XIV.

542 32 0
                                    

Zaraz po obiedzie postanowiły pójść jeszcze na krótki spacer, ale chodząc po parku postanowiły, że wybiorą się do kina na nowy film z Marlene Dietrich. Na seansie nie było zbyt wielu ludzi, co raczej nie powinno dziwić biorąc pod uwagę fakt, że film wyszedł w lutym, a za chwilę kończył się kwiecień. W dodatku mała wiejska społeczność zapewne rzadko kiedy też miała czas i chęci aby chodzić do kina. Dla Carol i Therese widok Marlene na dużym ekranie był czymś niesamowitym. Aktorka była wyjątkowo piękna i z trudem można było oderwać od niej wzrok. Po prawie dwóch godzinach, spacerkiem poszły w stronę domu.

Na dworze już zmierzchało, gdy usiadły na werandzie z kubkami gorącej herbaty w dłoniach. Za jeziorem powoli zachodziło słońce, roztaczając pomarańczowo-czerwoną poświatę na niebie. W oddali chmara świerszczy śpiewała w tylko sobie znanym języku, a wiatr delikatnie kołysał konarami drzew i trawą. Therese wtuliła się w Carol, naciągając na nie obie ciepły koc. Powietrze było wyjątkowo rześkie, jakby zwiastowało nadchodzący deszcz. Wdychały i wydychały je powoli, delektując się tym zapachem.

– Chciałabym tu zostać na zawsze - brunetka odezwała się cicho, jeszcze mocniej obejmując prawą ręką ukochaną. Carol pogłaskała ją po plecach i chwilę zwlekała z odpowiedzią.

– Chciałabyś mieszkać na wsi? - zapytała i omiotła wzrokiem coraz bardziej wzburzoną taflę wody.

– Nie zastanawiałam się nad tym nigdy, ale tak...chyba tak - podniosła głowę z klatki piersiowej kobiety i spojrzała na jej profil. Była dzisiaj bardziej zamyślona niż zazwyczaj i Therese zaczęła zastanawiać się co jest tego przyczyną. Zbliżający się powrót do domu, sprawa z Richardem czy może coś jeszcze? – Carol? - zaczęła znów po krótkiej chwili milczenia. Blondynka zamrugała kilka razy i uśmiechnęła się czule, spotykając się wzrokiem z oczami Therese.

– Tak?

– Wszystko w porządku?

Carol westchnęła ciężko i zmieniła lekko pozycję, tak że Therese chcąc nie chcąc musiała się od niej odsunąć.

– Tak - odparła w końcu i znów skupiła wzrok na jakimś punkcie przed sobą – Po powrocie będę musiała porozmawiać z Richardem, chociaż mam wrażenie, że on nie będzie chciał gadać ze mną.

Therese obróciła się i oparła o podłokietnik wiklinowej kanapy, upiła także łyk herbaty i chciała coś poradzić Carol, ale nie za bardzo wiedziała co miałaby powiedzieć, żeby choć trochę było to pomocne. Znów naszła ją fala wyrzutów sumienia przez to wszystko. Kochała Carol jak nigdy nikogo innego w swoim życiu, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że jej miłość zniszczyła i tak nadszarpnięte relacje blondynki z Richardem.

– Nie uważasz, że to za wcześnie? - zapytała ostrożnie, ważąc każde słowo – To znaczy...Widziałyśmy się z nim parę dni temu i wciąż był wkurzony.

– Wiem - przyznała smutno i pozwoliła aby dziewczyna położyła nogi na jej kolanach – Ale to mój syn i boli mnie, że... - przełknęła ślinę i spuściła głowę - on nie chce ze mną rozmawiać, że uważa mnie za najgorszą matkę na świecie.

– Daj mu czas. On potrzebuje teraz wszystko sobie poukładać. Kocha cię, ale...

– Wątpię - zaśmiała się gorzko, przerywając Therese dalszą część zdania – Chciałabym tylko, żeby nienawidził mnie trochę mniej.

– Carol - westchnęła – Uwierz mi, że on bardzo cię kocha, dlatego jest na ciebie zdenerwowany. Gdyby nic nie czuł to całą tę...sytuację po prostu by zignorował.

Kobieta pokiwała wolno głową i przejechała dłonią po zimnych nogach ukochanej.

– Chyba zaraz zacznie padać - zauważyła, patrząc w gwieździste niebo.

NiepodzielnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz