Chapter Thirteen: Rain

602 74 14
                                    

Karl wchodząc do domu swojego znajomego nie myślał że napotka tu... Nicka. 

Dosłownie się go przestraszył gdy ich spojrzenia się spotkały.

Był bardziej zdania, że miło i spokojnie spędzi czas, a nie że prawie że się popłacze. No bo tak właśnie było, praktycznie wypłakiwał się w ramię zielonookiego. 

Ból jaki w sobie nosił był nie do zniesienia. Może i wydawało się to błahe czy nie warte uwagi, jednak na prawdę zależało mu. Cóż, normalna osoba by uznała że po prostu Nicholas nie był jego wart, jednak on wcale nie był normalny. 

Chłopak uśmiechnął się w bólu, nie umiejąc nawet uronić łzy. Beznadzieja. Westchnął głośno i powoli poniósł wzrok na Claytona odsuwając się od niego. 

Przepraszam, to na prawdę głupie, powinienem sobie dać z tym spokój. 

Hej, jeśli ci zależy to znaczy że to nie jest głupie, po za tym nie będę patrzeć jak się poddajesz na moich oczach. No już, weź się w garść.

Gdyby to było takie proste... – Odparł siadając na łóżku blondyna. 

Chwilę tak siedział patrząc na swojego znajomego po czym przechylił się w tył, kładąc się i skupiając swoją uwagę na białym, pochylonym suficie. 

Właściwie... Nawet nie wiem czemu to ty się czujesz tutaj winny. Tylko go zabrałeś do swojego domu, powinien być wdzięczny że pozwoliłeś mu przenocować i że go nie zostawiłeś... To on odwalił nie wiadomo co.  – Dziwił się chłopak w zielonym ubraniu. – On jest po prostu głupim kutasem i się nie umie przyznać do winy. Albo sobie nawet nie zdaje sprawy że to jego wina. Wtedy wychodzi na jeszcze gorsze. No i spójrz w lustro co on ci zrobił. To nie jest okay.

Jeśli już masz tak gadać to powiedz, że to nasza wspólna wina, a nie tylko jego czy moja... Zresztą tak czy siak powinienem go przeprosić, bo to na prawdę było głupie. No i to ja sam mu pozwoliłem na zbyt wiele, a teraz płace tutaj swoją naiwnością i głupotą.

Byłeś pijany, miałeś prawo popełnić błąd...

Tak samo jak on miał do tego prawo, Clay. Nie musisz mnie tak bronić, na prawdę, wiem co złego zrobiłem.

Niech ci będzie... Może zajmijmy się czymś innym by o tym nie myśleć? No wiesz, miło spędzić czas. 

Okay. – Chłopak się uśmiechnął na to, rozchmurzając się lekko.

*

Dobranoc! – Krzyknął Karl z korytarza a następnie wyszedł na dwór. 

Zdążył zauważyć już że pada chwilę temu, jednak na szczęście miał parasolkę. Wyciągnął ową rzecz z plecaka i ją rozłożył. Już miał odchodzić od drzwi gdy nagle poczuł zapach papierosów. Rozejrzał się lekko zdziwiony no bo skąd by się tu wziął? Żaden z dwójki domowników chyba nie palił. 

Hej. – Usłyszał obok swojego lewego ucha na co podniósł wzrok na ów osobę.

Hej... – Odparł nieśmiało dość, nie wiedząc jak ma podejść do rozmowy. 

Zapadła między nimi chwilowa cisza. Była dość... Niezręczna. Oczywiście ową osobą był Nicholas, no bo kto inny?

Zastanawiał się od kiedy on pali, bo nie wygląda na taką osobę. Miał nadzieję, że to nie przez niego wrócił do jakiś starych nałogów czy jeszcze co...

Przeskanował także wzrokiem od góry do dołu Nicka i zauważył coś jeszcze. Nie miał przy sobie żadnego schronienia przed deszczem. Tak więc postanowił zrobić jedną rzecz. Jedną, drobną... Taki mały dobry uczynek.

– Pada... Proszę, weź ją. – Powiedział podając mu parasolkę. 

– Dziękuję? – Odpowiedział unosząc jedną brew do góry i wziął od Karla przedmiot.

Karmelowłosy uśmiechnął się do niego i sam odszedł w deszczu w stronę swego domu.

Nie myślał iż to poprawi ich relacje ale po prostu... Taki już był. Pomagał nie ważne co by się działo.

________
Słów: 606

Two Sides || KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz