and through the smokescreen of the crowded restaurants

484 35 6
                                    

- Wstawaj, trzeba koty nakarmić....

- To sam je nakarm.

- Mam taki zamiar, ale ktoś właśnie przygniata mnie, leżąc mi na brzuchu.

Pierwsza noc w nowym mieszkaniu była trochę ciężka... W sumie to nie. „Trochę” jest w tym zdaniu zbędne. Była w chuj ciężka. Pozakręcane kaloryfery i nieszczelne okna sprawiły, że temperatura w mieszkaniu nie różniła się za wiele od tej na dworze. Do tego spanie na twardym materacu na środku podłogi od której też ciągnęło zimno, nie należało do najprzyjemniejszych doświadczeń z jakimi zmagał się Lee Minho. Jedynymi lokatorami, którzy jakkolwiek poczuli się komfortowo w nowym domu były koty, których legowiska i drapaki jedyne zostały wyciągnięte z kartonowych pudeł na noc. Minho wiedział, że nie będzie na początku łatwo, jednakże z każdą chwilą coraz bardziej żałował kupna mieszkania i bezzwłocznego wprowadzenia się do niego bez przeczekania. Żałował... nie do konca... jeszcze.... Teraz przynajmniej miał swój własny kąt na świecie, puste średniego rozmiaru mieszkanie zawalone kartonami. Brzmi bajkowo, co nie?

- To ruszysz się czy nie? - Jisung widząc złowrogie spojrzenie swojego partnera, przekręcił się na lewo i zsunął się z jego brzucha. Uwolniony brunet od razu podniósł się z materaca i zaczesał palcami do tyłu opadające na czoło włosy. Zgarnął z podłogi koc i owinął się nim. Na palcach poszedł do „kuchni”, a raczej małego pomieszczenia z samotną lodówką, jedną szafką i małą turystyczną gazówką

- Doongie, nie rób takiej miny, już dostajesz jedzenie - pod nogami zaczęły mu się plątać dwa koty. Trzeci rudy z białym brzuszkiem stał przy misce i rozgniewany czekał na posiłek. Minho wygrzebał z szafki odpowiednie saszetki i zaczął napełniać kocie miski - Dori, zaraz dostaniesz swoją porcję nie grzeb w misce starszego braciszka.

W odpowiedzi usłyszał tylko ciche „miau”. Uśmiechnął się i poszedł zająć się sobą. Wyciągnął z jednej walizki pierwsze lepsze ciuchy i włożył na siebie.  Zaczął wyciągać już rzeczy z kartonów i korzystając z drabiny pozostawionej przez dawnego właściciel, ściągnął paskudne zielone zasłony z okien. Z powodu wynajmowania wcześniej mieszkania prawie żadne meble z których korzystał nie mógł zabrać ze sobą. Dlatego skończył z mnóstwem organizerów, podkładek, kubków, czterema kieliszkami, doniczkami po roślinkach z jego mrocznej ery kwiatowej mamusi, z którą skończył po tym jak Doongie z jego ukochanej paprotki zrobił confetti. Miał też sporo gadżetów, jak maszynę do ryżu, wiatraczek do spieniania mleka czy dozownik suchej karmy. Lecz na co mu to wszystko, po co komplet ładnej minimalistycznej pościeli, kiedy nawet łóżka nie miał, lub wieszaki, gdy rolę szafy grały przepełnione życiowym dobytkiem walizki.

Może decyzja o przeprowadzce była impulsywna i może spowodowana głównie chwilą. Tak, może zdenerował go gospodarz bloku, który nie chciał mu dać klucza do bramy, jeśli nie pojawi się na spotkaniu współdzielni mieszkaniowej.

Mimo to żył teraz na własnych zasadach, będzie mógł urządzić mieszkanie jak tylko mu się to będzie podobało i nie będzie musiał słuchać męczenia starego dziada który jako właściciel lubił wpadać z wizytacją. Nie przemyślał też może do końca, skąd weźmie pieniądze na pełen remont mieszkania, ale.... Przecież nie musi zmieniać wszystkiego od razu. Całe swoje dzieciństwo zamiast pożądnej lampy w pokoju, miał wystającą wiszącą z sufitu żarówkę czy zamontowaną do połowy klimatyzacją, więc był raczej przyzwyczajony do stanu „remontu”. Mimo to do teraz wypominał rodzicom że zajęli się oświetleniem w jego pokoju dopiero, kiedy ten wyjechał mieszkać w bursie.

Jego przyjaciele też nie do końca popierali ten pomysł.

Zwariowałeś? To jest duży wydatek... Nie mów że bierzesz kredyt?” studencki rozum Yeosanga był totalnie przeciwny.

City of stars / Seongjoong, WoosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz