Szalona radość

115 12 4
                                    

Następnego dnia Koushi, Tooru oraz reszta ich grupy kontynuowali podróż wzdłuż Fiordów Wschodnich. Po drodze zatrzymywali się w miejscach idealnych do zdjęć (co Tooru bez skrępowania wykorzystywał) z dala od tłumów. Koushi zaczynał się nawet zastanawiać czy fani jego męża nie mają już dość tego islandzkiego spamu na relacji na Instagramie siatkarza, mimo iż widoki były przepiękne.

Wieczorem dotarli do południowo-wschodniej Islandii, gdzie spędzili aż kilka godzin na podziwianiu takich miejsc jak góra Vestrahorn lub ciche miasteczko Höfn. Grafik mieli więc dość napięty, jednak z niczym się nie spieszyli, ponieważ następnego dnia również mieli czas na zwiedzanie tego regionu.

Noc spędzili w Höfn, gdzie dali się namówić Dalli na zjedzenie homara. Ich przewodniczka twierdziła bowiem, że to właśnie tutaj jest najlepsze miejsce w kraju na taką ucztę.

Dziewiątego dnia swojej podróży udali się zobaczyć lagunę lodowcową Jökulsárlón. Nie udało im się jednak zwiedzić błękitnej jaskini lodowej, ponieważ wstęp do niej był możliwy dopiero od listopada.

– Laguna lodowcowa jest najgłębszym jeziorem Islandii, o ogromnej powierzchni, która stale rośnie. Szacuje się, że w ciągu kilku następnych dziesięcioleci powoli stanie się fiordem – tłumaczyła Dalla, idąc na przedzie ich kilkuosobowego pochodu. – W tej chwili setki gigantycznych gór lodowych oderwanych od lodowca Vatnajökull wypełnia wody laguny. Na tym obszarze często pojawiają się również foki, które wypoczywają na wybrzeżu.

Przy lagunie lodowcowej Jökulsárlón pozostali aż do zmroku, licząc na zobaczenie zorzy polarnej, która pojawi się nad górami lodowymi. To byłby naprawdę fenomenalny widok, jednak również tym razem nie mieli szczęścia. Gwieździste niebo, mimo iż piękne, to jednak wciąż pozbawione było tych zapierających dech w piersiach świateł.

Dziesiątego dnia rozpoczęli podróż na zachód wzdłuż południowego wybrzeża. Ich główną atrakcją na ten dzień miał był rezerwat przyrody znajdujący się w Parku Narodowym Vatnajökull.

Ich niewielka grupa podzieliła się na dwie jeszcze mniejsze, ponieważ najlepszy szlak turystyczny wymagał przyzwoitej kondycji. Tym sposobem Koushi, Tooru, Tendo oraz Ushijima ruszyli wspólnie do wodospadu Svartifoss. Jego kaskada otoczona była czarnymi, sześciokątnymi bazaltowymi kolumnami.

Później ich grupa udała się na wędrówkę po lodowcu i skierowali się w stronę białej czapy lodowej, aby następnie podziwiać pęknięcia i szczeliny. Po wszystkich tych atrakcjach busem udali się na zachód do wioski Vík, gdzie prowadziła droga przez barwnie zmieniający się krajobraz. Mijali więc lodowce, pustynie z czarnym piaskiem, systemy rzeczne oraz wybrzeże.

Jedenasty dzień spędzili na południowym wybrzeżu Islandii między Vík a Hellą. W miejscowości Vík udali się na plaże, która według słów Dalli uznana została kiedyś za jedną z najpiękniejszych nietropikalnych plaż na świecie. Nosiła ona nazwę Reynisfjara, a fale na niej były tak potężne, że Tooru odruchowo objął Koushiego ramieniem i odsunął go od brzegu. Koushi jedynie uśmiechnął się pod nosem na ten przejaw troski.

Poza tym mieli również okazję zobaczyć dwa kamienne filary zwane Reynisdrangar.

– Według legendy jest to wszystko, co pozostało z dwóch trolli, które próbując wyciągnąć statek na brzeg, zostały unieruchomione w skale podczas wschodu słońca – zdradziła im Dalla jak zwykle rzeczowym tonem.

Tego dnia zobaczyli jeszcze łuk skalny Dyrhólaey, wodospad Skógafoss (nad jego kamienistym dnem postała nawet tęcza, co oczywiście każdy uczestnik wycieczki musiał uchwycić na zdjęciu), masywną czapę lodowca Mýrdalsjökull oraz wodospad Seljalandsfoss. Noc spędzili w okolicy Hvolsvöllur.

My Lovesick Setters || OiSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz