𝑎𝑝𝑜𝑓𝑒𝑛𝑖𝑎

49 17 3
                                    


Odbicia spod tafli szorstkiej wiszarów
skakały bezsenne, goniąc księżyce,
aż te przyzwały w mgielnym tranzycie
swe chmury i dymy z czynów i z czarów,

by wnet zamrzeć bez uprzednich zamiarów
w wodzie jednej z jednym z wody odbiciem,
co tylko zawyło, zbite nieskrycie,
pod naporem szeptu leciutkich żarów...

Lasy mruczały bez języków i lic,
wodne kożuchy w ziem bezdeń wnikały,
korzeń spił ofiarnej krwi pustosłowie...

Cóż było za żywotem — upojne nic;
nie płakał mrok, choćby jaźnie płakały
i kwiat wzrósł i zmarł beztrosko na grobie.

*

₀₇ ᵢᵢ ₂₀₂₂

ataraksja bachicznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz