- Sannieeee - Wooyoung wywlókł się z łóżka i wychylił z drugiego pokoju, przytulając zimną ścianę niczym drogą mu przyjaciółkę. - Kochałbyś mnie jakbym był ropuchą?
San podniósł głowę znad dokumentów i ściagnął okulary zerówki, które zakładał zawsze przy pracy z laptopem.
- Co?
- No czy kochałbyś mnie jakbym nie był tym czym teraz jestem tylko zieloną ropuchą? - Wooyoung przybliżył się i poprawił piżamę, którą aktualnie stanowiła jedna z białych koszulek Sana.
Choi nie odpowiedział. Na jego twarzy wymalowane było głębokie zdziwienie. Spoglądał niepewnie w stronę swojego chłopaka, nie wiedząc co mu odpowiedzieć. W głowie w przeciągu milisekundy powstało kilkanaście scenariuszy, a jedyną niepewną w nich była reakcja Wooyounga. To było coś czego przewidzieć się nie dało. I nie sądził, żeby kiedykolwiek nauka pójdzie w tę stronę, żeby dało się przewidzieć reakcję Junga. To była istna enigma psychologiczna, która sprawiała że najprostsze wybory stawały się naprawdę uciążliwe.
- Tak. Bo jakbym cię pocałował zamieniłbyś się w przystojnego księcia - Wooyoung zarumienił się i zniknął w odmętach sypialni, rzucając się beztrosko na grubą pierzynę.
San odetchnął z ulgą i wrócił do pracy. Musiał odpowiedzieć na kilka maili i uregulować rachunki, które z każdym miesiącem rosły i rosły. Nie nacieszył się jednak spokojem długo, bo po dziesięciu minutach jego słodka hiena zwana Wooyoungiem powróciła z kolejnym absurdalnym pytaniem.
- Jakbyś miał lodziarnie i chciałbyś stworzyć smak ku mojej czci, co to byłby za smak i jakbyś go nazwał?
Chłopak złapał się za głowę. Cały trud i wysiłek przy poprzednim pytaniu zdał się na marne. Musiał znowu pogłówkować, a naprawdę nie miał na to tamtego dnia sił.
- Żaden... - Choi jeszcze nie skończył mówić a na twarzy młodszego zaczęła pojawiać się smutna podkówka. - Nie byłbyś jednym smakiem. Ograniczyłoby to moje uczucia do ciebie. - San powinien dostać w tamtej chwili nagrodę dla największego romantyka. Nie kłamał. Mówił prosto z serca, po prostu uważał na słowa. Bo w języku jest za mało słów. Tak samo jak jeden smak lodów, język ogranicza w wyrażeniu prawdziwych uczuć. - Dla ciebie zrobiłbym cały deser. Trzy gałki z polewą, bitą śmietaną i owocami. A do tego wafelek w kształcie krokodylka.
Wooyounga odpowiedź usatysfakcjonowała. Z lekkim uśmiechem pomaszerował z powrotem do łóżka. Ale to nie był koniec. San doskonale pamiętał zasadę do „trzech rady sztuka”. Chłopak jeszcze wróci.
I miał rację. Po pół godziny Wooyoung powrócił z jeszcze durniejszym pytaniem niż poprzednie.
Dobra.
Może nie do końca durnym.
Ale na pewno nie adekwatnym do sytuacji i godziny.
W końcu był ranek.
- Sannie! - demon powrócił. Tym razem nie stał w progu tylko usiadł na kanapie obok chłopaka i przytulił się czule do niego. Był jak mały grzejniczek od którego buchało niewyobrażalne ciepło. - Jeśli wygrałbyś duża sumę pieniędzy, na co wydalbyś je?
San uśmiechnął się. Doskonale znał odpowiedź na to pytanie, jednak nie zamierzał jej udzielać. Nie teraz.
- Na pierścionek - wyszeptał tak cichutko, że tylko jego myśli były w stanie usłyszeć te słowa.
Wooyoung wpatrywał się w niego uważnie, dalej czekając na odpowiedź, a jego powieki powoli opadały. Policzki miał nienaturalnie różowe, a wiotki był jak cienki materiał na wietrze. San instynktownie przyłożył dłoń do czoła chłopaka.
CZYTASZ
City of stars / Seongjoong, Woosan
FanficSeonghwa jest początkującym młodym aktorem, który dopiero, co ukończył szkołę aktorską i zdradzony przez byłego partnera zapija żale smutnymi szklankami wódki z colą. Hongjoong to niespełniony osobiście muzyk, niezwykle utalentowany producent muzyc...