III.

736 54 5
                                    

Szli ulicą, trzymając się za ręce. Śnieg od kilku dni nie przestawał padać i zdążył pokryć już grubą warstwą ulice, drzewa i domy. Był wieczór i temperatura zdążyła opaść poniżej zera.

– Jesteś bardziej milcząca niż zazwyczaj - powiedział Richard, przyglądając się z uwagą ukochanej.

– Przepraszam - odpowiedziała - Mam teraz dużo pracy i jestem trochę zmęczona - ścisnęła lekko jego dłoń. Nie chciała mówić mu o tym niefortunnym spotkaniu z Carol, które miało miejsce parę dni wcześniej. Choć nie potrafiła wyrzucić blondynki ze swoich myśli, wiedziała że będzie musiała to zrobić. Nie mogła zaryzykować swojego związku dla relacji z kobietą.

Zmierzali wolnym krokiem w stronę kina. Widząc jednak jaka duża kolejka zebrała się pod kasą biletową, postanowili zawrócić z powrotem do samochodu.

– Ta praca cię wykańcza - powiedział nagle, otwierając ukochanej drzwi - Powinnaś ją zmienić.

– Słucham? - podniosła brew ze zdziwieniem.

– Chodzi mi o to, że widzę, jaka zmęczona ostatnio jesteś i nie mogę na to patrzeć.

Przewróciła oczami, bo wiedziała dokąd zmierza ta rozmowa. Richardowi nie podobało się to, że jest niezależna, że robi karierę, że nie potrzebuje jego opieki. Już wielokrotnie sugerował jej, aby porzuciła pracę i zamieszkała z nim, a on o wszystko zadba. Problem polegał jednak na tym, że nie chciała być niczyją utrzymanką. Odkąd pamiętała musiała radzić sobie sama i czy teraz czy po... ślubie ta sytuacja nie ulegnie zmianie.

– Nie patrz tak! - żachnął się - Chcę dla ciebie jak najlepiej.

– Nie wiesz co jest dla mnie dobre - powiedziała lodowatym tonem i obróciła głowę w przeciwną stronę.

– Therese - westchnął głośno - Widzę, że ostatnio dzieje się z tobą coś niedobrego. Jesteś nieobecna, o niczym mi nie mówisz. Martwię się.

– Jestem dorosła, jasne? Potrafię zadbać sama o siebie. Wysadź mnie tutaj. Pójdę piechotą.

– Nie bądź głupia, na dworze jest z minus pięć stopni.

– Wysadź mnie, kurwa! - krzyknęła i z trudem opanowała łzy. Nacisnęła na klamkę, a widząc to Richard zjechał wystraszony na pobocze i pozwolił aby brunetka wysiadła z jego auta. Wyszedł jednak zaraz za nią. 

– O co chodzi, do cholery? - zapytał, widząc jak po twarzy Therese płynął łzy.

– Już ci mówiłam! Gdybyś chociaż raz mnie posłuchaj, nie musiałabym w kółko powtarzać tego samego, jak zdarta płyta!

– Jesteś zmęczona pracą, okej. Proponuję ci, abyś ją zmieniła to zaczynasz na mnie krzyczeć, proszę żebyś wprowadziła się do mnie, to mnie zbywasz jak kogoś obcego. Już sam nie wiem o co ci chodzi.

Ona sama nie wiedziała o co jej tak naprawdę chodzi i czego chce. Zaczynała jednak coraz bardziej rozumieć, że ślub z Richardem to będzie największa pomyłka w całym jej życiu.

– Cały czas próbujesz na mnie coś wymuszać, jak nie wyjazd do twojej matki, to przeprowadzkę, to ślub. Mam tego po dziurki w nosie! 

– Wymuszam na tobie ślub? Żartujesz sobie ze mnie?!

Oparła się o mur za swoim plecami i ukryła twarz w dłoniach.

– Oświadczyłeś mi się na środku sali, w której była cała twoja rodzina. Co miałam ci odpowiedzieć?!

Mężczyzna zaśmiał się nerwowo.

– A więc dobrze, skoro aż tak wszystko zjebałem to proszę bardzo. Radź sobie sama, ale nie przychodź do mnie za dwa tygodnie, jak jednak zmienisz zdanie.

NiepodzielnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz