Nwm, ale jakiś taki średni...
Spojrzałam na zegarek, znajdujący się na mojej lewej ręce.
Odetchnęłam z ulgą, gdy zdałam sobie sprawę, że spokojnie zdążę na drugą lekcję. Co jak co, ale nie lubię mieć zaległości.
Mocno, popchnęłam drzwi i weszłam do środka. Akurat rozbrzmiał dzwonek na przerwę i wszyscy, zaczęli opuszczać klasy.
Wzięłam głębszy wdech, na uspokojenie i od razu tego pożałowałam. Żrący zapach środków czystości, pomieszany z perfumami uczniów, wręcz palił moje nozdrza. Jakby tego było mało, hałas jaki panował na szkolnym korytarzu, był nie do zniesienia.
Postanawiam jednak to wszystko zignorować i przemknąć, między ludźmi do mojej szafki.
Idę bokiem, starając się nie wpaść na nikogo. Z gracją omijam każdego, kto tylko stoi na mojej drodze, nawet tych, którzy się przepychają udaje mi się wyminąć.
Lucky me; myślę sobie.
Podchodzę do swojej szafki i za pomocą kodu, otwieram ją. Mój refleks wyjątkowo dzisiaj, postanowił się ukazać, dzięki czemu, szybko łapię książki, które wypadają ze środka.
Pakuje do torby, te najpotrzebniensze i zamykam metalowe drzwiczki, wcześniej spoglądając na plan. Matematyka "królowa" nauk..
Ugh.. wzdycham niezadowolona, ale kieruję się pod klasę, ciorając butami. Nienawidzę matematyki. Po co to komu?
Większość zadań, wygląda tak;
Masz podane, pierwsze trzy liczby, ciągu geometrycznego. Oblicz, dlaczego Makbet nie wierzył w Świętego Mikołaja.
To jest kompletni,e bez sensu i w ogóle, mi się to nie przyda, w życiu.
Ugh.. nieważne.
Zaczynam zastanawiać się nad tym, co miało miejsce wczoraj popołudniu i nad tym co mi się śniło.
To co Ci dolega.. jeszcze nigdy się z czymś takim, nie spotkałam..
Podnoszę swój wzrok, gdy do moich uszu, dobiega czyjś śmiech. Moje spojrzenie pada na rudowłosą dziewczynę, która stoi w towarzystwie Kendall i Molly. Wszystkie trzy, patrzą się na mnie, a na ich twarzach, widnieją kpiące uśmiechy.
I w tym momencie, dzieje się ze mną coś dziwnego. Czuję, jak zaczyna rosnąć we mnie gniew, który wręcz pali mnie od środka. Złość przesłania mi wszystko. Nie pamiętam nic.
Mój wzrok wyostrza się, jeszcze bardziej, a co dziwne, wszystko wokół mnie staje się czarno-białe, jak w filmie, a czas zwalnia. Moje ręce, mimowolnie zaciskają się w pięści, a każdy mięsień spina się.
Nadnaturalnym tempem, podchodzę do Meredith i z całej siły, rzucam nią o szafki. Przystawiam swoje ciało do jej, a moja ręka, automatycznie ląduje na jej szyi, zaciskając się boleśnie. Będą ślady..
Na korytarzu wszyscy zamarli i zarówno z przerażeniem, jak i z ekscytacją przyglądają się scenie, odgrywanej przed nimi. Czuję ich palący wzrok na sobie, w napięciu, czekają na dalszy rozwój sytuacji.
Kendall i Molly, gdy tylko zrozumiały co się dzieje, starały się jakoś mnie odsunąć od swojej szefowej. Na próżno, dziś był mój dzień i to ja gram główną rolę.
Szybko pozbyłam się dwóch, natrętnych dziewczyn, popychając je tak mocno, że upadają na ziemię. Z powrotem skierowałam swój wzrok na rudowłosą, która starała się złapać oddech. Zaczęła robić się sina na twarzy.
-Witaj Mer. Jak się czujesz?- spytałam sarkastycznie. Mój głos, był twardy i donośny, przez co każdy mógł usłyszeć, co do niej mówię.- Wszystko to, co Ci chciałam powiedzieć, to to, że jeszcze nawet z Tobą, nie zaczęłam. To dopiero początek, mała. A moja zemsta, za wczoraj, będzie słodka.
Puściłam ją, przez co upadła na kolana, chwytając się za szyję i starając się złapać oddech. Kaszlała niemiłosiernie. Czyżbym użyła aż tyle siły?
-To nie koniec! Zniszczę Cię!- wydyszała, gdy zaczęłam odchodzić.
-Masz rację.- odpowiedziałam, wracając do niej.- To początek, Twojego końca.
Chwyciłam ją za ramię i podniosłam. Zacisnęłam pięść i z całej siły, uderzyłam ją w brzuch. Z pomiędzy jej warg, wydostał się głośny jęk bólu. Ponownie upadła, tym razem trzymając się, za brzuch.
Czułam chorą satysfakcję, gdy dochodziłam. Cieszyłam się z tego, co jej zrobiłam.
A najbardziej cieszyło mnie to, że widziała to cała szkoła i teraz wszyscy będą mówić, jak to 'nowa' pokonała królową szkoły. Pięknie.
Zadzwonił dzwonek na lekcje, dlatego szybko ruszyam w stronę sali z matematyki. Idę środkiem korytarza, a każdy uczeń patrzy się na mnie z podziwem, ustępując mi z drogi.
Wchodzę do sali. Nauczyciela jeszcze nie ma, więc dobra moja. Siadam na swoim miejscu, czyli w ostatniej ławce.
Po dosłownie pół minucie, dosiada się do mnie Cammen. Unoszę wysoko brwi, na jego osobę.
-Przepisałem się.- odpowiada na moje niewypowiedziane pytanie, przewracając przy tym oczami.
-Aa..- odpowiadam krótko. Nieszczególnie mam dziś ochotę na pogawędki.
-Chani?- mówi niepewnie po chwili.
-Hmm?- patrzę na niego.
-Coś Ci się stało? Jesteś jakaś taka.. inna. Nieswoja. Może to dziwnie zabrzmi.. ale wytwarzasz takie... dziwne prądy..*
-Wszystko okej.- uśmiecham się lekko.- Czemu pytasz?
-Ta sytuacja na korytarzu..- mówi cicho. Czyli jednak widział..- Poza tym, czuję, że wokół Ciebie, jest jakaś taka.. dziwna aura..* Nie potrafię Ci tego wytłumaczyć..
-Cammen. Przyrzekam, że nic mi nie jest.- kłamanie przychodzi mi, nad wyraz gładko.
W sumie jak wszystko, w dniu dzisiejszym. Oby było tak dalej.
___________
Cammen jest przed przemianą (tak to nazwijmy) potrafi wczuć, gdy ktoś jest wampirem bądź wiedźmą. Ale nie potrafi rozpoznawać wilkołaków i zmiennokształtnych. Czuje jedynie ich dziwną "aurę", ale nie wie co to jest.
CZYTASZ
Another World. ✔
WerewolfIn the Another World, you would be Fucking Perfect. Czasami, chciałabym znaleźć się w innym świecie. Takim, w którym byłabym pieprzoną perfekcją. _________________________ To nie jest tłumaczenie. Zabrania się kopiowania. UWAGA! Może zawierać brutal...