Chapter Three: Stressing out

864 91 38
                                    

Karl zajął miejsce stojące w autobusie i wyciągnął telefon przeglądając media społecznościowe. Mimo wszystko myślami jednak błądził gdzie indziej, uciekał nimi do tego mężczyzny którego spotkał w szkole.

Mimo jego niesamowicie zlewającej postawy zgodził się na spotkanie co karmelowłosego niesamowicie bardzo cieszyło. 

Nawet nie wiedział czemu, bo czuł w głębi duszy że będzie dość niezręcznie na ów spotkaniu i że Nicholas wcale nie chciał na nie iść. Nawet nie czuł. On to wiedział. Jednak jego mózg nie chciał dopuścić go do takiego zdania, trzymając się pozytywów.

Jego uśmiech lekko się zmniejszył. 

No cóż, ale zawsze jest opcja że może zmieni zdanie podczas pobytu na spotkaniu, lub przez następne trzy dni - bo właśnie tyle ich brakowało do soboty - i rzeczywiście miło spędzą czas. 

Trzeba się trzymać dobrej myśli.

No i... Tak jakoś wyszło że się zagapił w telefon i przegapił swój przystanek jadąc o jeden za daleko. Chłopak westchnął i wysiadł na najbliższym przystanku.

Wtedy pojawił się stres. 

Pamiętał jedną taką sytuacje z dzieciństwa w której zgubił rodziców i zaczął płakać. Nie miał pojęcia czy był to sen czy jednak stało się to na prawdę, jednak od tamtej pory miał niezłą traumę do gubienia się. I właśnie dlatego spanikował. 

Że też nie zrobił prawa jazdy... Chociaż poruszanie się po drodze wydawało się jeszcze straszniejsze niż myśl o zgubieniu się.

W każdym razie, jego ręce zaczęły drżeć mocniej - gdyż na ogół były nieźle rozdygotane - a oddech przyspieszył. 

Cóż, sam nie wiedział czym się tak stresował, wystarczyło wklepać w telefon drogę i wuala. Gotowe. 

Tak więc właśnie zrobił czując jak zaczynają mu się zbierać łzy do oczu. No... Było to dość żałosne że dorosły człowiek tak się martwi takimi sprawami jak zgubienie się w środku wielkiego miasta, a inaczej mówiąc pojechanie o jeden przystanek za daleko. 

Odetchnął z ulgą gdy znalazł drogę i "przełknął" łzy wycierając rękawem koszuli oczy. 

Wystarczyło przejść na drugą stronę ulicy i iść na przystanek...

Miał ochotę strzelić sobie w łeb. Takiej głupoty to on już dawno nie odwalił. 

Czekał na autobus, a gdy ten się pojawił na horyzoncie wsiadł do środka. Tym razem schował telefon i wysiadł na dobrym przystanku.

Idąc w stronę domu minął kawiarnię w której pracował jego dobry znajomy, Clay. Dawno się z nim nie widział właściwie. Może niedługo go odwiedzi? Kto wie. Jeśli będzie mieć czas to może. Teraz jednak miał ważniejsze spotkanie na głowie. Chciał wypaść jak najlepiej by Nick mógł zmienić o nim zdanie. 

Wchodząc do mieszkania Karl zamknął za sobą drzwi i odstawił swoją torbę w przedpokoju, zdejmując także buty. 

Gdy doszedł do salonu rozejrzał się. Cóż... Było tu dość pusto, pod względem ludzi. Mieszkał sam więc co się dziwić. Może powinien sobie załatwić jakiegoś zwierzaka? Fajnie by było mieć małego towarzysza. 

Chłopak usiadł na kanapie która także służyła mu jako łóżko. Miał malutkie mieszkanie składające się z kuchni, łazienki, przedpokoju i salonu. Nawet własnego pokoju nie miał. Ale nie potrzebował takowego, było mu dobrze, mimo iż trochę ciasno. 

W końcu mówi się że w domu zawsze jest najlepiej. Choć nie zawsze owe powiedzenie się sprawdza, jednak w przypadku Karla owszem, było prawdziwe. 

Karmelowłosy położył się i wiedząc że ma wolne do końca dnia oddał się w objęcia morfeusza, choć na parę godzin.

________
Słów: 538

Two Sides || KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz