– Wróciłem! – Koushi krzyknął w głąb mieszkania.
– Witaj w domu, kochanie – odpowiedział mu głos Tooru z kuchni. – Zaraz będzie obiad, więc zapraszam.
Koushi uśmiechnął się słabo pod nosem, a następnie wszedł do gabinetu po lewo, żeby zostawić tam swoją torbę ze stertą niesprawdzonych sprawdzianów. Później poszedł do łazienki naprzeciwko, żeby móc umyć ręce. Po tych wszystkich zabiegach dołączył do swojego męża, który w tym momencie w swoim fartuszku kładł parujące potrawy na ich jadalniany stół. Zaszedł go od tyłu, objął w pasie, a następnie pocałował w policzek, unosząc się lekko na palcach.
– A co to tak pięknie pachnie? – zapytał, patrząc nad ramieniem Tooru.
– To tylko puchero oraz duszona ryba z ryżem i miso.
No tak, chyba tylko Tooru z taką swobodą łączył typową argentyńską zupę z tradycyjnym daniem japońskim. Fantazji to zdecydowanie nie można było mu odmówić.
– Postarałeś się – skomentował Koushi.
– Wiadomo.
Tooru odwrócił się w stronę Koushiego, nie kryjąc swojego zadowolonego uśmieszku, a następnie pocałował go krótko w usta.
– Siadaj i jedz, zanim ostygnie – polecił.
– Jasne.
Koushi zajął jedno z miejsc przy stole w czasie, kiedy Tooru zdjął z siebie swój błękitny fartuszek z napisem Kiss the Cook, a następnie przewiesił go przez oparcie jednego z wolnych krzeseł. Z niezmiennym, dumnym uśmieszkiem usiadł wreszcie naprzeciwko Koushiego.
– Smacznego!
– Smacznego.
Mężczyźni zabrali się za jedzenie, a Koushi w myślach złożył krótką modlitwę dziękczynną za męża, który potrafi tak dobrze gotować i nawet czeka na niego z obiadem po całym dniu pracy. Chyba tylko to pozwalało mu jeszcze całkowicie nie zwariować. Tylko Tooru sprawiał, że był w stanie normalnie funkcjonować w tym parnym i dusznym kraju na drugim końcu świata.
– Jak było na treningu?
Tooru przełknął swoją zupę.
– W porządku. Ci dwaj nowicjusze już się zaklimatyzowali w drużynie, a mi się udało ostatnio naprawdę dobrze zgrać z Rodrigo. Myślę, że mamy naprawdę duże szanse w tegorocznej lidze.
– To dobrze. – Koushi uśmiechnął się bez przekonania, jednak wciąż miło i uprzejmie.
– Poza tym razem z Diego, Rodrigo i kilkoma innymi chłopakami z drużyny wychodzimy jutro na miasto.
– Oh...
– Nie powinien jednak wrócić zbyt późno, bo następnego dnia przecież mamy trening. W końcu zbliża się kolejny mecz wyjazdowy i to tym razem w Brazylii.
– W Sao Paulo? – zapytał Koushi, patrząc na łyżkę w swojej dłoni i obracając ją między palcami.
– Nie, w Rio. Dlatego nie będę miał okazji spotkać się z Shoyo – odpowiedział Tooru z widocznym żalem.
– Rozumiem.
– A co u ciebie w pracy?
Koushi zawahał się i na moment przestał bawić się łyżką w swojej dłoni.
– W porządku.
Tooru popatrzył na niego dziwnie, marszcząc brwi. Koushi tymczasem spiął się lekko, widząc, że jego mąż stał się podejrzliwy. Zwykle przecież nie zauważał, że Koushi nie tryska entuzjazmem, kiedy musi mówić o swojej pracy.
CZYTASZ
My Lovesick Setters || OiSuga
FanfictionTrzecia i zarazem ostatnia część historii przedstawionej w opowiadaniach My Lonely Setter oraz My Lovely Setter (oba również u mnie na profilu). Czytanie tej części przed tamtymi mija się z celem i odbierze Ci masę frajdy, dlatego zachęcam do zapoz...