Chapter Twenty-Six: Friends & Losing Hope

555 71 19
                                    

Wybaczam ci... – Usłyszał po chwili cichy głos nad sobą. 

Chwila, skąd on wiedział, że... Czy to było aż tak widać? A może jednak to Karl po prostu był mistrzem rozpoznawania gestów i emocji? Chociaż... Tak czy siak to było bez znaczenia w tym momencie. Liczyło się to że w ogóle mu wybaczył. 

Mhm... W każdym razie... Odpowiadając na twoje pytanie myślę, że... Mogę cię nazwać...

Hm...? 

No i się zaciął. Co powinien powiedzieć? 

Nie miał pojęcia czy są wciąż znajomymi czy jednak się już przyjaźnią gdyż... George to był jedyny przyjaciel jakiego miał i sam nie wiedział już nawet jak to się stało że się poznali. Nie zaznał nowej znajomości od paru lat i cóż, zapomniał jak się to robi. Zresztą nigdy nie był jakoś mocno socjalną osobą.

W szkole za młodu skupiał się na nauce i jedyny przyjaciel jakiego miał to właśnie był Karl. Chociaż ledwo co to pamiętał właściwie. 

Tak więc zdecydował.

Przyjacielem...? Nie jestem dalej pewien czy zasługujesz na to miano ale... Niechaj będzie. – Odparł po chwili zastanowienia. 

Nie był pewien swoich słów, nie był pewien właściwie niczego co dzisiaj zrobił. To wszystko było troche głupie. 

No i... Jak tak teraz na to patrzył to nie potrzebnie się zdenerwował. W końcu mogło wcale nie chodzić o to o czym pomyślał. Sam na miejscu Karla był by lekko skonfundowany po tym wszystkim i po tym jak się zachowywał wobec niego, kim dla siebie są. Dawał mu sprzeczne sygnały. Raz zachowywał się jak by go lubił, a raz nie.  

S.-.. Serio?! 

Zdziwiło go także to jak szybko zmienił mu się humor. Jednak mimo wszystko cieszył się z tego powodu. A to u niego rzadkość cieszyć się z szczęścia innych.

No... Tak... – Wywrócił oczami potwierdzając, puszczając przy tym chłopaka.

I akurat wtedy poczuł jak młodszy oplata swoje ręce wokół niego. Nie, nie, nie, starczy tych czułości i przytulasów. Wyczerpał swój limit.

Hej no...! Bez takich...! – Mruknął, a po krótkiej chwili karmelowłosy na szczęście go w końcu puścił. – Wracajmy... 

*

Minęło pięć miesięcy od tamtego momentu. Ich relacje cóż... Wciąż nie były najlepsze, jednak o znacznie wiele się poprawiły. Teraz już mogli normalnie powiedzieć do siebie jak przyjaciel do przyjaciela wszystko co tylko chcieli bez wstydu.

Przynajmniej tak zdawał się robić Karl. Był bardzo otwarty na rozmowy i zawsze starał się we wszystkim pomagać tak jak mógł. I za to Nick go właściwie podziwiał, gdyż on sam nie potrafił tego robić. Ba, on nawet nie chciał. Nie lubił obarczać innych swoimi sprawami więc po prostu siedział trzymając wszystko w sobie.

No i... Nawet jak by chciał to nie może powiedzieć mu o Doris ani o Nathalie, ani o tym jak mu ciężko jest samemu wychowywać dziecko, bo przecież skłamał o braku ich istnienia. A swoją drogą Nat odezwała się do niego tylko raz w przeciągu sześciu miesięcy. To był raz na pół całego roku. 

I Sapnap czuł się z tym okropnie. 

Czuł że zaczyna tracić wszystko. Zresztą... Jeszcze gdy tutaj była to jego zainteresowanie nią było słabe, bo czuł się przy niej nieswojo. Czuł się jak by nie był sobą. 

Ich relacja po prostu się... Wypaliła. 

________
Słów: 529

Two Sides || KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz