7.

2.6K 218 98
                                    

Randeczka? 🙃






Ostatnio na oddziale było naprawdę sporo roboty, jakby wszystkie pacjentki nagle stwierdziły, że mają zamiar urodzić i tak Louis po wczorajszej wizycie u Harry'ego miał jeszcze trzy porody, a dzisiaj kolejne dwa plus jeszcze dwie cesarki, jednak kiedy rano zjawił się w szpitalu, wszedł tam, ku zdziwieniu wszystkich pielęgniarek znajdujących się akurat na dyżurze, z niewielkim bukietem trzech róż. 

– Doktorze – odezwała się od razu jedna. – Doktor Sky kazał nam przygotować pacjentkę do porodu i czekać na pana. 

– Dobrze, zaraz tam przyjdę – odpowiedział. – Siostro Calder... – zawahał się. – Ty jesteś Eleanor? – zapytał, nie mając pojęcia, z którą miał właśnie do czynienia, a dziewczyna od razu pokiwała głową. – Znajdź mi jakiś wazon na to – wskazał na kwiaty – przynieś do gabinetu i zaraz będziesz mi asystować. 

– Oczywiście, doktorze – odpowiedziała, po czym rzuciła jakiś dziwny, niezrozumiały dla Louisa, rodzaj spojrzenia swojej koleżance i wyszła, a on ruszył do swojego gabinetu. Przebrał się szybko, po czym ruszył na porodówkę, mijając zasuwającą w stronę jego gabinetu Eleanor z wazonem. 

Na szczęście wszystko szło tego dnia sprawnie i jedyne, na czym musiał się już później skupić, to niezejście na zawał przed wizytą u Harry'ego. Oczywiście był tam w międzyczasie, ale co innego było wpaść tam z krótką wizytą i zapytać jak się czuje, a co innego iść tam na coś w stylu randki. 

W końcu jego dyżur dobiegł końca i przebrał się w poprzednie ciuchy, po czym wyciągnął kwiatki z wazonu, wziął głęboki oddech i jeszcze przez długą chwilę wahał się, zanim nacisnął klamkę, bo może nie powinien iść tam tak szybko, ale z drugiej strony Harry był w ciąży, mógł być zmęczony i źle się czuć czy cokolwiek, więc chyba nie powinien zabierać mu zbyt wiele czasu, tym bardziej wieczoru, kiedy mógłby chcieć się położyć. Wziął jeszcze jeden głęboki oddech, po czym wyszedł z gabinetu, od razu kierując się do sali, w której leżał chłopak i starając się chociaż trochę ukryć kwiaty za plecami, bo nie był pewien czy na pierwszą, tak naprawdę nieformalną randkę, powinien je przynosić. Stanął w drzwiach sali, po czym zapukał cicho, bo Harry i Niall znowu czytali jakąś książkę. 

– Można? – zapytał. 

– Pewnie – powiedział Harry, poprawiając się trochę na łóżku. 

– To ja... – zaczął Niall, ale nie skończył zdania, za to odwrócił się do ściany, wziął tableta i założył słuchawki na uszy, a Louis uśmiechnął się lekko, po czym wyciągnął kwiaty zza pleców. 

– Dla ciebie – powiedział. 

Harry zarumienił się od razu i miał wrażenie, jakby Kruszynka w jego w brzuchu zaczęła robić dziwne fikołki, bo nawet odrobinę go zemdliło z tego szczęścia. 

– Dziękuję – odpowiedział. – Są śliczne, ale mógłbyś odłożyć je do wazonu? Nie bardzo mogę się ruszyć – zaśmiał się, a Louis odwzajemnił uśmiech i włożył kwiaty do tych, które już stały obok łóżka, mniemał, że mogły być od siostry albo kogoś z rodziny, bo pojawiły się tu w weekend. 

Przez chwilę nie wiedział, czy może usiąść, ale Harry wskazał mu łóżko, więc przysiadł na nim, jak to robił już wcześniej. 

– Więc już po pracy? – zagadnął młodszy, a Louis pokiwał głową. 

– Tak – potwierdził. – Od wczoraj jest tu co robić. 

– Opowiesz mi trochę o tym, czym się zajmujesz? – zapytał Harry. – Wczoraj chyba działo się tu coś poważniejszego? 

A piece of you Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz