Być częścią wszystkiego jak naraz niczym,
w wszechświecie nie mieć słuchacza żadnego;
patrzeć spojrzeniem niezmiennie dziewiczym —
nie mieć nic, choć wszędzie pełno wszystkiego.***
Niby widnokrąg zjadające chóry
księżycowo wzniosły tańczące przypływ;
niby statek rozszarpany na wióry,
niegdyś gwiazdy goniący — swój snów wytrychPatrzysz błękitnie, raz ci była dana
szansa złotoustą ujrzeć kometę,
kryjącą w sobie wieczności arkana,
przypadkiem witającą tę planetę —szukasz wrzących światów w bezmiarze, w cieniu,
nadajesz im siebie, misterium imion,
marnujesz swą marność w gwiazd zatraceniu;
sam znajdujesz się w sobie — choć chwilą.Oazy pragnąc w pustkowiu swej drogi,
serce swe przebijasz, by zgasić suszę;
klękasz w piasku wrzącym od gwiazd pożogi,
by dalej móc chwalić ich pióropusze.*
₀₅ ᵥᵢᵢ ₂₀₂₁