Po prostu mnie kochaj cz. I Rozdział 6

16.5K 363 87
                                    

MASSIMILIANO

Siedzę w gabinecie i myślę jak to wyjaśnić Nel. Muszę powiedzieć jej wszystko, łącznie z powiązaniem z mafią. Obawiam się, że tych informacji będzie za dużo jak na pierwsze spotkanie, jednak muszę być z nią szczery od samego początku. Jeśli to ma się udać, musi wiedzieć wszystko. Chciałbym, żeby się do mnie przekonała i zbliżyła. W przeciwnym razie siłą zaciągnę ją do ołtarza, mówi się trudno.

Słyszę ciche pukanie do drzwi, a po chwili wchodzącą Daniele.

 - Przeszkadzam? - nie czekając na odpowiedź siada na przeciwko mnie. - Wracam właśnie od Neli. Pytała, czy ktoś z nią w końcu porozmawia. Powiedziałam, że dzisiaj ktoś przyjdzie do niej. Przepraszam. Wiem, że nie powinnam, ale biedna płakała, a ja nie miałam serca znowu odpowiadać jej wymijająco.

 - Nic się nie stało, Daniele. W sumie to dobrze, że jej powiedziałaś. Przynajmniej będzie przygotowana na tą rozmowę. Ciężko mi to mówić, ale obawiam się jej reakcji. - przyznaję. Co za ironia. Potrafię zabić człowieka i nie czuć kompletnie nic, a boję się tego jak zareaguje drobna kobieta.

 - Najważniejsza jest szczerość, synu.  Ona ma prawo znać prawdę. Powiedz jej wszystko, co masz do powiedzenia i odpowiedz na wszystkie pytania. Później daj jej trochę czasu na przetrawienie tych wiadomości. Ja jej w tym pomogę. - mówi kobieta uśmiechając się do mnie.

Wstaję z fotela, podchodzę do niej i daję buziaka w czoło.

 - Dziękuję Daniele, jesteś najlepsza. Idę do niej.

Wychodzę z pomieszczenia, wchodzę po schodach po czym kieruję się do pokoju brunetki. Staję przed drzwiami, biorę głęboki oddech i pukam delikatnie do drzwi. Nie czekając na zaproszenie, naciskam klamkę. Kazałem Daniele zostawić otwarte drzwi. Po dzisiejszej rozmowie chcę dać dziewczynie trochę swobody. Wchodzę do pokoju, a mój wzrok od razu wędruje w stronę kobiety, która stoi do mnie plecami, wpatrując się w widok za oknem.

 - Witaj Nel. - odezwałem się. Chociaż mógłbym jeszcze trochę popatrzeć na tą piękną istotę. Jednak jakoś trzeba zacząć tę rozmowę. Dziewczyna pomału odwraca się w moją stronę, a kiedy jej wzrok pada na mnie, jej oczy robią się ogromne. Aż tak strasznie wyglądam?

 - Musimy porozmawiać. Może usiądziemy? - pytam wskazując łóżko. Kobieta nie reaguje i nadal stoi w miejscu. Podchodzę do niej i staję na wyciągnięcie ręki. Z bliska jest jeszcze piękniejsza. Zaokrąglona w odpowiednich miejscach, z długimi jeszcze mokrymi zapewne po kąpieli włosami i tymi oczami jak ocean wygląda jak bogini. Patrzymy na siebie dłuższą chwilę, po czym chwytam ją delikatnie za przedramię. Wzdryga się na mój dotyk i wyrywa rękę z uścisku. Odsuwa się krok w tył ciągle na mnie patrząc, a po chwili kieruje się w stronę łóżka. Siada na krawędzi i zaczyna bawić się palcami. Idę w jej ślady siadając po drugiej stronie łóżka, dając jej tym samym trochę przestrzeni.

 - Możesz mi powiedzieć co tutaj robię? - zadaje pytanie, które z ledwością dosłyszałem.

 - Właśnie po to do Ciebie przyszedłem. - mówię poprawiając się nieznacznie na miejscu, po czym kontynuuję. -  Nazywam się Massimiliano Gennaro. Jestem właścicielem firmy deweloperskiej R.Gennaro, którą odziedziczyłem po moim zmarłym ojcu Riccardo Gennaro. Moja matka, Cecilia, zmarła kiedy byłem dzieckiem. Daniele, którą już poznałaś, wychowywała mnie i moje młodsze rodzeństwo, Alessandro i Laurę. Jestem również szefem mafii. - na te słowa kobieta podniosła gwałtownie głowę i spojrzała na mnie ze strachem w oczach.  

 - Nie bój się mnie. Nigdy Cię nie skrzywdzę. - zapewniłem ją. - Musisz wiedzieć, że jestem facetem, który nie okazuje uczuć. Przetrzymuję i torturuję ludzi. Zabijam bez skrupułów. Od jednego mojego słowa bądź ruchu zależy czyjeś życie. Nie handluję ludźmi ani narkotykami, wręcz przeciwnie. Nasza organizacja zajmuje się udaremnianiem tego typu zdarzeń.  Jestem bezdusznym i bezwzględnym człowiekiem Nel. Nie toleruję kłamstwa oraz zdrady. Zdrajców karzę w najgorszy możliwy sposób. Umierają w męczarniach. -  mówię to wszystko patrząc w piękne oczy brunetki , w których widzę przerażenie. Dobrze wiedziałem, że tak będzie, jednak ona musi zdać sobie sprawę z tego kim jestem i w jakim świecie się znalazła.

 - Chcesz wiedzieć, dlaczego Cię tutaj sprowadziłem. Powiem wprost. Jesteś tutaj, ponieważ za trzy miesiące zostaniesz moją żoną. 

Dziewczyna zerwała się z łóżka i ciągle na mnie patrząc, cofa się w róg pokoju. 

  - Dlaczego ja? - pyta szeptem.

 Westchnąłem. Dobrze wiedziałem, że nie ucieszy się na moje słowa. Nie przywykłem do tego, żeby tłumaczyć się komuś z moich decyzji. Jednak ta sprawa niestety tego wymaga.  Wstałem z łóżka i zacząłem kierować się w jej stronę. 

 - Stój! Nie podchodź do mnie, proszę.  - powiedziała łamiącym głosem. Zatrzymałem się w miejscu obserwując dziewczynę.

 - Nie bój się mnie. Nie zrobię Ci krzywdy.  Przy mnie jesteś bezpieczna. - zapewniałem.

 - Wypuść mnie. - powiedziała twardo.

 - Nie mogę tego zrobić.

 - Nie możesz mnie przetrzymywać.

 - Owszem, mogę. I właśnie to robię. - oświadczyłem.

 - Błagam Cię. Nic Ci przecież nie zrobiłam. A nawet jeśli jakimś cudem jednak tak, to przepraszam. Nikomu o niczym nie powiem, przysięgam. - błaga, a z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Coś zakuło mnie w sercu na ten widok. 

 - Nel, kochanie. Wiedz, że już nigdy Cię nie wypuszczę. Za trzy miesiące weźmiemy ślub i zostaniesz już ze mną na zawsze. Musisz się z tym pogodzić, bo zdania nie zmienię. - oznajmiłem, po czym zacząłem kierować się w stronę wyjścia z pokoju. Zabrzmiało to dość ostro, jednak nie miałem wyboru.

 - Jak można być tak okrutnym człowiekiem. - zatrzymałem się w pół kroku na te słowa i odwróciłem się do niej. Podeszła do mnie blisko i ze złością zadarła głowę do góry, żeby móc spojrzeć mi w oczy.  - Kim trzeba być, żeby odbierać komuś dotychczasowe życie.  Nie masz takiego pierdolonego prawa! 

O proszę, dziewczyna ma języczek. Nawet mi się to podoba.

 - Jestem Bossem. Donem. Mogę robić co mi się podoba i nikt nie ma prawa kwestionować moich decyzji. Chciałem Cię mieć tylko dla siebie i mam.

 - Nie wiem czy bardziej się Ciebie boję czy nienawidzę. - oznajmiła po chwili ciszy.

 - Musisz przyjąć do wiadomości to, że już tu zostaniesz i to jako moja żona. Czy to Ci się podoba czy nie. Nie obchodzi mnie Twoje zdanie. 

 - Nie ma takiej opcji! Możesz o tym zapomnieć!  - krzyczy mi prosto w twarz.

Odważna, nie powiem. Po tym, co jej wyznałem na temat mafii i mojej osoby, nie boi mi się sprzeciwiać patrząc prosto w oczy.

 - Pamiętaj mała, że cholernie źle znoszę sprzeciw, więc na przyszłość radzę Ci tego nie robić. -powiedziałem z lekkim uśmiechem na twarzy.

 - Jesteś nienormalny. - syczy - Jesteś aż tak beznadziejny, że nie możesz normalnie znaleźć sobie żony tylko musisz ją porywać?!

Uśmiech szybko znika z mojej twarzy i zastępuje go lekkie wkurwienie. Łapię ją za ramiona i przybliżam do siebie tak, że nasze nosy niemal się ze sobą stykają.

 - Słuchaj mnie uważnie. - zaczynam tonem nie znoszącym sprzeciwu. -  Trochę bawi mnie Twoja odwaga i cięty języczek, ale moja cierpliwość ma swoje granice. Chyba nie chcesz się przekonać do czego jestem zdolny, kiedy ktoś mnie bardzo zdenerwuje, prawda? - pytam a dziewczyna przełyka głośno ślinę.  - Tak myślałem. 

Odsuwam ją od siebie z chytrym uśmiechem i idę w stronę wyjścia. Przystaję jeszcze na chwilę przy drzwiach i odwracam się w stronę kobiety. 

 - Drzwi zostaną otwarte. Możesz teraz chodzić po posiadłości i ogrodzie.  Jednak pamiętaj. Na każdym rogu stoją moi ludzie. Bez mojej zgody nikt nie może tutaj wejść ani wyjść. Więc nawet nie próbuj uciekać. Nic to nie da, a mogą spotkać Cię tylko niemiłe konsekwencje. - kończę swoją wypowiedź po czym nie czekając na reakcję kobiety, wychodzę. 


Po prostu mnie kochajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz