XLIII.

376 26 1
                                    

June Ross nie była starą idiotką, jak większość jej koleżanek. Zauważała rzeczy, które innym umykały, potrafiła dostrzec dziwne niuanse w zachowaniu ludzi. Była bardzo dobrą obserwatorką i nie trudno było ją oszukać, ani cokolwiek przed nią ukryć. 

Już jakiś czas temu zauważyła, że jej córkę i Therese nie łączy sama praca, czy nawet nie są tylko współlokatorkami. Ich relacja była znacznie głębsza niż mogłoby się wydawać. Znała Carol na tyle, żeby wiedzieć jak zachowuje się kiedy jest zakochana. Te czułe gesty, wzrok podążający za młodą brunetką, jej głos kiedy zwracała się do Therese. To wszystko sprawiało, żeby June była na sto procent pewna, że są parą. 

Kiedy zaczęła analizować to wszystko, doszła do wniosku, że ich zażyłość trwała już mniej więcej od marca bądź kwietnia. Wtedy bowiem, po raz pierwszy usiedli całą czwórką wspólnie do stołu. Ona, Carol, Richard i Therese. Wtedy nie zastanawiała się nad dziwnym zachowaniem obu kobiet. Ba! Cieszyła się nawet, że jej córka i narzeczona Richarda mają tak dobre relacje. Było tylko dla niej trochę dziwne, że na tym pamiętnym obiedzie, Therese właściwie w ogóle nie zwracała uwagi na Richarda. Wzrok miała wlepiony w Carol. 

Przeniosła się myślami o kilka miesięcy w przód. Wtedy dowiedziała się, że panna Belivet i jej wnuk nie są już razem. Przypomniała sobie również, jak Richard wspomniał, że dziewczyna zdradziła go z inną kobietą. Rzecz jasna było to ogromnie oburzające. Dosyć osobliwe zachowanie Carol w tamtym momencie przykuło na dłuższą chwilę jej uwagę. Przez cały obiad była nieobecna, a gdy Richard tylko wspomniał o zdradzie swojej narzeczonej, zachowanie blondynki zmieniło się diametralnie. Włączyła się w końcu do rozmowy i zaczęła bronić Therese niczym lwica. Czy to właśnie z Carol, Therese zdradziła Richarda? Niewątpliwie. Było to zachowanie godne największego potępienia i na tyle obrzydliwie, że niefortunne obrazy, które pojawiły się w głowie June spowodowały jej wściekłość i żal do córki. 

Teraz, gdy siedziała na przeciwko całej trójki, wydawało jej się, że to w jakim momencie się znaleźli, dla żadnego z nich nie jest łatwe. Szczególnie dla Richarda, który musiał obserwować byłą narzeczoną w objęciach swojej matki. Powinna z nim o tym porozmawiać w najbliższym czasie i zaproponować ewentualną pomoc. Nie mogła znieść myśli, że to co odbywa się w tym mieszkaniu jest Sodomą i Gomorą. Uważała, że w ogóle związki między osobami tej samem płci są niemoralne i do głowy nigdy nie przyszłoby jej, że Carol może okazać się jedną z takich osób. Była jej dzieckiem. Wymuskanym i wychuchanym. Kochała ją jak żadnej innej istoty na tym świecie, ale od wielu lat wiedziała co się z nią dzieje. Widziała tę pogłębiającą się stęchliznę w jej zachowaniu. Chciała jej pomóc. Próbowała, ale czym bardziej się starała, tym bardziej Carol się od niej oddalała. Było to przykre, bo June uważała, że jako matka nie ma sobie nic do zarzucenia. Robiła dla swojej jedynaczki wszystko co mogła, aby ta była szczęśliwa i czasem wydawało jej się, że może powinna zrobić coś więcej. 

– Jak mieścicie się w tyle osób w tak małym mieszkaniu? - zapytała, wlepiając wzrok w Carol.  

– Mieszkanie jest całkiem spore - odparła i poprawiła się niemal niezauważalnie w fotelu. Rzuciła także krótkie spojrzenie Therese.  

– Spory to był twój dom. Ta przestrzeń jest klaustrofobiczna - prychnęła - A ty, Therese na kiedy masz termin? - dodała niby mimochodem, obracając głowę w prawo i patrząc z uwagą na dziewczynę.  

– Pod koniec marca - uśmiechnęła się i zacisnęła dłonie na swoich kolanach. 

– To już tuż tuż. 

Therese kiwnęła głową i gdyby nie dzwoniący telefon to zapewne musiałaby odpowiadać na kolejne dosyć niewygodne pytania starszej kobiety. Urządzenie uratowało ją, więc wstając z kanapy odetchnęła z ulgą. Przeprosiła wszystkich i czym prędzej pognała do kuchni. 

NiepodzielnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz