Po prostu mnie kochaj cz. I Rozdział 18

11.4K 256 16
                                    

MASSIMILIANO

Gdy auta zatrzymały się pod budynkiem, gdzie była moja kobieta wszystko działo się bardzo szybko. Mimo mojego aktualnego, małego kalectwa zabijałem wszystkich, którzy po drodze się napatoczyli. Kiedy cała grupa ludzi Diego leżała martwa, rzuciłem się biegiem w poszukiwaniu Neli. Zaglądałem do wszystkich pomieszczeń, kiedy zostały tylko jedne drzwi. Kopnąłem je z całej siły, a to co zobaczyłem sprawiło, że moje wkurwienie osiągnęło najwyższy poziom. 

 - Odsuń się od niej. - warknąłem w jego stronę. Chciałem oddać strzał, jednak bydlak zasłonił się kobietą. 

Później wszystko działo się szybko. Nela wyrwała mu się upadając zakrwawiona na podłogę. Oddałem strzał w kierunku mężczyzny, jednak nie był on śmiertelny. Z przyjemnością zajmę się nim później za to, co jej zrobił.

Podbiegłem do kobiety drąc się na moich ludzi, żeby wezwali pomoc i uwolnili jej ręce. Jej rana na szyi wyglądała poważnie, traciła dużo krwi. Błagałem ją, żeby nie zamykała oczu i została ze mną, jednak coraz trudniej było jej oddychać. Kiedy straciła przytomność, a jej ręce zostały uwolnione, uniosłem delikatnie jej wiotkie ciało i wyniosłem z budynku. W tym samym momencie podjechała karetka. Podszedłem do ratowników, kładąc ostrożnie Nelę na noszach. Jeden z nich zapiął jej ciało pasami, a po chwili była już w karetce.

 - Jadę z wami. - oznajmiłem i zająłem miejsce przy mojej kobiecie. 

 - Zajmę się wszystkim i przyjadę. - zakomunikował Alessandro zanim drzwi karetki zostały zamknięte, a my ruszyliśmy w stronę szpitala. 

***

 - Co z nią doktorze? - zapytałem starszego lekarza, kiedy wyszedł z sali, w której leżała Nela.

 - Rana była poważna, jednak nie na tyle, aby zaszkodzić jej zdrowiu. Zszyliśmy ją. Na razie nie jest w stanie sama oddychać, dlatego jest podłączona do respiratora. Straciła też dużo krwi i jest bardzo słaba. Musi dużo odpoczywać. - wyjaśnił lekarz.

 - Mogę ją zobaczyć? - zapytałem Palettiniego.

 - Massimiliano. - westchnął - Tylko dlatego, że się znamy pozwolę Ci do niej wejść.

 - Dobrze wiesz, że wszedłbym tam bez twojej zgody, Angelo. Zapytałem z uprzejmości. - mrugnąłem do niego, na co on prychnął.

 - Jasne. - odpowiedział i odszedł.

Pchnąłem po cichu drzwi i zobaczyłem Nele. Leżała taka drobna w białej pościeli, a jej długie włosy były rozłożone wokół jej głowy. Na twarzy miała maseczkę, która pomagała jej oddychać. Usiadłem na krześle obok niej i chwyciłem jej małą, zimną dłoń w swoją. Spojrzałem na jej twarz, gdzie pod okiem znajdował się duży siniak. Nigdy nie płakałem, jednak widząc ją w takim stanie poczułem łzy pod powiekami. 

 - Przepraszam Cię kochanie. To co się stało, to moja wina. Nie powinienem na to pozwolić. Wybacz mi, proszę.

Zabiję skurwiela. Połamię mu wszystkie kości. Nie miał prawa jej dotknąć. Najpierw zajmę się tą kanalią Marco. Diego uciekł, jednak i na niego przyjdzie czas. Zapłaci mi za wszystko. Naraził na niebezpieczeństwo moją niczemu winną kobietę.  Zachowuje się jak tchórz. Nie ma odwagi stanąć ze mną do walki, tylko porywa bliską mi osobę. Musiał wiedzieć, że się tam pojawię i dlatego zdążył zwiać. 

Mam ochotę coś rozjebać. A najlepiej tą gnidę Marco. Wyciągam telefon z kieszeni spodni i wybieram numer Alessandro nie spuszczając wzroku z Neli. Odbiera po drugim sygnale.

 - Co z nią? - pyta od razu.

 - Rana została zszyta. Straciła dużo krwi i nie oddycha sama. - mówię szybko to, co przekazał mi lekarz. - Jak sytuacja na miejscu?

 - Po Diego ani śladu.  Znowu nieźle się ukrył. Za to nasz kolega czeka już na Ciebie w magazynie.

 - Zaraz tam będę. - mówię i się rozłączam.

 - Wszyscy zapłacą za to, co ci zrobili. Przysięgam.

Całuję ją w dłoń, którą trzymam i odkładam ją delikatnie. Głaszczę ją jeszcze po włosach, składając czuły pocałunek na czole i wychodzę z sali. Kiwam na dwóch moich ludzi stojących przed drzwiami i kieruję się w stronę parkingu. Dla bezpieczeństwa kazałem im pilnować Neli.

Wsiadłem szybko do podstawionego samochodu, zapiąłem pas i z piskiem opon ruszyłem z miejsca. Wyjechałem na główną drogę kierującą w stronę wyjazdu z miasta. Kiedy przed oczami pojawia mi się obraz Neli z nożem przy szyi, przyciskam gaz do podłogi. Znałem tą trasę na pamięć i jechałem jak na autopilocie, by w końcu zjechać z drogi i wjechać do lasu. Po chwili zaparkowałem auto na prywatnym terenie, na którym znajdował się magazyn i od razu udałem się do środka. Nie witając się z nikim podszedłem szybko to przywiązanego do krzesła Marco i powaliłem go mocnym uderzeniem w szczękę.

 - Ty skurwielu! Rozpierdolę Cię. - wysyczałem.

Usiadłem na nim i zacząłem okładać go pięściami po ryju, przelewając tym samym na niego całą złość, która we mnie siedziała. Z jego twarzy wszędzie lała się krew, a mimo tego ten gnój uśmiechał się ukazując czerwone zęby. To jeszcze bardziej mnie nakręciło i zacząłem go na przemian walić pięścią i uderzać jego głową o posadzkę. Lekko zdyszany wstałem z niego i ściągnąłem z siebie marynarkę, rzucając ją gdzieś w kąt. Podszedłem do stołu z narzędziami i wziąłem w ręce ogromny młot. Wróciłem do tego skurwiela i stanąłem nad nim.

 - Rozwiążcie go! -rozkazałem. 

Moi ludzie szybko podeszli i odwiązali mu ręce i nogi, zabierając ze sobą krzesło. Marco podniósł się na kolana, a ja tylko na to czekałem. Zrobiłem zamach i z całą siłą uderzyłem go młotem w brzuch łamiąc mu żebra. Wydarł się głośno z bólu, łapiąc się w miejsce uderzenia i przewrócił na bok twarzą w moją stronę. Kopnąłem go tak, że obrócił się na plecy i położyłem mu młot na szyi lekko dociskając. 

 - Dotknąłeś mojej kobiety. Teraz za to zapłacisz. - powiedziałem i mocniej docisnąłem główkę młota. 

 - Suka ma niezłe ciało. Byłem już blisko. Gdybyś nam nie przerwał, ostro bym ją wyruchał. - powiedział ten skurwiel, ledwo łapiąc powietrze.

 - Coś Ty kurwa powiedział?! - wydarłem się. Nie zdążył odpowiedzieć, bo w tej chwili zacząłem z całej siły okładać go narzędziem. Nie patrzyłem nawet gdzie uderzam. Wpadłem w furię. Odrzuciłem młot i usiadłem na nim, okładając go pięściami po twarzy.

 - Uspokój się kurwa! - krzyknął Alessandro, odciągając mnie od niego. Wstałem gwałtownie i chwyciłem go za kołnierz koszuli. Nic do mnie nie docierało.

 - Massimiliano, uspokój się. - powtórzył mój brat, tym razem spokojniej. Zamrugałem kilka razy i kiedy dotarło do mnie co robię, puściłem go szybko odskakując. Wziąłem kilka głębszych wdechów i dopiero teraz poczułem ostry ból w prawej ręce.

 - Musisz iść do szpitala. Muszą wyciągnąć ci kule i opatrzeć rany. - powiedział Alessandro podchodząc do mnie.

 - Znowu to zrobiłem.. - mruknąłem w stronę brata.

 - Stary, wyluzuj. Nic mi nie jest, w porównaniu do niego. - kiwnął głową w stronę Marco. 

Zerknąłem na truchło leżące niedaleko. Był cały we krwi, a twarz miał tak obitą, że nikt nie byłby w stanie go rozpoznać.

 - Spalcie tego skurwiela, a jego prochy rozsypcie gdzieś na polu. - rozkazałem moim ludziom i razem z Alessandro wyszliśmy z magazynu.

 - Zanim pojedziemy do szpitala, powinieneś się wykąpać i przebrać. - wskazał na mnie brat.

Zerknąłem na siebie i miał rację. Byłem cały we krwi. Przytaknąłem mu na znak zgody i rzuciłem mu kluczyki od auta. 



Po prostu mnie kochajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz