XXXVIII.

365 28 0
                                    

Carol opadła ciężko na materac i zakryła twarz dłońmi. Naprawdę chciała spędzić miły dzień z Therese.

Dziewczyna pocałowała wewnętrzną stronę uda ukochanej i odsunęła się, by założyć na siebie ubrania. Blondynka zrobiła to samo i zanim wyszły z sypialni, Carol przyciągnęła dziewczynę do siebie i złożyła na jej ustach delikatny pocałunek.

– Dziękuję za prezent - powiedziała.

Stanęły obie w korytarzu i przyglądały się Richardowi, który niezgrabnie próbował podnieść się z podłogi.

– Kupiłem ci kwiaty na urodziny - odezwał się, ale jego głos przypominał raczej pijacki bełkot.

Faktycznie, trzymał w prawej dłoni połamane róże. Carol westchnęła ciężko i pomogła synowi się podnieść i dopiero wtedy zauważyła, że Richard ma krew rękach, a wazon który stał na szafce w korytarzu leżał roztrzaskany w proch.

– Opatrzę ci rękę - odetchnęła ciężko i razem z Therese złapały Richarda pod łokcie i zaprowadziły go do łazienki. Mężczyzna opadł na toaletę i uśmiechnął się niewyraźnie w stronę Carol - Miałeś spotkać się ze znajomym - zauważyła i delikatnym ruchem zaczęła przemywać pokaleczoną dłoń syna.

– Taaa - mruknął - To była wymówka.

– Żeby się upić?

– Żeby kupić ci prezent - syknął, gdy poczuł jak woda utleniona piecze go w nieduże ranki.

Carol nic na to nie odpowiedziała, ale w środku czuła jak jakaś część jej duszy umiera. Jak mogła wcześniej nie zauważyć, że z jej dzieckiem dzieje się coś złego? Richard i Harge mieli rację, że była egoistką. Była tak pochłonięta przeżywaniem własnego bólu, że nie zwróciła uwagi nawet na fakt, że jej syn sam mierzy się z ogromnym problemem.

– Gotowe - stwierdziła, gdy dłoń Richarda została zabandażowana. Znów pomogła mu się podnieść i zaprowadziła go do sypialni.

Richard od razu położył się do łóżka, nie przejmując się tym, że wciąż ma ubrane zimowe buty i płaszcz.

– Co z nim? - zapytała Therese, widząc że Carol wchodzi do salonu. Kobieta od razu odpaliła papierosa i nie patrząc na brunetkę usiadła w fotelu.

– Śpi - zaciągnęła się papierosem i wypuściła strużkę dymu w eter.

– Może najlepszym rozwiązaniem będzie dla niego odwyk? - zasugerowała niepewnie. Carol podniosła na nią wzrok, ale po ułamku sekundy znów uciekła nim w bok, tak jakby wstydziła się za swojego syna.

– Nie wiem - wzruszyła ramionami.

– Carol - podeszła do niej i usiadła na jej kolanach, łapiąc jej twarz po obu stronach i niemal zmuszając ją do spojrzenia na Therese - On ma problem i ty nie dasz rady mu pomóc.

– Dam radę. Będę go pilnować, schowam cały alkohol jaki jest w domu...

Therese pokręciła szybko głową.

– Nie możesz go pilnować przez całą dobę.

– Mogę.

Brunetka przymknęła oczy i wstała z kolan Carol.

– Jak uważasz - powiedziała ostro i rozsiadła się na kanapie.

Poniedziałek rozpoczął się dla Therese dosyć osobliwie. Najpierw wybudziła się, gdy za oknem wciąż panował mrok. Zauważyła wtedy, że Carol nie ma obok w łóżku. Trochę się zmartwiła, ale jej powieki wciąż były zbyt ciężkie, a ciało nie chciało z nią współpracować, toteż nie ruszyła się spod ciepłej kołdry tylko z powrotem zamknęła oczy i chwilę później poczuła jak materac obok niej ugina się pod ciężarem kobiety. 

NiepodzielnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz