and you'll be alright

377 27 10
                                    

- Przypalisz to debilu!

Wooyoung wydarł się na stojącego przy grillu Yeosanga, samemu stojąc po drugiej części ogrodu z Shiberem na rękach.

- To kurwa samemu to zrób a nie tylko drzesz pizdę! - krzyknął siedzący obok Kanga Mingi, ostrożnie nadziewając pokrojone kawałki mięsa.

- Nie wzywaj demona. Seonghwa przed chwilą dał mu permanentny zakaz na zbliżanie się do grilla po tym jak prawie podpalił mu trawnik - zaśmiał się Yeosang i beztrosko obrócił mięso na metalowej kracie.

- Nie miałeś iść po przyprawy Woo? - Yunho porzucił krojenie warzyw i  wstał od drewnianego stołu postawionego pod dużym parasolem.

- Seonghwa-hyung już po nie poszedł, ja mam ważniejsze zajęcie - pogłaskał psa za uchem i odłożył go na ziemię. - Ale jak widzę jak się babrzecie z tym mięsem to aż chce mi się płakać.

- Jak widzę twoją krzywą mordę też chce mi się płakać - odpowiedział nie udzielający się jeszcze dotychczas w dyskusji Jongho.

- O kurwa. Zgasiłeś go jak taniego peta - Mingi wybuchł takim śmiechem, że prawie wbił sobie jeden z kijków do szaszłyków w rękę.

- Nienawidzę was. Jesteście podłymi świniami, kanaliami, mendami społecznymi a wasze chuje to kurwa są krótkie i zwiędłe!  - krzyknął wkurzony Woo, na co pozostała banda wybuchła głośnym śmiechem.

- Czekajcie, zaraz zawoła Sana i się odpali tryb karate kida - rzucił jeszcze na dokładkę Yunho i podał talerz z pokrojonymi warzywami Mingiemu.

Sierpień był miesiącem odpoczynku, wszyscy mieli wreszcie czas się spotkać i spędzić miło czas. A przecież nic tak nie łączy jak jedzenie. Wtedy nawet największe konflikty odchodzą na dalszy plan, a ciche dni stają się tymi głośnymi.

Wtedy na taras wyszedł ubrany w luźną jedwabną koszulę koloru ładnego sierpniowego nieba blondyn.

- Musicie być tacy głośni? W okolicy mieszkają też inni ludzie - Seonghwa rzucił im pełne zażenowania spojrzenie i zastąpił Yeosanga, który tak się starał nie zepsuć mięsa, że na całym czole miał krople potu.

- Hej, hej, wasza ulubiona ciocia z wujkiem przyjechali! - nagle nad płotem przeskoczył czarno włosy chłopak przypominający wiewiórkę.

- Jisung, obok masz bramę, wiesz o tym? - Seonghwa westchnął ciężko i spojrzał na prawo, gdzie już kulturalnie bramką wszedł Minho.

- Ci to jak zawsze na gotowe przyszli - mruknął cicho Jongho i po chwili para narzeczonych usiadła obok niego.

- A co z nim? - Jisung spojrzał zdziwiony na koniec ogrodu i wskazał palcem na Wooyounga, który niczym jakiś krasnal ogrodowy stał nieruchomo z krzywym grymasem na twarzy.

- To co zawsze, ma focha - odpowiedział Yeosang, po czym Yunho i Minho wymienili się znaczącymi spojrzeniami.

- FACHOWE OBCIĄGANIE CHUJA! - wydarli się w tym samym momencie i w akcie braterskiego zwycięstwa przybili sobie piątkę.

Mingi powrócił do łączenia szaszłyków a na jego twarzy pojawił się mały skromny uśmiech. Choć wewnętrznie wręcz wrzał. Tak bardzo cieszyły go nawet najmniejsze interakcje z Yunho.

- NIENAWIDZĘ WAS PIERDOLNIĘTE PIZDOKLESZCZE!

- I wy mi powiedzcie gdzie to dziecko nauczyło się takich przekleństw - załamał się Minho, w którego pamięci bardzo głęboko, ale jednak, dalej gdzieś istniał niewinny obraz młodego Wooyounga, który zamknięty w świecie marzeń nie wiedział nawet o istnieniu takich słów.

City of stars / Seongjoong, WoosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz