Chapter Fourteen: Umbrella & Loneliness

595 77 22
                                    

Pada... Proszę, weź ją. – Powiedział Karl podając parasolkę Nickowi.

Dziękuję? – Chłopak odparł będąc przez chwilę niepewnym czy powinien ją brać. 

Ostatecznie wziął ją do rąk, obserwując jak chłopak odchodzi samotnie w dal, w deszczu, mocząc jego ubranie i włosy. 

Nicholas westchnął i spojrzał na urządzenie chroniące przed wodą spadającą z nieba. Czemu on był taki miły? Tego nie rozumiał. Przecież sam był dla niego taki wredny. Może rzeczywiście mu zależało? Może wcale nie chciał zrobić nic złego. Cóż, tego się nie dowie dopóki nie pozwoli mu się wytłumaczyć.

George nieźle mu namieszał w głowie podczas pobytu w jego domu, sprawił że zadnie o Karlu się drastycznie zmieniło. Dał mu inny pogląd na sytuację, taki który nie był kierowany silnymi emocjami. No bo to właśnie robił do tego czasu. Kierował się nimi. 

Karl... – Zawołał za nim jednak ten już był za daleko. 

Warknął więc tylko coś pod nosem karcąc się w myślach za to jak beznadziejnie się czasem zachowuje. Dalej miał z karmelowłosym złe wspomnienia jednak myśli podpowiadały mu że to wcale nie jest zły chłopak. Zawsze był dla niego miły nie ważne jak go traktowano. 

Sam już nie wiedział co ma o nim myśleć. Z jednej strony pałał do niego nienawiścią, a z drugiej chciał mu wybaczyć. 

To było... Skomplikowane.

Zarzucił więc parasolkę nad siebie i ruszył w stronę swego domu rozmyślając. Dokończył po drodze papierosa wypuszczając z ust ostatni dym i przygasił go butem, rzucając na ziemię. Idąc tak w deszczu nawet nie zauważył kiedy doszedł na miejsce.

Wszedł do domu i pierwsze co usłyszał to kroki w jego stronę a następnie słowa których się nie spodziewał ani trochę. 

Wyjeżdżam za granicę, do pracy. 

Mężczyzna spojrzał na Nathalie zdziwiony i uniósł brwi do góry.  

Co? – Zapytał gdyż widocznie to do niego nie docierało.

Wyjeżdżam, Nick. Rozumiesz?

Ja... Tak, wybacz po prostu... Jestem w lekkim szoku... Uh, kiedy?

Jutro z samego rana.

Czemu dopiero teraz mi o tym mówisz?

Czuł się widocznie oszukany. Czemu dowiadywał się tak późno? Czemu mu nie powiedziała? Chodziło o tą kłótnię, czy to przez to?

Nie chciałam cię tym martwić przez następny miesiąc, i tak masz pracę na głowie i w ogóle... – Blondynka oparła się o framugę drzwi. 

Rozumiem... – Odparł ulegając jej lekko. 

No, to... Chciałam ci tylko to powiedzieć. – Odpowiedziała po czym odwróciła się i udała do sypialni. 

Cóż, było już późno. Najpewniej udała się spać. W końcu ma długą podróż przed sobą. Choć nawet nie wiedział gdzie leci. Dostał tak mało informacji że jego wiedza równała się z zerem. 

Nicholas udał się więc do łazienki i wykąpał się, w końcu choć raz odprężając się, po takim czasie bycia spiętym. Wymył dokładnie swoje ciało, jednak nie umiał odwrócić myśli od tego że zostanie sam. No i czar prysł, a jego ciało znów się spięło. 

Nie wiedział jak sobie poradzi z tym wszystkim, jak zajmie się Doris, jak poradzi sobie z wszystkimi obowiązkami z którymi dotychczas dzielił się z Nathalie. 

Nie chciał o tym myśleć jednak jego myśli same się zapełniały. 

Przejmował się tym i to nie lekko. 

Wychodząc z łazienki udał się do salonu, kładąc się ponownie na kanapie, nie chcąc przeszkadzać już swojej żonie. Zresztą nawet nie czuł się na siłach by spać obok niej. Chociaż może powinien? W końcu to ostatnia noc na bóg wie ile czasu. 

Wstał więc kierując się do pokoju, cóż, zmienił jednak zdanie, no przecież ma do tego prawo. 

Zapukał delikatnie w drzwi po czym wszedł do środka. Podszedł do łóżka pytając szeptem czy Nathy śpi, po czym położył się obok niej, obejmując ją w talii. 

Jednak nawet wtedy czuł się zupełnie sam. 

________
Słów: 616

Two Sides || KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz