Po prostu mnie kochaj cz. I Rozdział 11

13.3K 288 35
                                    

NELA

Po wyjściu chłopaków, rozmawiałyśmy jeszcze chwilę z Laurą. Kiedy stwierdziłyśmy, że wypadałoby coś zjeść, poszłyśmy do kuchni gdzie zastałyśmy Daniele. Zjadłyśmy późny obiad i chwilę poplotkowałyśmy we trójkę. Gosposia nie omieszkała wspomnieć, że ja i Massimiliano tworzymy piękną parę. Nie wiem dlaczego, ale tam w altanie potrzebowałam jego bliskości i nie ukrywam, podobało mi się. Tak, wiem. Porwał mnie i nie pozwala wyjść z domu, jednak z drugiej strony, co czekało by mnie w moim dawnym życiu? Przyłapywałam się na tym, że nie chciałam już wracać do domu. Tak naprawdę nie było nic, do czego mogłabym wrócić, poza Moniką oczywiście. Może kiedyś uda mi się ją do siebie sprowadzić. Tutaj czułam się bezpiecznie, zyskałam nową przyjaciółkę, z którą Mon również by się świetnie dogadała. Dla nas obu byłoby to najlepsze rozwiązanie. 

Coraz częściej myślałam też o Massimiliano. Z jednej strony byłam na siebie wściekła, że w tak krótkim czasie i w takim warunkach, byłam wstanie poczuć coś do mężczyzny. Jednak z drugiej strony, dlaczego miałabym sobie odmawiać. Skoro już się tutaj znalazłam i to z woli czarnookiego, który sam zechciał mnie mieć, mogłabym spróbować. Nie oszukujmy się. To wysoki, przystojny i umięśniony mężczyzna, w dodatku włoch. Spełnienie marzeń każdej kobiety. Ciekawe jakim jest kochankiem. Wszystko super, tylko ta mafia. Nie wiem jak to wyglądało wcześniej, ale mam nadzieję, że nie będzie przychodził do domu zakrwawiony, z ranami po kulach czy ostrych narzędziach. Już i tak przeraża mnie to, że chodzi z bronią za paskiem od spodni. Tutaj chyba nie jest mu potrzebna, co? 

 - Lauro, mogę Cię o coś zapytać? - pytam nieśmiało dziewczynę kiedy siedzimy już na sofie w salonie.

 - Pytaj o co chcesz. - uśmiecha się.

 - Nie wiem jak zacząć... - jąkam się. - Czy Massimiliano wrócił kiedyś ranny z takiej pilnej sprawy jak dzisiaj? Wiesz, chodzi mi o tą całą mafię, bo domyślam się, że ten telefon właśnie tego dotyczył. - Laura obserwuje mnie chwilę, jakby zastanawiała się ile może mi powiedzieć, albo ile będę w stanie usłyszeć.

 - Nel, świat w którym żyjemy, i w którym się pojawiłaś nie jest łatwy, a tym bardziej bezpieczny. Mój brat jako szef mafii odpowiada za wiele rzeczy. Na pewno powiedział Ci, że zabił nie jednego człowieka. I nie jednego jeszcze zabije. Jest najbardziej narażony, jak i jego najbliższa rodzina. Chroni nas na wszelki możliwy sposób i może tego nie widzisz, ale wszędzie jest pełno ochrony, a w domu i wokół niego są zamontowane kamery. Massimiliano ma dużo sojuszników, a jeszcze więcej wrogów. To oni czyhają na okazję, żeby uderzyć mojego brata w czuły punkt, którym jestem ja i Alessandro, a teraz również Ty. Nie wychodzimy z domu nie dlatego, że on ma taki kaprys, tylko dla naszego bezpieczeństwa. Nie mam przyjaciół, dlatego cieszę się, że pojawiłaś się Ty. I odpowiadając na Twoje pytanie: tak, Massimiliano nie raz wrócił z raną na ciele. Wracał też cały we krwi kiedy torturował ludzi, z których wyciągał informacje na temat swoich wrogów. Jak się domyślasz nie jest to takie proste, dlatego moi bracia muszą przy tym trochę pobrudzić sobie ręce. Dwa lata temu Massimiliano ledwo uszedł z życiem. - mówiąc ostatnie zdanie spojrzała na widok za oknem, jakby wróciła myślami do tego zdarzenia. - Razem z Alessandro byli na jakieś akcji. Nigdy mnie to nie interesowało, więc nie pytałam o co chodziło. Zginęło wtedy dużo jego ludzi, w tym prawie mój brat. Massimiliano tak się spieszył twierdząc, że oni nie mogą znowu uciec, bo to ich ostatnia szansa, że zapomniał założyć kamizelki kuloodpornej. W szpitalu okazało się, że kula na szczęście ominęła serce, jednak przez dwa miesiące przebywał w śpiączce. To był okropny czas i mam nadzieję, że już nigdy się nie powtórzy. - wróciła wzrokiem do mnie i delikatnie się uśmiechnęła. - Musisz przyzwyczaić się do widoków krwi, bo Twój przyszły mąż nie będzie Cię nimi oszczędzał. A jeśli kiedykolwiek znajdziesz się w sytuacji, kiedy przy Tobie będzie musiał zabić człowieka, nie stawaj mu na drodze. Jeśli nie będziesz chciała na to patrzeć, po prostu się odwróć. Jest wtedy jak w transie, pozbawiony wszelkich emocji i uczuć. - kończy swoją wypowiedź. Nie wiem co mam powiedzieć. Jak mam się zachować kiedy wróci cały we krwi mając świadomość, że jest ranny albo co gorsza, że ma na sobie krew innego człowieka. Nie przepadam za widokiem krwi, zresztą chyba jak każdy. 

Mój wzrok pada na fortepian stojący w rogu salonu. Od razu przypomina mi się jak tata uczył mnie grać na tym instrumencie. Mama opowiadała mi, że już od urodzenia mu towarzyszyłam. Podobno kiedy płakałam, tata grał mi na fortepianie i od razu się uspokajałam. Później, kiedy podrosłam, sama zaczęłam grać. Każdą wolną chwilę poświęcałam temu zajęciu, oczywiście pod czujnym okiem rodzica. Uwielbiałam ten wspólnie spędzany czas. 

 - Mogę zagrać? - pytam dziewczynę po dłuższej chwili. Przez moment jakby nie wiedziała, o co mi chodzi. Odwróciła się i spojrzała na fortepian.

 - Umiesz na tym grać? - pyta zaciekawiona. Kiwam głową z uśmiechem. - Jasne, chętnie posłucham. - uśmiecha się szeroko. Wstaję z sofy i podchodzę do fortepianu. Muskam delikatnie klawisze, po czym siadam na stołku. 

 - Masz jakąś swoją ulubioną piosenkę? - pytam Laurę. Ta podchodzi do mnie i siada w fotelu po mojej prawej stronie. 

 - Zagraj coś od siebie. - odpowiada.

Nie zastanawiam się długo. Zamykam oczy i pierwsze dźwięki Tears of a Silent Heart wychodzą spod moich palców. Nauczyłam się tej piosenki po śmierci brata i zawsze kiedy ją grałam, przypominały mi się wspólnie spędzone chwile. Tak samo jest teraz. Kiedy kończę, otwieram oczy i widzę łzy w oczach Laury.

  - To było takie piękne i wzruszające. Jesteś wspaniała. - mówi. Uśmiecham się nieśmiało do dziewczyny.

 - Nikt nigdy jeszcze nie grał w tym domu. Ten fortepian stał tu tylko dla ozdoby, aż do dzisiaj. - dobiega nas głos zza moich pleców. Odwracam się i widzę Daniele, również ze łzami w oczach. - Masz ogromny talent. Proszę, zagraj coś jeszcze dziecko. - mówi i przysiada na boku fotela przy Laurze. Tym razem postanowiłam zagrać melodię wymyśloną przez mojego ojca, którą zdążył nauczyć mnie przed śmiercią. Ponownie zamknęłam oczy i wróciłam wspomnieniami do dnia, kiedy kierował moimi palcami po klawiszach. Zawsze mnie uczył w ten sposób. Kiedy widział, że już mniej więcej pamiętam kolejne ruchy, stawał z boku i mnie obserwował. I choć nie wiem, jak bardzo musiałabym się starać, nigdy go nie pobiję. Był w tym najlepszy. Kończę słysząc oklaski. Otwieram oczy i widzę dwie kobiety, które uśmiechają się do mnie szeroko, jednak to nie one klaskają. Odwracam się i widzę Massimiliano i Alessandro stojących w wejściu do salonu, którzy również się do mnie uśmiechają. 

 - Nie pochwaliłaś się szwagierko, że potrafisz grać. Kolejny raz mi zaimponowałaś. - odzywa się młodszy z braci, po czym oboje do nas podchodzą.

 - Dziękuję. - odpowiadam nieśmiało i spoglądam na Massimiliano. - Nie jesteś zły? - pytam.

 - Co to za pytanie? Oczywiście, że nie. Wyglądałaś jak anioł. - ostatnie zdanie szepcze mi do ucha na co się czerwienię. - Możemy porozmawiać na osobności? - pyta prostując się.

 - Jasne. - wstaję ze stołka i idę za nim na taras.

 - Mam coś co należy do Ciebie. Chcę Ci to oddać. - mówi kiedy jesteśmy już na zewnątrz. Wyciąga z kieszeni marynarki mój telefon i podaje mi go. - Masz tam zapisane numery do mnie, Alessandro i Laury, jak również telefon do domu i Fabio, mojego zaufanego człowieka w razie potrzeby. Resztę usunąłem, poza numerem do Moniki. Proszę jednak, żebyś nie wykorzystała mojej dobroci przeciwko mnie. Nawet jeśli zwrócisz się do kogoś o pomoc, nikt się tu nie pojawi. - ostrzega mężczyzna.

 - Dziękuję. - mówię i rzucam się na niego mocno przytulając. Massimiliano przez chwilę nie reaguje, jednak nie trwa to długo i przygarnia jeszcze bardziej do siebie.

 - Nie ma za co kochanie. - mówi i czule całuje we włosy. Stoimy tak chwilę, po czym delikatnie wyswobadzam się z jego objęć.

 - Mogę do niej zadzwonić? - pytam z nadzieją, patrząc mężczyźnie prosto w oczy. Ten uśmiecha się szeroko i podnosi rękę do mojej twarzy głaszcząc policzek.

 - Właśnie po co Ci go oddałem. - odpowiada. Jeszcze raz mu dziękuję dając buziaka w policzek i pędzę do swojego pokoju, żeby w końcu porozmawiać z moją najlepszą przyjaciółką.






Po prostu mnie kochajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz