Niniejszym otwieram maraton apoy 👨⚕️
Louis zerwał się, słysząc okropny dźwięk budzika, który ustawiły mu kiedyś jego siostry, a którego z lenistwa nie miał ochoty zmieniać, mimo wszystko nienawidził tej piosenki, tym bardziej o tej porze. Przekręcił się, żeby go wyłączyć, ale kiedy tylko to zrobił, runął jak długi na podłogę, budząc się całkowicie, bo narobił takiego hałasu, że obudziłby umarłego, do tego o mało nie dostał w głowę stojakiem od kroplówki, który znajdował się za jego plecami, a chwilę później obok niego na podłodze.
– Co do...? – zaczął, jednak po chwili uświadomił sobie, gdzie tak naprawdę był.
Harry wychylił się lekko, spoglądając na niego.
– Louis? – zapytał zdezorientowany, ale był chyba tak samo zdziwiony tą całą sytuacją, co szatyn.
Dosłownie sekundę później, kiedy Louis starał się pozbierać z podłogi i jednocześnie wyłączyć swój natrętny budzik, który wrzeszczał właśnie „you spin me right round, baby, right round like a record, baby, right round, round, round" do sali wpadła jedna z pielęgniarek, zaalarmowana nagłym hałasem i na jego nieszczęście to chyba była TA Calder.
– Doktor Tomlinson? – zapytała zdziwiona, po czym spojrzała na Harry'ego, a następnie na Nialla i z powrotem na szatyna, po drodze lokalizując też kwiaty stojące na stoliku pomiędzy dwójką ciężarnych.
– Wszystko w porządku, poradzę sobie – odpowiedział Tomlinson, wystarczająco dobrze zdając sobie sprawę, w jak głupiej sytuacji się znalazł.
– Oczywiście, doktorze – powiedziała tylko, po czym odwróciła się i wyszła szybko. I Louis był w tym momencie całkowicie przekonany, że zaraz wszystkie pielęgniarki będą o tym wiedziały.
Wstał z podłogi i otrzepał się. Nie miał pojęcia, co powiedzieć, za to Harry wyszczerzył do niego zęby.
– Następnym razem tak nie strasz – powiedział, przez co Louis sam się roześmiał.
– Pójdę po jakieś śniadanie – stwierdził. – Na co macie ochotę?
Skoro już tutaj był i zrobił im taką pobudkę, to miał zamiar chociaż odwdzięczyć się tej dwójce dobrym śniadaniem.
– Obojętnie – odpowiedział młodszy, więc Louis spojrzał na blondyna.
– Obojętnie, doktorze – powiedział Niall, a szatyn przytaknął tylko, po czym ruszył do szpitalnej stołówki, z której, jako lekarz, dość często korzystał, a w której podawali naprawdę dobre jedzenie.
Po kilku minutach wrócił do sali i podał tej dwójce jedzenie, a właściwe podał je Niallowi, a sam usiadł na krzesełku, chcąc pomóc z nim Harry'emu, zupełnie nie zauważając, jak wymowne spojrzenie rzucił w tym czasie brunetowi blondyn. Harry czuł się tym wszystkim trochę skrępowany, ale ostatecznie jakoś udało mu się zjeść śniadanie, jednak dopiero kiedy skończył, zapytał o coś, co nurtowało go przez cały ten czas.
– Ty nie jesz?
– Nie – odpowiedział mu szatyn. – Zjem w gabinecie i tak muszę iść się przebrać, bo jeszcze trochę i zaczynam dyżur.
Harry pokiwał głową.
– Ale odwiedzę cię później – dodał Louis.
– Będę czekał – odpowiedział Harry, mając nadzieję, że to nie będzie brzmiało głupio.
Louis uśmiechnął się jeszcze do niego, po czym wyszedł, a Niall od razu zaczął się śmiać.
– Ktoś tu wpadł i to całkiem nieźle – stwierdził, Harry nie zdążył mu jednak odpowiedzieć, bo do sali wkroczyła jego siostra.
CZYTASZ
A piece of you
FanfictionHarry jest w ciąży. Nie spodziewał się tego, mówiąc szczerze, wpadł przez własną głupotę, ale kto by pomyślał, że akurat on będzie tym szczęściarzem, który może wydać na świat potomka? Mimo wszystko pasowało mu to, pogodził się z losem i wszystko za...