XLVII.

391 26 0
                                    

Carol zeszła na dół, gdy Therese jeszcze smacznie spała. Było chwilę po ósmej rano i czuła się trochę jak zombie. W nocy poszły spać naprawdę późno, a wiatr który hulał zza oknem co chwilę je budził. 

Będąc już na dole schodów usłyszała jak ktoś krząta się w kuchni i będąc pewną, że to Abby, która była rannym ptaszkiem, weszła do pomieszczenia dziarskim krokiem. Stanęła jednak w półkroku widząc Frances, która zalewała właśnie swoją kawę. 

– Cześć Carol - uśmiechnęła się lekko. 

– Abby jeszcze śpi? - zapytała nieco oschle i usiadła przy kuchennej wyspie, zakrywając się szczelnie szlafrokiem, który wczoraj przed snem dała jej przyjaciółka. 

– Tak - odparła krótko i oparła się o blat, patrząc z uwagą na byłą kochankę - W radiu mówili, że około dwunastej drogi powinny być już przejezdne. 

Carol kiwnęła jedynie głową i skupiła swoją uwagę na dłoniach. Próbowała nie dać po sobie poznać, że przebywanie z Frances wiele ją kosztuje. 

– Jak Therese zareagowała na to, że siedziała przy stole z dwoma twoimi byłymi? - odezwała się po chwili milczenia, a na jej twarz wstąpił uśmiech wyrażający satysfakcję. 

– Co cię to obchodzi? - zapytała ostro i zacisnęła mocniej pięści. Nie miała zamiaru tłumaczyć się osobie, której właściwie nie zna ze swoich prywatnych spraw. 

– Jest dość młoda i pewnie rozumuje wciąż jak dziecko, a nie dojrzała kobieta. 

Carol zaśmiała się i z trudem pohamowała swoją złość. 

– Zdziwiłabyś się - odpowiedziała wciąż tym samym tonem - Posłuchaj mnie - zaczęła znów po paru sekundach - Jesteś partnerką mojej przyjaciółki i wolałabym mieć z tobą normalną relację. Nie mam zamiaru się kłócić ani w jakiś sposób uprzykrzać ci życia, czego chyba ty ewidentnie chcesz, ale jeśli zbliżyłaś się do Abby tylko po to, żeby znów zobaczyć się ze mną i skrzywdzisz ją to...

– Kocham Abby i nawet nie wiedziałam, że się znacie - wytłumaczyła szybko - Nie powiem, że nie zabolało mnie twoje odrzucenie, ale potrafię przyjąć do wiadomości, że to co było między nami było jednorazowe. 

– Cudownie - skwitowała - Ale to samo tyczy się Therese. Nie mam zamiaru teraz jej denerwować więc jeśli możesz to się na ten temat po prostu nie odzywaj. 

– Słowo, że nic nie powiem. 

– Dziękuję - wstała od wyspy i usiadła w salonie. Miała nadzieję, że to co powiedziała Frances było szczere. Naprawdę nie chciała sprawiać przykrości Therese. 

Myśląc o ukochanej, nawet nie zarejestrowała kiedy ta usiadła obok niej. Dopiero, gdy poczuła jej usta na swoim policzku, uśmiechnęła się serdecznie i mocno ją objęła. 

– Około dwunastej powinnyśmy móc jechać do domu - powiedziała i musnęła lekko jej usta. 

Therese oddała pocałunek i oparła głowę o ramię Carol. Marzyła o tym, aby znaleźć się już w domu i nie musieć czuć na sobie wzroku Abby i Frances. 


Krajobraz zmieniał się bardzo szybko i Therese z trudem rejestrowała kolejne domy i stacje benzynowe, które mijały. Jej myśli krążyły wokół wczorajszego dnia.  


Odetchnęła ciężko i zeszła z ciała ukochanej, uśmiechając się przy tym z grymasem zmęczenia na twarzy. 

– Już? - zapytała Carol, przerzucając ramię przez brzuch Therese.  

– Już? - odparła nieco kpiąco i odgarnęła jeden niesforny kosmyk włosów, który opadł na jej spocone czoło - Trzy razy to dla ciebie już? 

NiepodzielnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz