie tradycjonalistycznej nastolatki. Czasem też pasty daję. Na okładeczce standardowo OC - Francis Walters Rankingi: 5 ~ rysune...