Kto wydobył wreszcie rozdział z odmętów swojego mózgu?
No ja 🙃
Louis zakazał Harry'emu nawet drgnąć dla dobra jego i Kruszynki, i Harry to robił, chociaż czasem po jego policzku spłynęła jakaś pojedyncza łza bezsilności. Zwłaszcza kiedy Niall już zasnął i zostawał sam ze sobą. Szatyn co chwilę sprawdzał, jak wyniki jego i dziecka, i Harry doskonale zdawał sobie sprawę, że czekają go jeszcze kolejne transfuzje, pytanie brzmiało tylko, w jakich odstępach czasu będą.
Nie spodziewał się, że kiedy zadzwoni do swoich rodziców i poinformuje o aktualnym stanie jego i Kruszynki, to zjawią się u niego następnego dnia, ale to była miła niespodzianka. Tym bardziej że i tak już odliczał czas do wieczornej randki z Louisem. Niall zostawił ich na trochę samych, twierdząc, że znowu zaczynają męczyć go skurcze i idzie podreptać trochę po korytarzu, ale Harry dobrze wiedział, że blondyn już długo z nim nie zostanie, bo jego termin zbliżał się z każdą chwilą. Uśmiechnął się szeroko, kiedy jego matka usiadła na łóżku, a ojciec zajął stojące pomiędzy łóżkami krzesełko.
– I jak się czujesz? – zapytała Anne, łapiąc w swoją dłoń syna.
– Szczerze? Okropnie – odpowiedział Harry. – Wszystko mnie boli, kręgosłup chyba już pękł mi w kilku miejscach, ale Louis zakazał mi wszystkiego, a ja dla dobra Kruszynki robię, co mówi.
– Louis? – odezwała się Anne, lekko zaskoczona i Harry dopiero po chwili zorientował się, że nazwał swojego lekarza po imieniu, a sądząc po zdziwieniu, które malowało się na twarzy jego matki, Gemma jeszcze nie poinformowała rodziców, kto był ojcem jego dziecka.
– Ten lekarz, który prowadzi ciążę – powiedział, a Anne pokiwała głową, jednak nadal przyglądała mu się uważnie.
I właściwie Harry nie miał pojęcia, czy powinien im powiedzieć, czy jednak jeszcze nie była na to pora. Może powinien się jeszcze wstrzymać? Nie miał ochoty na ewentualne kłótnie albo jakieś wypominanie, zanim nie urodzi, więc może lepiej było nie ruszać na razie tego tematu.
– Jest bardzo miły i w ogóle panuje tutaj taka przyjacielska atmosfera, więc... – zaczął, ale urwał, widząc wchodzącą do sali siostrę Calder i to była chyba ta, bo najpierw rzuciła mu mordercze spojrzenie, a następnie jej twarz rozświetlił szeroki uśmiech.
– Twoje witaminy, Harry – powiedziała, po czym podała mu mały kubeczek, zostawiła kolejny dla Nialla i wyszła, a Styles odprowadził ją wzrokiem, zastanawiając się, czy naprawdę mu czegoś nie dosypała. Niby Niall tylko żartował, ale i tak nadal miał to w głowie.
– No dobrze – odezwała się Anne – a teraz wytłumacz mi dokładnie, o co chodzi z tymi całymi zabiegami. Próbowałam szukać i internecie, ale to wszystko brzmi przerażająco.
– Tak, z początku też byłem przerażony – odpowiedział Harry – okazało się jednak, że Louis, czy też doktor Tomlinson, zna się na tym wszystkim naprawdę dobrze i bez problemu radzi sobie z tymi transfuzjami, dodatkowo potrafi naprawdę uspokoić i można mu zaufać.
– Dobrze, ale czy to wszystko przynosi jakiś skutek? – dopytała kobieta, jednak naprawdę martwiła się o syna i jeszcze nienarodzonego wnuka czy wnuczkę. Od kiedy dowiedziała się, że Harry jest w ciąży, codziennie martwiła się jego stanem zdrowia, zwłaszcza że wcześniej nie zdawała sobie sprawy, że jej syn w ogóle może być w ciąży. Nic za tym nie przemawiało, chociaż że interesują go mężczyźni wiedziała, odkąd jeszcze był małym brzdącem.
– Wiesz, mamo, teraz to jedyny sposób, żeby Kruszynka urodziła się zdrowa, więc to musi coś dawać. Wcześniej dostałem tę całą immunoglobulinę czy jak to się zwie, ale było już za późno, ale teraz jestem dobrej myśli, chociaż chwilami mam kompletnie dość i oddałbym wszystko, żeby wstać i trochę rozprostować kości.
CZYTASZ
A piece of you
FanfictionHarry jest w ciąży. Nie spodziewał się tego, mówiąc szczerze, wpadł przez własną głupotę, ale kto by pomyślał, że akurat on będzie tym szczęściarzem, który może wydać na świat potomka? Mimo wszystko pasowało mu to, pogodził się z losem i wszystko za...