VIII.

671 41 5
                                    

Obie obudziły się w momencie, w którym niewielki zegar Therese, stojący na szafce nocnej zaczął wydawać z siebie irytujące odgłosy. Dzwonił on od strony Carol toteż kobieta wciąż mając zamknięte oczy odszukała go po omacku i wyłączyła. Było chwilę przed siódmą rano, w sypialni było zimno a mocny deszcz dzwonił o parapety za oknem. Therese jęknęła. W nocy prawie nie spały, cały czas oddając się miłosnym uniesieniom.

– Nie możesz wziąć dnia wolnego? - powiedziała Carol, przecierając mocno oczy.

– To byłoby spełnienie marzeń - odparła i pocałowała lekko blondynkę w policzek - Jesteś głodna?

– Nie, zjem coś w domu - Therese podniosła się z łóżka i narzuciła na siebie koc leżący na ziemi. Nie miała ochoty iść dzisiaj do pracy, wolałaby cały dzień spędzić z blondynką, ale wiedziała, że nie może sobie pozwolić na zrobienie wolnego. Podeszła pod piec i dołożyła do niego trochę węgla, a po chwili poszła do łazienki wziąć szybką kąpiel. Zrzuciła z siebie koc i w lustrze ujrzała dużo czerwonych śladów na szyi, dekolcie i piersiach. Westchnęła zrezygnowana i przejechała po nich palcami. Dołączyła do niej Carol i objęła ją od tyłu.

– Będę musiała to jakoś zakryć - powiedziała, a w lustrze spotkała wzrok blondynki, która także zaczęła dotykać śladów na ciele kochanki.

Carol złożyła kilka wilgotnych pocałunków na ramionach dziewczyny i objęła ją mocno, splątując palce z palcami kochanki. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że to co czuje przebywając z Therese jest czymś czego dotąd nie znała. Oczywiście od samego początku wiedziała, że Therese jest zupełnie inna niż reszta kobiet, z którymi się spotykała, ale dopiero trzymając ją w ramionach poczuła się tak niewyobrażalnie wolna i szczęśliwa, jakby całe życie błądziła w mroku, aż w końcu Therese zaprowadziła ją w stronę światła. Nie chciała się zakochiwać, bo doskonale zdawała sobie sprawę jak wszystko nagle może się zmienić. To się zawsze zmienia.

Brunetka westchnęła głośno z przyjemnością i wyswobodziła się w końcu z uścisku Carol. Jeśli te pieszczoty potrwają jeszcze chwilę nigdy nie uda jej się wyjść do pracy.

– Zrobię nam kawy - powiedziała w końcu Carol i wyszła z łazienki, po drodze ubierając się w jakąś starą koszulkę Therese.

Zawiozła brunetkę pod redakcję i patrząc na boki, czy nikt nie zwraca na nie uwagi szybko pocałowała ją w usta.

– Pójdziesz ze mną na randkę? - zapytała nagle Carol uśmiechając się przy tym uroczo.

– Tak - odparła, śmiejąc się.

– Przyjadę po ciebie wieczorem - pogłaskała ją po twarzy i Therese szybko wyszła z jej auta, udając się na piąte piętro do swojego gabinetu.

Carol wróciła do domu oszołomiona taką ilością bodźców. Czuła się jakby była śnie i wcale nie chciała się zbudzić.

– Gdzie byłaś? - usłyszała nagle głos swojego syna. Spojrzała w jego kierunku i odchrząknęła.

– U Abby - skłamała i wyminęła go. Kłamstwo od wielu lat przychodziło jej z niesamowitą łatwością - A ty nie powinieneś być w pracy? - zapytała, chcąc zmienić temat.

– Właśnie miałem wychodzić, ale martwiłem się.

– Jak widzisz żyję - uśmiechnęła się.

Richard spojrzał na matkę zmrużonymi oczami. Nie uszło jego uwadze, że Carol ma malinki na szyi, wczorajsze ubrania i włosy w kompletnym nieładzie. Naprawdę, nie chciał wtrącać się w prywatne życie mamy, ale nie mógł znieść tego kim jest i co robi z kobietami. Wiele lat temu postanowił, że nie będzie z nią o tym rozmawiał, ale miał dosyć. Musiał w końcu dowiedzieć się i zrozumieć dlaczego postępuje tak a nie inaczej.

NiepodzielnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz