Tooru nerwowo przemierzał salon, przygryzając paznokieć kciuka i wpatrując się intensywnie w swoją komórkę. Kilkakrotnie starał się dodzwonić do Koushiego, ale każda z takich prób pozostawała bez odpowiedzi. Dopiero po jakimś czasie zorientował się, że jego mąż zostawił swój telefon z domu, więc nie miał szans na żaden kontakt z nim.
Robiło się coraz ciemniej, a on był coraz bardziej zmartwiony. To było niepodobne do Koushiego, żeby tak nagle znikać. Rozumiał, że się pokłócili, ale mógłby chociaż dać mu jakiś znak życia, żeby nie wariował tu w samotności. W otaczającej go ciszy jedyne dźwięki, jakie do niego docierały, to jego własnych kroków oraz odległy sygnał karetki.
Myślami wrócił do tego, co wydarzyło się kilkadziesiąt minut temu. Był zły na siebie, że nie zauważył tego, że Koushi dusił w sobie tak wiele negatywnych emocji. Był przekonany, że to naprawdę tylko niewielkie niezadowolenie z pracy i w życiu by się nie domyślił, że jego ukochanemu tak źle się żyje w Buenos Aires.
Teraz jednak to wszystko wydawało mu się śmiesznie oczywiste. Koushi czuł się samotny, kiedy miał tylko Tooru do towarzystwa, a jego jedyną rozrywką były sporadyczne wizyty Hinaty. Nawet ze swoimi przyjaciółmi z Tokio nie mógł się tak często kontaktować z uwagi na dużą różnicę czasu.
Jednocześnie Tooru był też na niego zły za to, jak go potraktował. Mógł tego nie rozumieć do tej pory, ale przecież obiecali sobie, że będą o wszystkim rozmawiać. Czy zrobił coś, przez co jego mąż myślał, że nie musi mu o tym mówić? Niczego takiego sobie nie przypominał.
To wszystko musiało się gromadzić w Koushim już od długich tygodni, a może nawet miesięcy i nie był pewien, co powinien z tym zrobić. Jak mógł pomóc ukochanemu? Jakie kroki powinien podjąć, żeby ratować ich małżeństwo?
Koushi miał prawdopodobnie depresję. Tooru nie znał się na tym, ale może potrzebna była wizyta u specjalisty. Chyba powinien porozmawiać o tym z mężem, kiedy wróci już do ich domu.
Niespodziewanie usłyszał sygnał swojej komórki i aż podskoczył, wyrwany nagle z zamyślenia. Przez absurdalnie długie sekundy łudził się, że to może Koushi znalazł sposób, żeby się z nim skontaktować. Niestety, zaraz po odebraniu okazało się, że to nie jego ukochany do niego dzwoni.
– Dobry wieczór – przywitała się jakaś kobieta po hiszpańsku. – Z tej strony Carmen Fina Rodríguez ze Szpitala Ogólnego Dr. Cosme Argerich w Buenos Aires. Czy dodzwoniłam się do pana Oikawy Tooru?
– Tak, zgadza się – odparł szatyn, lekko zaskoczony oficjalnym tonem nieznajomej oraz miejscem, z którego do niego dzwoniła.
– Jest pan mężem Oikawy Koushiego?
Tooru momentalnie cały się spiął. Dlaczego dzwonią do niego w sprawie Koushiego? I to jeszcze ze szpitala?
– Tak – odpowiedział ze ściśniętym gardłem.
– Dziś w godzinach wieczornych wydarzył się wypadek i pański mąż został do nas przewieziony karetą z poważnymi obrażeniami całego ciała. W tym momencie jest operowany, a my jako szpital mamy w obowiązku poinformować o tym najbliższą rodzinę.
Tooru słyszał, jak kobieta do niego mówi, ale nie docierał do niego sens słów. Jaki wypadek? Koushi jest operowany? Przecież ta cała Carmen nie wie, o czym mówi. To jakaś pomyłka. Oni się tylko pokłócili, nie było żadnego wypadku. Koushi zaraz wróci do domu. Może wciąż będzie na niego zły, ale usiądą na spokojnie i wszystko sobie wyjaśnią...
– Proszę pana? – w jego myśli wdarł się irytujący głos kobiety.
– Tak... Ja... Tak...
– Czy powinnam poinformować o zdarzeniu jeszcze jakiś członków rodziny? – zapytała Carmen spokojnym tonem.
CZYTASZ
My Lovesick Setters || OiSuga
FanfictionTrzecia i zarazem ostatnia część historii przedstawionej w opowiadaniach My Lonely Setter oraz My Lovely Setter (oba również u mnie na profilu). Czytanie tej części przed tamtymi mija się z celem i odbierze Ci masę frajdy, dlatego zachęcam do zapoz...