Po prostu mnie kochaj cz. I Rozdział 23

9.9K 262 20
                                    

NELA

Minął tydzień od sytuacji, która wydarzyła się w biurze. Od tego czasu nie odzywam się do Massimiliano. Staram się go również unikać, jednak nie zawsze mi to wychodzi zważywszy na to, że nadal u niego mieszkam. Kiedy tylko gdzieś się spotkamy przeprasza mnie i powtarza, że to nie jest jego dziecko, a z tą całą Eleną nic go nie łączy. W sumie nie mam podstaw, żeby mu nie wierzyć jednak nie ukrywam, że zabolało mnie to trochę. Świadomość, że mężczyzna może mieć dziecko z inną kobietą trochę mnie przeraża. Nie wyobrażam sobie jak miałoby wyglądać teraz nasze wspólne życie. Nie mógłby tak po prostu "olać" swojego dziecka. Chciałby się zapewne z nim widywać, czego ja nie mogłabym zabronić a co za tym idzie, spotykałby również Elenę. Nie chcę żyć w strachu, że pewnego dnia Maks wróci do domu i oznajmi mi, że chce związać się z tamtą kobietą, bo poczuł coś do niej oraz  że chce być bliżej dziecka.

Zastanawiałam się wiele razy, czy jestem na niego zła za tą całą sytuację, czy po prostu zazdrosna. I chyba niezadowolona stwierdzam, że chodzi o to drugie. 

Ścielę właśnie łóżko na przyjazd Moniki w mojej dawnej sypialni, kiedy do pokoju weszła Laura.

 - Nadal się do niego nie odzywasz?  - zapytała od razu.

 - Laura, już o tym rozmawialiśmy. Kocham go, ale nie mam zamiaru odbierać dziecku ojca. Czekam tylko na wyniki potwierdzające czy nim jest, czy  nie. Wtedy oznajmię wszystkim swoją decyzję. - wyjaśniłam.

 - Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że jeśli okaże się że to Massimiliano jest ojcem to... odejdziesz? - ostatnie słowo wypowiedziała niemal szeptem.

 - Tak. - odparłam. - Tak właśnie zrobię. Odejdę.

Zapadła między nami cisza. Kobieta patrzyła na mnie z wyrzutem.  Nie chciałam jej okłamywać. 

 - Czy mój brat o tym wie? - zapytała po chwili.

 - Nie. Tak jak powiedziałam, czekam na wyniki, po których podejmę ostateczną decyzję.

 - Czy ty go jeszcze w ogóle kochasz?

Zastygłam w bezruchu. Jak mogła o to zapytać? Spojrzałam na nią zdumiona. Ona natomiast skrzyżowała ręce na piersi i tupiąc nerwowo nogą czekała na odpowiedź. Usiadłam na łóżku i westchnęłam.

 - Oczywiście że go kocham Lauro. Jesteś ostatnią osobą, która powinna w to wątpić. Jednak ta cała sytuacja mnie przerasta. Proszę, zrozum mnie choć trochę. Jak ty byś postąpiła kiedy okazałoby się, że to Emilio będzie miał dziecko z kobietą, z którą się kiedyś spotykał? - zapytałam. Patrzyłam wyczekująco na dziewczynę, jednak ta nie odpowiedziała. Wstałam i chciałam już wyjść z pokoju, kiedy usłyszałam głos Laury.

 - Massimiliano cały czas chodzi przygnębiony i zły. Wszystko, nawet najmniejsza rzecz go drażni. Nie chcę nawet wiedzieć ilu ludzi przez to zabił.

 - Czy ty chcesz teraz wzbudzić we mnie litość czy co, bo nie rozumiem? - zebrała we mnie złość.

 - Nie Nela. Chcę cię po prostu uświadomić, że jako jego kobieta powinnaś go teraz wspierać, bo dla niego to też trudna sytuacja. On sam nie wie jak do tego wszystkiego doszło i jak z tego wybrnąć. Ma tyle na głowie, a ty tylko mu tych zmartwień dokładasz nie odzywając się do niego.

 - Wiesz co? Masz rację. - odpowiedziałam zła. - Nie będę czekać na wyniki. Od razu się spakuję i zniknę z jego życia. Tak będzie najlepiej. Nie będę dokładać mu zmartwień. 

Nakreśliłam cudzysłów w powietrzu przy ostatnim zadaniu.

 - Nie o to mi chodziło.. - usłyszałam jeszcze za plecami. 

Prawie biegiem pokonałam schody i już byłam w sypialni, którą dzieliłam z Massimiliano. Aż do dzisiaj. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz, żeby nikt nie mógł mi przeszkodzić w pakowaniu. Napisałam do Moniki, żeby zarezerwowała nam pokój gdzieś w Palermo, bo wynoszę się z domu rodziny Gennaro obiecując, że wyjaśnię jej wszystko później. Odpisała tylko "ok", a ja zaczęłam wrzucać najpotrzebniejsze rzeczy do walizki. Kiedy byłam już prawie gotowa zadzwoniłam po taksówkę.

Po około dziesięciu minutach, upewniwszy się że wszystko zabrałam chwyciłam w dłoń małą walizkę. Zgarnęłam jeszcze swoją torebkę i byłam gotowa. Odkluczyłam drzwi sypialni i ostrożnie zaczęłam schodzić po schodach. Zadowolona, że nikogo po drodze nie spotkałam zeszłam do holu. Jednak ku mojemu niezadowoleniu na dole czekał już na mnie Alessandro.

 - Wybierasz się gdzieś? - zapytał wskazując moją walizkę.

 - Alessandro proszę, pozwól mi stąd wyjść.

 - Massimiliano zaraz tutaj będzie. 

 - Co? Nie! Tylko nie on!

Mężczyzna tylko wzruszył ramionami i oni o krok nie ruszył się z miejsca, zasłaniając mi drogę wyjścia.

 - Błagam Cię. Pozwól mi stąd wyjść. - rzekłam błagalnie ze łzami w oczach. - Nie chcę tak żyć. Nie chcę być u boku mężczyzny, który będzie miał dziecko z inną. Nie zniosę tego.

 - Jeszcze nic nie wiadomo.. - zaczął, jednak nie pozwoliłam mu skończyć.

 - Wszystko jest jasne! Massimiliano będzie miał dziecko! A ja nie chcę stać mu na drodze do szczęścia. Bo będąc z nim nie pozwoliłabym mu na spotykanie się z nim, bo tym samym widywał by się z tamtą kobietą. Nie pozwoliłabym na to, żeby znowu coś ich połączyło. Załamałabym się, jeśli Maks by mnie dla niej zostawił... - mówiąc to coraz bardziej załamywał mi się głos. Byłam na skraju rozpaczy, ale musiałam wziąć się w garść i wyjść stąd zanim przyjedzie Massimiliano.

 - Dlatego bardzo cię proszę, pozwól mi stąd wyjść. - spojrzałam na mężczyznę błagalnie ze łzami w oczach. 

Alessandro zastanawiał się przez chwilę jakby rozważał co ma zrobić i którą stronę trzymać. Po chwili jednak z westchnieniem odsunął się od drzwi, a ja nie czekając ruszyłam w ich kierunku. Uściskałam jeszcze po drodze mężczyznę, dziękując mu za wszystko i wyszłam z domu. Na podjeździe czekała już na mnie taksówka. Kierowca wysiadł i odebrał ode mnie walizkę, wkładając ją do bagażnika. Usiadłam na tylnej kanapie i kiedy kierowca z powrotem zasiadł za kierownicą podałam mu adres, pod który miał mnie zawieźć i ruszyliśmy. 

Mijając bramę obok nas przemknął czarny sportowy samochód. Doskonale wiedziałam kto w nim siedział, dlatego pospieszyłam kierowcę taksówki mówiąc, że mam pilne spotkanie. Bałam się, że za chwilę czarny samochód znajdzie się obok próbując nas zatrzymać. 

Przez całą drogę nerwowo zerkałam w tylną szybę. Dopiero kiedy taksówkarz zatrzymała się niedaleko lotniska odetchnęłam z ulgą. Odebrałam od niego walizkę i zapłaciłam za przejazd. 

Usiadłam w sali przylotów i spojrzałam na tablicę. Monika powinna wylądować za niecałą godzinę. 

Po drodze na lotnisko wyłączyłam telefon, a kartę wyrzuciłam przez okno. Zdawałam sobie sprawę z tego, że Massimiliano zacznie mnie szukać a ja nie miałam zamiaru mu tego ułatwiać. Jednak on był szefem mafii, miał ludzi w całym mieście i pewnie znajdzie mnie szybciej niż mi się wydaję. Jednak potrzebuję kilku dni spokoju, żeby pomyśleć i zastanowić się co dalej. Cieszę się, że Monika będzie ze mną. 

Nim się obejrzałam, samolot wylądował a w moim kierunku szła już uśmiechnięta od ucha do ucha Mon. Wpadłyśmy sobie w ramiona.

 - Co się stało Nel? - zapytała po chwili kobieta.

Odsunęłam się od niej i ze łzami w oczach odpowiedziałam.

 - To koniec.



Po prostu mnie kochajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz