Tooru obudził niespodziewany ciężar na jego klatce piersiowej, który aż go wgniótł w łóżko. Jęknął, wypuszczając z płuc całe powietrze, a następnie otworzył oczy, żeby przekonać się, komu zawdzięcza to jakże wspaniałe wyrwanie z pięknej krainy snów.
Na jego klatce piersiowej siedziała Ines. Co za niespodzianka.
– Wstawaj, Tooru – poleciła tonem nieznoszącym sprzeciwu.
– Dlaczego Koushiego tak nie maltretujesz tylko mnie? – zapytał Tooru, zrzucając Ines na łóżko obok wciąż śpiącego męża.
– Ponieważ on na to nie zasługuje.
– Jesteś diabłem wcielonym, In-chan.
Tooru chciał się okryć kołdrą i móc wrócić spać, ale Ines mu na to nie pozwoliła. Wyrwała mu pościel z rąk, a następnie intensywnie zaczęła nim potrząsać.
– Nie możesz iść spać, Tooru! Idziemy dzisiaj do zoo! Zapomniałeś?!
No tak. Zoo. Urocze zwierzątka i cały dzień na nogach w słońcu. Jakże mógł zapomnieć o tej przyjemności?
– Czemu robicie taki hałas z samego rana? – wymamrotał Koushi, w końcu wybudzając się ze swojego mocnego snu. Jego głos sugerował, jakby właśnie spotkało go najgorsze nieszczęście świata. Zawsze tak miał, kiedy ktoś go budził.
– Bo idziemy do zoo, Koushi! – Tooru powiedział przesadnie podekscytowanym głosem. – Szybko wstawaj!
– Właśnie – poparła go uradowana Ines. – Musimy szybko wstawać.
– Przecież pandy nam nie uciekną...
– Tego nie wiesz – stwierdził Tooru, uśmiechając się pod nosem.
– Właśnie! Zoo! Zoo!
– Nie każ nam na siebie czekać, kochanie.
Tooru pocałował wciąż markotnego Koushiego w skroń, a potem wstał z łóżka. Skierował się prosto do ich przyległej bezpośrednio do sypialni łazienki.
– Ty obudź tego gbura, a ja idę do łazienki – poinformował Ines.
– Tak jest! Misja zaakceptowana.
Tooru zachichotał chicho, a następnie zniknął za drzwiami łazienki.
Dziś był jeden z tych rzadkich dni, kiedy wszyscy mieli wolne, dlatego zaplanowali wspólny wypad do zoo, żeby Ines mogła zobaczyć pandy i inne kreatury z całego świata. Oczywiście nie musieli spieszyć się tam z samego rana, ale kto byłby w stanie walczyć z entuzjazmem dziecka? Poza tym Tooru mimo wszystko cieszył się na ten wypad.
Kiedy wrócił do sypialni, zastał Koushiego i Ines siedzących obok siebie i rozmawiających o czymś żywo.
– Śniadanie? – zapytał.
– Tak, chodźmy jeść – odpowiedziała Ines od razu, zeskakując z łóżka i dołączając do Tooru, który szedł już do drzwi. Koushi również wstał z łóżka i zaczął za nimi iść dosłownie chwilę później.
We trójkę w dość rozbieżnych nastrojach zeszli na dół. Koushi bez słowa poszedł do kuchni i zaczął oceniać zawartość ich lodówki. Tooru i Ines w tym czasie rozgościli się na krzesłach przy blacie, intensywnie dyskutując na temat tego, dlaczego pingwiny nie latają.
– Co chcecie na śniadanie? – zapytał Koushi.
– Naleśniki – Ines i Tooru odpowiedzieli zgodnie.
CZYTASZ
My Lovesick Setters || OiSuga
FanfictionTrzecia i zarazem ostatnia część historii przedstawionej w opowiadaniach My Lonely Setter oraz My Lovely Setter (oba również u mnie na profilu). Czytanie tej części przed tamtymi mija się z celem i odbierze Ci masę frajdy, dlatego zachęcam do zapoz...