XLVI.

418 30 0
                                    

Śnieg nie przestawał padać i od dobrej godziny na zewnątrz panowała zamieć. Carol wyglądała przez okno, ale jedyne co widziała to zaciągającą od wschodu ścianę śniegu. 

– Lepiej zostańcie na noc - obróciła się w stronę Abby, która siedziała na kanapie sącząc kolejnego tego wieczoru drinka. 

– Tak chyba będzie najlepiej - uśmiechnęła się do przyjaciółki od razu przerzuciła wzrok na ukochaną, która chodziła po salonie w jedną i drugą stronę trzymając się za dół pleców - Co o tym sądzisz, kochanie? - zwróciła się do Therese. 

– Abby ma rację, że najlepiej będzie jak przeczekamy tę zamieć.  

W radiu nie leciała już muzyka, a komunikaty i ostrzeżenia pogodowe. Męski głos raz za razem relacjonował to co się dzieje i zalecał, aby nie wychodzić z domu. Informował także, że mogą nastąpić przerwy w dostawie prądu. 

– Pościelę wam w gościnnym - cała czwórka spojrzała na żyrandol, którego światło zamigotało - Jeszcze tego nam brakuje - westchnęła Abby i wyszła z pomieszczenia, uprzednio kładąc szklankę z niedopitym trunkiem na stół. 

Therese podeszła do Carol i mocno wtuliła się w jej ciało. Czuła się zmęczona i najchętniej poszłaby już spać. 

– Oby do jutra pogoda się uspokoiła - powiedziała cicho brunetka, bojąc się, że utkną w domu Abby na kolejne kilka dni. 

– W środę masz lekarza, więc mam nadzieję, że do tego czasu uda nam się wrócić do domu - zaśmiała się i złożyła na ustach ukochanej czuły pocałunek. 

Spojrzała także na Frances, która majstrowała coś przy pokrętłach z radia co chwilę klnąc cicho, gdy natrafiała na stację, gdzie jedyne co było słychać do irytujący szum. 

Światło znów zamigotało, a po kilku sekundach zupełnie się wyłączyło, sprawiając że cały dom pogrążył się w ciemnościach. Therese jeszcze mocniej złapała się Carol, która po omacku podeszła do stolika kawowego i wzięła z niego zapalniczkę. Nikłe światło jakie się z niej wydobyło, pozwoliło całej trójce na odnalezienie się i przystanięcie w jednym miejscu.  

– Macie w domu jakieś świece? - zwróciła się do Frances. 

– Chyba tak - przytaknęła - Abby! - krzyknęła do swojej partnerki, której niepewne kroki rozległy się na schodach - Gdzie są świece? 

– Kilka wzięłam z góry, a reszta powinna być gdzieś w szafkach w salonie - powiedziała.  

– Kurwa - jęknęła Frances, po krótkiej chwili milczenia, szybko przeszukując kolejne szuflady - Czuję się jak w schronie podczas wojny. 

– Tutaj przynajmniej mamy co jeść - zauważyła Therese, ale od razu oblała się rumieńcem, dziękując Bogu, że nikt z obecnych nie może ich zobaczyć. 

– Ta - Abby odpaliła kolejne świece, dzięki czemu w pomieszczeniu zrobiło się o wiele jaśniej - Jedzenia starczy nam na jakieś dwa dni - dodała i obrzuciła Therese zirytowanym spojrzeniem. 

– Mało pocieszające - stwierdziła Carol - Przynajmniej nie jesteś chwilę przed porodem - chciała rozładować jakoś to nieprzyjemne napięcie. 

Cała czwórka była zmęczona i ostatnią rzeczą jakiej było im potrzeba była kłótnia. 

– W waszej sypialni zostawiłam jedną świecę.

Carol przytaknęła i opadła ciężko na kanapę, odpalając od jednej ze świec papierosa. 

Niedługo później cała czwórka rozeszła się do sypialni, marząc o tym aby w końcu położyć się do łóżek. Blondynka cały czas zastanawiała się nad tym co jeszcze może wydarzyć się do rana. Nie chodziło jej jednak tylko o sprawy związane z zamiecią, ale przede wszystkim o Frances. Widziała wzrok kobiety przez cały wieczór i modliła się w duchu, aby ani Abby, ani Therese nie domyśliły się o co chodzi. 

– Miałam trochę inne plany na resztę wieczoru - szepnęła Carol, pozwalając aby jej ukochana przyciągnęła ją w swoją stronę za pasek od spodni. 

– Tak? - zamruczała i wsadziła zimne dłonie pod koszulę kobiety, dotykając powoli jej pleców. 

– Mhm - westchnęła, przymykając oczy. 

– Jakie miałaś plany? - pocałowała delikatnie jej brzuch i wolno odpięła pasek od spodni. 

– To miała być niespodzianka - mrugnęła do niej i popchnęła ją na plecy, wchodząc między jej nogi i całując zachłannie jej pełne usta. 

– Więc mi nie powiesz? - uśmiechnęła się do pocałunku i oplotła nogi wokół bioder kobiety. 

– Nie ma takiej opcji. 

– Poczekaj - odsunęła się i oparła o zagłówek łóżka - Wezmę najpierw prysznic. 

Carol kiwnęła głową i weszła zaraz za Therese do niewielkiej łazienki. Wiedziała, że nie powinny się kochać, gdy za ścianą był ktoś jeszcze, ale nie robiły tego od tak dawna, że blondynka jedyne o czym marzyła, to aby zatracić się w ramionach partnerki. 

Therese zdjęła z Carol marynarkę i odpięła jej koszulę, składając na odsłoniętych częściach jej ciała pocałunki. W końcu uklękła i zsunęła z bioder blondynki spodnie, pozostawiając ją w samej bieliźnie, pod którą dało się zobaczyć wybrzuszenie. 

– Dlaczego nie chciałaś go założyć dopiero w domu? - zapytała, spoglądając na ukochaną z dołu - Przecież musiało być ci niewygodnie. 

– Przyzwyczaiłam się - palnęła i pożałowała od razu tych słów, bo Therese spojrzała na nią lekko zirytowana - To znaczy... 

– Wiem co to znaczy - wstała z kolan i nie patrząc na Carol weszła pod prysznic. 

Kobieta dołączyła do Therese po kilku sekundach i objęła ją od tyłu. 

– Nie możesz być zazdrosna o to, że przed tobą z kimś się spotykałam - wyszeptała wprost do jej ucha. 

– Nie jestem zazdrosna - odparła i namydliła szybko swoje ciało. Carol jednak wiedziała, że prawda jest zgoła inna. Therese bardzo źle znosiła fakt, że nie była jedyna w życiu swojej partnerki - Używałaś go z Abby? - zapytała ostro, obracając się w stronę kobiety i wskazując na sztucznego penisa, który wciąż znajdował się między jej nogami. 

– Tak - przewróciła oczami - Nie tego samego - wytłumaczyła - ale tak. Zdarzało się. Proszę Therese, nie kłóćmy się dzisiaj - musnęła delikatnie jej dolną wargę, a czując że dziewczyna oddaje pocałunek naparła na nią całym swoim ciałem. 

– Nie kłócę się z tobą, tylko to naprawdę dziwne uczucie siedzieć na przeciwko twojej byłej. 

– Przyjaźnię się z Abby i to co nas kiedyś łączyło jest już przeszłością. 

– Masz rację - uśmiechnęła się w końcu i przytuliła mocno do partnerki - Przepraszam. 

Carol nachyliła się do piersi Therese i pocałowała najpierw lewą, a później prawą. Słysząc cichy jęk wydobywający się z jej ust, zasłoniła je szybko dłonią. 

– Ciii - zaśmiała się, zaczynając się bać, że Abby albo Frances mogą je usłyszeć. Nie potrafiła jednak się powstrzymać. Dwa tygodnie bez seksu zrobiły swoje i wiedziała, że wytrzymanie kolejnych kilku godzin będzie torturą. 

Uklękła i zaczęła całować brzuch Therese, schodząc coraz niżej, aż w końcu potarła delikatnie nosem o jej najwrażliwsze miejsce. Usłyszała jak brunetka wciąga szybko powietrze do płuc. Nie chciała tego przedłużać, więc wpiła się w jej kobiecość, pozwalając ułożyć jej nogę na swoim ramieniu. 

Czując po kilku minutach, że Therese jest na granicy, podniosła się z klęczków i obróciła ją tyłem do siebie, wchodząc w nią wolno. 

– Jest w porządku? - zapytała, całując jej łopatki i kark. 

– Tak - jęknęła, stłumionym głosem, bo Carol zakrywała jej usta, aby nie wydawała z siebie z żadnych głośniejszych dźwięków. 

NiepodzielnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz