XXII.

362 29 9
                                    

Oparła się rękoma o umywalkę i starała się uspokoić swój oddech. To nie możliwe, że ją widziała...Przecież takie przypadki się nie zdarzają. Ma jakieś omamy...

– Therese? - usłyszała jak wchodzi do toalety i staje za jej plecami. Popatrzyła na kobietę w lustrze i odwróciła się gwałtownie, aby zacząć okładać jej klatkę piersiową pięściami.

– Nienawidzę cię - wysyczała, wciąż zadając Carol ciosy - Nienawidzę, słyszysz?! - kobieta złapała ją jednak za nadgarstki i mocno przytrzymała.

– Uspokój się, proszę - odparła i na moment zatrzymywała się, aby przyjrzeć się twarzy Therese - Tak się cieszę, że cię widzę - ton jej głosu przeszedł w szept. Oparła dziewczynę o ścianę i wciąż trzymając mocno jej ręce, dodała - Przepraszam...

– Przyszłaś tu za mną i tylko tyle masz mi do powiedzenia?! Myślisz, że twoje "przepraszam" cokolwiek zmieni?!

– Nie. Wiem, że nie zmieni, ale...

– Nie ma "ale", Carol. Spierdoliłaś mi życie! Zresztą jakie to ma znaczenie...Szybko znalazłaś sobie kogoś nowego - parsknęła nerwowo i wyrwała się z uścisku blondynki.

– Co? O czym ty mówisz? - odsunęła się lekko w tył i wbiła wzrok w mokrą od łez twarz ukochanej.

– Nie udawaj głupiej, proszę - przymknęła powieki i zagryzła mocno usta, aż poczuła metaliczny posmak.

Carol ostrożnie zbliżyła się do niej i ujęła jej twarz w swoje dłonie, ścierając kciukami łzy.

– Nie spotykam się z nikim - szepnęła i przysunęła się jeszcze bliżej brunetki, opierając ją ponownie o ścianę i zamykając jej ewentualną drogę ucieczki - Posłuchaj mnie - zaczęła po chwili - Odeszłam, żeby nie sprowadzić na ciebie jeszcze więcej cierpienia.

– Nie - pokręciła szybko głową - Odeszłaś, bo jesteś tchórzliwa, bo nigdy mnie nie kochałaś. Byłam twoją zabawką.

– Nieprawda. Kocham cię najmocniej jak to tylko możliwe - podniosła jej podbródek i złożyła na ustach czuły pocałunek, a gdy dziewczyna nie zaprotestowała powtórzyła tę czynność - I z nikim się nie spotykam. Nie wyobrażam sobie być z kimś innym - dodała, nie przestając całować ust dziewczyny.

Och Boże, jak ona tęskniła za tymi delikatnymi pocałunkami. Chciała zatracić się ostatni raz w ramionach Carol, bo wiedziała że nie będzie już więcej okazji, aby to zrobić. Niepewnym ruchem objęła dłonią policzek kobiety, a drugą rękę ułożyła na jej talii, zbliżając ją jeszcze bardziej do siebie. Usłyszała ciche stęknięcie, które wydała Carol wprost w jej usta i było to dla niej zachętą do przesunięcia ręki na jej pośladek. Blondynka znów jęknęła, a po chwili odsunęła się od Therese i spojrzała w jej opuchnięte od pocałunków wargi.

– Nie mogę, kochanie - powiedziała i zamrugała kilka razy, aby zahamować płacz - Nie patrz tak na mnie, błagam - odwróciła lekko głowę. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała w szaleńczym tempie, jakby miało to być zwiastunem zbliżającego się ataku paniki. Oparła się rękoma o umywalkę i dopiero gdy Therese dotknęła jej ramienia, odważyła się na nią spojrzeć.

– Przepraszam za wszystko, Therese - odezwała się po kilkunastu sekundach - Wydawało mi się, że robię dobrze odchodząc, ale czym dłużej nad tym myślałam... No... ale widzę, że masz kogoś teraz - zaśmiała się nerwowo, próbując ukryć ból jaki ta myśl wywołała w jej sercu - Cieszę się. Naprawdę.

– Nie jesteśmy parą - odparła i gdy chciała coś dodać usłyszała mocne pukanie do drzwi.

– Therese? - zapytał Connor - Jesteś tam?

NiepodzielnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz