there's so much that I can't see

607 40 11
                                    

Sobotni poranek kolejnego dnia był wyjątkowo pochmurny. Nad całym Seulem wisiała ciemna, na szczęście nie deszczowa, chmura.

Wooyoung siedział w koszulce Sana, pochylony nad telefonem i nerwowo stukał paznokciami o stół. Jego ulubione czekoladowe płatki już kompletnie rozmiękły, stając się zupełnie nie do zjedzenia.

- Woo, odłóż ten telefon i zjedz - usiadł obok niego San, kładąc na stół swoją porcję tostów i białą kawę. - Znowu przeciążyć baterię.

- Nie mogę! - jęknął i położył głowę na stole. - Seonghwa nie odbiera ode mnie telefonu, aktywny był 9 godzin temu, chłopakom urwał się z nim kontakt 5 godzin temu, przy czym sami mało, co pamiętają z nocy. A co jeśli go porwali?! Albo coś...

- Cii... - San położył palca na ustach młodszego. Wtedy na stół wskoczył wyrośnięty szczeniak pary i zaczął szczekać. - Widzisz? Nawet Shiber, uważa, że za bardzo się przejmujesz.

- Nie przejmuje się za bardzo. Mam swoje powody! Nie bagatelizuj tego!

- Nie bagatelizuję, po prostu uważam, że powinieneś jeszcze trochę poczekać, a nie zakładać, że już coś strasznego się wydarzyło.

- A jeśli wzięli go na organy? Albo spotkało go inne niebezpieczeństwo? Wtedy czekanie może tylko pogorszyć sytuację.

- Woo, jedynym zagrożeniem, jakie może spotkać Seonghwę jesteś ty. - San zaśmiał się na myśl wszystkich nabitych siniaków Seongwhy, których sprawcą był jego słodki chłopiec. Po prostu przemoc w rodzinie. - Niezliczoną ilość razy wyciągał cię z opresji, więc nie zakładajmy, że sam by sobie nie poradził.

San przytulił Wooyounga a następnie z zaskoczenia wpakował w usta chłopaka łyżkę płatkowej ciapy.

- Ohyda! Tego się zjeść nie da! - Wooyoung skrzywił się.

- Było trzeba zjeść, zanim takie się stały - San zaśmiał się, podłożył miskę pod nos chłopaka a telefon zabrał i położył po drugiej częściej stołu.

- Nie jestem głodny.

- Jesteś, wczoraj prawie nic nie zjadłeś.

- Bo nie mogłem!

- Dlatego teraz zjedz.

- Nie będę tego jadł, jest niedobre...

- Tyle ludzi na świecie głoduje, więc żryj to!

Starszy musiał zabrzmieć jak kompletny hipokryta, patrząc na to, jak sam oszczędzał jedzenie. W sensie nie wyrzucał go, ale przetrzymywał tak długo, że aż samo wychodziło z lodówki. Seonghwa aż powiesił im na lodówce specjalną instrukcję, co robić z kurczakiem, jeśli go nie dojedzą.

- Matko, zaczynasz gadać jak Seonghwa... WŁAŚNIE SEONGHWA! ODDAWAJ MI TEN TELEFON! - Wooyoung zerwał się od stołu i rzucił na Sana, który w porę zdążył przerzucić urządzenie  na górę lodówki.

Może trochę zachowywał się egoistycznie, ale po prostu chciał spędzać więcej czasu ze swoim chłopakiem. Mimo, że pracowali razem i mieszkali ten czas im umykał. San bywał zazdrosny, w końcu kto nie byłby, jeśli mieszkałby pod jednym dachem z tak otwartym chłopakiem jak  Wooyoung. Martwiły go często zbyt bliskie relacje swojego anioła z przyjaciółmi. Nie zabraniał mu spotykania się z nimi, broń boże. Lecz w środku go ściskało, jak widział, że jego chłopak przejmuje się nimi bardziej, niż czymkolwiek innym. Niż nim.

Sam Wooyoung też nie był lepszy. Był takim samym zazdrośnikiem, a czasem nawet i gorszym. Potrafił „przypadkiem" wylać wodę z kwiatów na klientkę, która zbyt długo przyglądała się jego mężczyźnie  lub, co gorsza, próbowała go poderwać. A takich było wiele, zwłaszcza licealistek, które po lekcjach wchodziły do kwiaciarni, żeby tylko podziwiać przystojnego florystę. Wooyoung już takie niezliczoną ilość razy oblewał, a na jedną kiedyś wysypał zgniłe już obcięte łodygi. Oczywiście San był na niego wściekły i prawie doprowadziło to do ich zerwania, ale Wooyoung mimo to nie żałował. Widok, dziewuchy ubrudzonej i śmierdzącej zgnilizną, która pocałowała Sana z zaskoczenia, był bezcenny.

City of stars / Seongjoong, WoosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz