Wzruszenie

86 10 6
                                    

Tooru i Ines już drugą godzinę wędrowali po centrum handlowym w poszukiwaniu idealnych prezentów świątecznych. Na szczęście mieli dzisiaj dużo wolnego czasu, ponieważ Koushi od rana miał terapię, a potem szedł do pracy w swojej szkółce językowej. Był to więc idealny moment na zakup prezentu dla niego. Tooru oczywiście wykorzystał tę możliwość i w papierowej torbie miał już smartwatcha dla ukochanego oraz całkiem drogie perfumy. Nie bardzo drogie, bo Koushi nie lubił takich prezentów, ale wciąż nie żałował na niego pieniędzy.

Ines dla swojego opiekuna wzięła koszulkę z gangiem Squirtle, który oboje pokochali podczas oglądania anime o pokemonach. Poza tym zobowiązała się narysować dla Koushiego również kartkę świąteczną, w której umieści (przy drobnej pomocy Tooru) życzenia w języku japońskim.

Tooru nieskromnie uważał, że ich prezenty są idealne.

– Masz ochotę teraz coś zjeść, In-chan? – zapytał swoją podopieczną tuż po tym, jak wyszli ze sklepu z przyborami papierniczymi.

– Tak, zgłodniałam. Zakupy są bardziej męczące, niż myślałam.

Tooru roześmiał się, a potem chwycił Ines za rękę i zaprowadził ją do lokalu w centralnej części galerii, gdzie mogli samemu wybrać zestaw obiadowy, a potem zapłacić jedynie za jego wagę.

W tym roku Tooru miał do rozegrania jeszcze tylko jeden mecz w barwach CA San Juan, a później miał już przerwę świąteczno-noworoczną. Z Hinatą umówili się, że polecą do niego 21 grudnia, a później spędzą razem Wigilię oraz Nowy Rok. Oczywiście Shoyo zaoferował im nocleg w swoim domu niedaleko plaży, gdzie miał aż cztery sypialnie. Cóż, zdecydowanie nie wiodło mu się źle w tej jego Brazylii.

– Jedz, Tooru, bo ci ostygnie – poleciła Ines, wyrywając Tooru z jego brazylijskich myśli.

– Jesteś moją mamą, In-chan? – zażartował szatyn, ale posłusznie zabrał się za swój posiłek.

– Nie, ale mogę naskarżyć na ciebie Koushiemu.

– In-chan! – Tooru chwycił się za serce. – To bardzo poważna groźba. Jestem wstrząśnięty.

– Bo Koushi zawsze się martwi o to, jak się odżywiasz. Nie martw Koushiego, Tooru.

Tooru uśmiechnął się łagodnie. To zawsze było dla niego niesamowicie rozczulające, kiedy Ines wykazywała taką troskę o swojego opiekuna. Nie dało się zaprzeczyć, że musi go bardzo kochać. Absolutnie się temu nie dziwił.

– Nie będę – obiecał.

– To dobrze.

Przez chwilę jedli w milczeniu, obserwując innych klientów centrum handlowego, którzy mijali ich dwuosobowy, okrągły stolik. Po posiłku prawdopodobnie będą już wracać do domu, gdzie ukryją prezenty przed Koushim, żeby wręczyć mu je dopiero na święta.

– Tooru – rozmyślania Tooru przerwał niepewny głos Ines.

– Tak?

– Chciałam cię o coś zapytać.

– W takim razie śmiało.

Ines przez chwilę wierciła się na swoim krześle, wyraźnie unikając patrzenia na swojego opiekuna. Tooru cierpliwie czekał, aż w końcu dziewczynka będzie gotowa powiedzieć mu, co aż tak zaprzątało jej myśli. Znał już ją na tyle, że nie spodziewał się niczego banalnego.

– Czy... – Ines zaczęła, ale zawahała się. W końcu podniosła głowę i spojrzała swoimi brązowymi oczami w równie brązowe oczy Tooru. Tooru zauważył nieoczekiwanie, że była to jedyna fizyczna cecha, która łączyła ją z nim oraz Koushim.

My Lovesick Setters || OiSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz