V.

719 47 3
                                    

Następnego rana, Therese obudziły promienie słońca padające na jej twarz. Z trudem otwarła jedno oko, ale ból głowy i ogólne młodości były tak wielkie, że z powrotem zamknęła powieki. Dopiero po chwili dotarło do niej, że nie znajduje się w swoim łóżku. Nie pamiętała co stało się poprzedniego dnia, ale też bała się nawet o tym myśleć i tworzyć w głowie jakieś scenariusze. Musiała się jednak podnieść i stawić czoła temu co zaszło, albo nie zaszło. Wciąż była ubrana, co znaczyło, że z nikim nie wylądowała w łóżku. Chwała za to. Kręciło jej się w głowie, ale postanowiła wyjść z sypialni. Będąc już za drzwiami zrozumiała, że jest u Carol w domu.

– Kurwa - powiedziała do siebie. Miała ochotę zapaść się pod ziemię, może powinna opuścić jej dom bez pożegnania? Nie... to było jeszcze gorsze. Zeszła po schodach na dół i w kuchni ujrzała Carol i jakąś nieznajomą kobietę. Piły kawę i rozmawiały. Widząc ledwo żywą dziewczynę od razu ucichły.

– Wstała nasza gwiazda - powiedziała nieznajoma i Therese obrzuciła ją spojrzeniem. Miała niezbyt długie brązowe włosy i jasnobrązowe oczy. Ubrana była w ołówkową spódnicę, podkreślającą jej talię i koszulę z żabotem.

– Wyspałaś się? - powiedziała czule Carol, ganiąc przy tym wzrokiem Abby.

Therese niepewnie usiadła przy kuchennej wyspie. Bała się spojrzeć w oczy blondynki, bo nie była do końca pewna dlaczego do niej przyjechała i co się właściwie stało.

– Nie za bardzo - odpowiedziała po chwili namysłu. Carol podała jej szklankę z wodą i tabletkę.

– Aspiryna. Za chwilę powinnaś poczuć się lepiej - uśmiechnęła się.

Therese zażyła lekarstwo i duszkiem wypiła całą szklankę wody.

Widziała, że nieznajoma z trudem opanowuje śmiech. No tak, Therese musiała wyglądać jak siedem nieszczęść.

– Masz szczęście, że Richard wyjechał wcześnie rano na delegację - odezwała się znów Carol, tym razem jej ton głosu był oschły.

– Richard u ciebie mieszka? - zapytała słabo.

– Tak - odparła lakonicznie. Chciała coś jeszcze dodać, ale w słowo weszła jej Abby.

– Chyba powinnaś się trochę oporządzić - wypaliła w stronę dziewczyny. Therese zarumieniła się, ale szybko poszła z powrotem do sypialni. Carol pobiegła za nią znów ganiąc przyjaciółkę wzrokiem.

– Therese - zaczęła, wchodząc za nią do łazienki - Przepraszam za nią.

– C-Carol... czy my... - zająknęła się próbując dobrać odpowiednie słowa.

– Co? Och...nie. Spokojnie. Nie interesuje mnie nekrofilia - zaśmiała się i wyciągnęła z szafki czyste ręczniki.

– To dlaczego spałam w twoim łóżku?

Carol spojrzała na nią z dołu, wciąż klęcząc.

– Byłaś pijana i nie chciałam, żebyś w takim stanie wracała do domu, ale uwierz mi - złapała jej dłonie w swoje - Nic nie zaszło.

Obie w tamtym momencie bardzo żałowały, że nic nie zaszło, oczywiście oprócz tego pocałunku, ale o tym Carol wolała nie wspominać.

– Przepraszam - powiedziała w końcu brunetka, zdejmując z siebie sweter - Zachowałam się...

– Nie musisz mnie przepraszać - posłała jej uśmiech i obserwowała jej powolne ruchy, kiedy zdejmowała z siebie sweterek. Tęskniła za widokiem jej nagiego ciała, choć myślenie o tym było raczej nie na miejscu, biorąc pod uwagę fakt, że kiedy widziała ją nago, Therese nie była nawet tego świadoma - Dobrze, że przyjechałaś.

NiepodzielnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz