XI.

688 42 0
                                    

Wstały wcześnie rano, aby dojechać jeszcze przed południem do Liverpoolu, gdzie Carol miała swój mały domek. Pogoda tego dnia im dopisywała. Było dosyć ciepło i obie miały nadzieję, że będą miały okazję choć raz wykąpać się w jeziorze. Był środek kwietnia i jak to we wiosnę pogoda w ułamku sekundy mogła zmienić się o sto osiemdziesiąt stopni.

– Wyspałaś się? - zapytała Carol, lekko zachrypniętym głosem. Nie miała na sobie makijażu, a włosów nie ułożyła tego dnia w idealną fryzurę, jak to miała w zwyczaju. Ubrała się w materiałowe, szare spodnie, botki na niskim obcasie i zwiewną czarną koszulę z finezyjnym wiązaniem przy dekolcie.

– Nie za bardzo - odparła ziewając. Było około piątej rano i jedyne o czym teraz marzyła to pójść dalej spać. Carol zaśmiała się lekko i odpaliła papierosa.

– Jeśli nie będzie korków to przed jedenastą powinnyśmy być na miejscu. Prześpij się jeszcze, a na postoju cię obudzę - dotknęła kolana dziewczyny i wyjechała spod kamienicy Therese, kierując się na zachód.

Therese faktycznie zasnęła niedługo później, opierając głowę o szybę. Carol widząc to uśmiechnęła się z czułością i przykryła dziewczynę swoim swetrem. Cieszyła się, że może ją w końcu zabrać do swojej samotni. Wiedziała, że na pewno spodoba jej się cisza i spokój jaka tam panowała.

– Skarbie - powiedziała nagle Carol, wjeżdżając na stację benzynową. Therese otworzyła jedno oko i spojrzała na kobietę - Kupić ci kawę?

– Mhm - odparła zaspana, ale nie za bardzo dotarło do niej co powiedziała blondynka. Z powrotem przysnęła. Carol uśmiechnęła się i pocałowała ją w policzek. Wysiadła z auta, upewniając się jeszcze, że zamknęła je dobrze i weszła do obskurnego sklepu, gdzie za ladą stała młoda dziewczyna. Żuła gumę i obserwowała Carol, gdy ta przechadzała się pomiędzy sklepowymi półkami. W końcu podeszła do kasy i położyła na ladzie paczkę ciastek i wodę.

– I dwie kawy z mlekiem - powiedziała do kasjerki.

– Trzynaście pięćdziesiąt - odparła z lekką irytacją w głosie i rzuciła w stronę Carol niedbałym ruchem paragon, gdy ta zapłaciła.

W końcu wróciła do auta. Therese już nie spała, ale wciąż wyglądała na bardzo zaspaną.

– Kawa powinna cię rozbudzić, choć nie jest zbyt dobra - uśmiechnęła się przepraszająco, podając kubek z gorącym napojem dziewczynie - Kasjerka chyba specjalnie zrobiła taką obrzydliwa lurę.

– Dziękuję - powiedziała i spojrzała na Carol. Wyglądała pięknie bez makijażu i z rozwianymi od wiatru włosami - Za ile będziemy? - zapytała, nie mogąc się doczekać aż wpadnie w końcu w ramiona kobiety i bez reszty się w nich zatraci.

– Za mniej więcej dwie godziny - odparła nisko i przekręciła kluczyk w stacyjce, odpalając tym samym silnik.

Therese przytaknęła i skrzywiła się, gdy kawa lekko oparzyła ją w język.

W końcu dojechały, jeszcze wcześniej niż Carol przewidywała. Była dziesiąta rano. Na dworze robiło się coraz cieplej. Zaparkowała przed niewielkim drewnianym domkiem, znajdującym się o kilkadziesiąt metrów od jeziora. W pobliżu stało jeszcze kilka innych, równie małych domków i tylko przed jednym z nich stał zaparkowany samochód. Therese nabrała głośno powietrza przez nos i wypuściła je ustami.

– Pięknie tu - powiedziała cicho, biorąc swoją torbę i idąc za Carol, która otwierała właśnie kluczem drzwi. Weszły do środka i oczom Therese ukazał się urządzony ze smakiem salonik urządzony w rustykalnym stylu. Po środku stała biała kanapa, obok niej dwa fotele w tym samym kolorze, mały stolik kawowy i kominek. Zaraz obok była kuchnia, odgrodzona od salonu jedynie cienką ścianą.

NiepodzielnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz