XX.

338 28 2
                                    

Dzień wcześniej

Brunetka w średnim wieku nieco nerwowo pokonywała kolejne stopnie w bardzo obskurnej klatce schodowej. Spojrzała na kartkę, którą trzymała w dłoni z dokładnym adresem Therese Belivet. Będąc już na właściwym piętrze rozejrzała się dookoła, aby upewnić się na sto procent, którego mieszkania szuka. Na jednych z drzwi farbą był wymalowany obrzydliwy napis, który ktoś próbować zmyć, co raczej średnio mu wyszło, ponieważ litery wciąż były dobrze widoczne.

Kierowała się instynktem, który w tamtym momencie podpowiadał jej, że właśnie do tych drzwi powinna zapukać. Czekała dłuższą chwilę, aż Therese pojawi się w progu. Już chciała zrezygnować, gdy usłyszała przekręcany zamek. Kilka sekund później jej oczom ukazała się młoda dziewczyna, którą widziała parę miesięcy wcześniej i dla której jej przyjaciółka straciła głowę.

– Witaj Therese - powiedziała Abby, przełykając ślinę - Nie wiem czy mnie pamiętasz, ale jestem...

– Wiem kim jesteś - przerwała jej zachrypniętym głosem - W czym mogę pomóc?

Abby uśmiechnęła się lekko, nie chcąc dać poznać po sobie jak bardzo jest zdenerwowana. Przez chwilę przyglądała się Therese i musiała stwierdzić, że nie wyglądała tak jak ją zapamiętała. Miała smutne, podkrążone oczy. Wyraźnie schudła i cały czas próbowała ukryć drżenie dłoni.

– Może to dziwne, ale - odchrząknęła - szukam Carol. Jest u ciebie?

Therese od razu spuściła głowę, a jej oddech znacznie przyspieszył.

– Nie - odparła krótko - Nie widziałam jej od tygodnia. Przepraszam, ale... jestem zajęta - chciała zamknąć drzwi, ale Abby przytrzymała je mocno ręką, przez co Therese chcąc nie chcąc musiala ustąpić i ponownie spojrzeć w twarz kobiety.

– Wiesz gdzie ją znajdę? Nikt nie ma z nią kontaktu od kilku dni. Martwimy się...

– Przykro mi, ale naprawdę nic nie wiem - przymknęła powieki na ułamek sekundy, a gdy ponownie je otworzyła w jej oczach zalśniły łzy - Rozstałyśmy się - przyznała, czekając na reakcję Abby.

– Przykro mi - odparła nieszczerze - I przepraszam, że cię nachodzę - wycofała się o kilka kroków w tył, gdy znów usłyszała głos dziewczyny.

– Może pojechała do Liverpoolu.

Abby skarciła się w myślach, za to że wcześniej nie przyszedł jej do głowy tak oczywisty pomysł.

Carol przysłuchiwała się z uwagą skróconej opowieści Abby i znów doszło do niej jak bardzo tęskni za ukochaną i ile by dała, aby sprawić że cierpienie Therese się skończy.

– I co teraz zamierzasz? - zapytała Abby, sącząc wino na kanapie w domku letniskowym Carol.

– Nie wiem, naprawdę - wzruszyła wolno ramionami i spojrzała na trzaskający ogień w kominku - Chciałabym umieć podjąć jakąś decyzję, ale jestem rozbita.

– Tylko - westchnęła ciężko, skupiając na chwilę całą swoją uwagę na kieliszku, który trzymała w dłoni - To nie jest rozwiązanie. Zamykanie się przed całym światem to najgorsze co możesz zrobić. Rozumiem, że cierpisz, ale dobrze wiesz że podjęłaś właściwą decyzję. Dlatego wróć ze mną...

– Nie, Abby - pokręciła szybko głową - Nie mogę...Nie potrafię. Jeszcze nie.

Brunetka złapała dłoń przyjaciółki w swoją własną i uśmiechnęła się pocieszająco. Przez kilka minut między nimi panowała cisza, bo ani Abby nie miała już pomysłów jak przekonać kobietę do powrotu, ani Carol nie miała siły aby dalej roztrząsać ten temat.

– W porządku - przyznała w końcu Abby, z wyczuwalną nutą rezygnacji w głosie - Tylko obiecaj mi, że się nie załamiesz, okej?

– Okej - posłała jej uśmiech - Przekaż Hargowi i Richardowi, że wszystko jest dobrze.

– Oczywiście. Jeśli nie masz nic przeciwko to zostanę a jutro z samego rana pojadę. Robi się ciemno i nie chcę jechać po nocy.

Carol niedługo później pościeliła Abby kanapę w salonie, a sama lekko zamroczona wypitym winem poszła się położyć. Nie umiała jednak zasnąć. Przewracała się z boku na bok, wsłuchując się w odgłosy za oknem. W końcu jednak wstała i zeszła na dół. Mimochodem spojrzała na zegar. Było przed czwartą rano. Wychodząc na zewnątrz starała się nie narobić hałasu, aby nie obudzić Abby.

Odpaliła papierosa i mocniej opatuliła się szlafrokiem. Czuła się niewyobrażalnie zmęczona, nie przez brak snu, ale przez te wszystkie wydarzenia z ostatnich kilku miesięcy. Dopiero teraz do niej dotarło ile kosztował ją związek z Therese. Ukrywanie się, zachowanie Richarda, ciągłe rozmyślanie o tym co powinna zrobić, czy chce poświęcać relację z synem dla ukochanej...

Na dworze powoli robiło się jasno. Usłyszała w oddali pianie koguta i lekki szum wiatru, który wzburzał delikatnie wodę. Postanowiła usiąść na pomoście i pooddychać świeżym powietrzem, którego w Nowym Jorku zdecydowanie brakowało. Stojąc już na deskach przypomniała sobie, jak w tym miejscu przed kilkoma tygodniami czuła się najszczęśliwszą osobą na świecie.

– Carol! - usłyszała za swoimi plecami głos Abby. Odwróciła się w jej stronę i lekko uśmiechnęła - Wszystko w porządku? - zapytała przejęta.

– Tak. Nie potrafiłam spać i... - nagle z jej oczu zaczął lać się potok łez. Abby w porę przyciągnęła przyjaciółkę do siebie i zamknęła ją w swoich ramionach, pozwalając jej się wypłakać. Głaskała Carol uspokajająco po włosach i plecach. Nie wiedziała co miałaby jeszcze zrobić w tej sytuacji. Nie chciała zostawiać jej na tym pustkowi, odciętą od świata, pozostawioną samą sobie, ale Carol była uparta i przekonywanie jej do powrotu mijałoby się z celem.

– Zostanę z tobą - powiedziała nagle brunetka, a Carol odsunęła się gwałtownie i spojrzała zdziwiona na Abby.

– Nie...Masz swoje życie i nie chcę...

– Nie mogę cię tu zostawić - przerwała jej.

Carol odsunęła się lekko i starła z twarzy łzy.

– Nic mi nie będzie - powiedziała łamiącym się głosem i obróciła twarz w stronę pierwszych promieni słońca.

Abby odjechała dwie godziny później, gdy miała pewność, że Carol na pewno sobie poradzi. Nie chciała wyjeżdżać, ale musiała iść do pracy, nakarmić swoje koty. Wiedziała, że blondynka nie z takich problemów wychodziła i zawsze dawała sobie radę. Była twarda. Musiała taka być inaczej już dawno by się poddała i zapewne wróciłaby do Harga i wciąż tworzyła z nim nieszczęśliwe małżeństwo. W tym świecie trzeba było mieć odwagę, aby być sobą i Carol niewątpliwie miała jej aż w nadmiarze.

Machała Abby, stojąc na podjeździe przed domkiem, dopóki jej czarne auto nie zniknęło za zakrętem. Wtedy postanowiła wrócić do środka i na spokojnie przemyśleć swoje kolejne kroki. Abby miała rację, że nie mogła zostać tu na wieczność. Kiedy znów postawi nogę w swoim domu, będzie musiała podjąć jakąś decyzję co robić dalej.

W jej głowie bowiem, już od dłuższego czasu chodził pomysł, aby sprzedać dom i kupić jakieś małe mieszkanko. Kupili go razem z Hargem, a po rozwodzie on pozwolił Carol w nim zostać. Spłaciła go więc, pracując wtedy jako sekretarka. Nie zarabiała kokosów, ale udało jej się odłożyć jakąś sumkę, tylko po to aby teraz od roku nie musieć martwić się pracą.

Postanowiła, że po powrocie znajdzie pośrednika, który się tym zajmie. Nie chciała sama szukać potencjalnych kupców i zajmować się całą papierologią.

Tak...Musiała skupić się na czymś innym niż na rozmyślaniu o Therese. Kochała ją i temu zaprzeczyć nie mogła, ale ich związek się zakończył, a ona chciała pójść dalej. Nawet jeżeli będzie ją to kosztowało dużo bólu, nie mogła zamknąć się w sobie na resztę życia.

NiepodzielnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz