Lathres żarliwie całował Chani. Smakował jej, jak nie smakował żadnej kobiety. Nie mógł nic poradzić na to, że szatynka niesamowicie go pociągała.
Ułożył dłonie na jej policzkach, chcąc być jeszcze bliżej niej. Cieszył go też fakt, że dziewczyna nie pozostała obojętna na jego pieszczoty.
Litchanye położyła swoje ręce na jego barkach i przylgnęła swoim ciałem do jego. W życiu nikt jej tak nie całował jak on.
Jego usta były pełne i miękkie, wręcz stworzone do całowania.
Chłopak przejechał językiem po jej dolnej wardze, prosząc o dostęp, który uzyskał już po chwili. Jego język od razu zdominował jej, na co mruknęła zadowolona. Podobało jej się, gdy sprawował kontrolę.
Nagle za nimi, dało się słyszeć głośne gwizdy, krzyki i wycie. Chani speszona odsunęła się od chłopaka, ten jednak załapał ją za dłoń i przyciągnął do siebie.
-Dajesz Res!- krzyknął któryś z jego przyjaciół, najprawdopodobniej Heyn.
-Tatuś jest z Ciebie dumny!- krzyknął Lorn. Tylko on nazywał szatyna swoim synkiem.
-Dalej, więcej, mocniej, szybciej!- zaśmiał się Zevran, który akurat podszedł do nich.- Wiedziałem, że wykorzystasz sytuację!
-Och, odwalcie się!- warknęła nisko Lee. Na jej policzkach nadal był szkarłat, przez co zganiła siebie w myślach.
-Och, och! Szefowo! Nie denerwuj się tak, bo złość piękności szkodzi!- Namib uszczypnął dziewczynę w różowy policzek.
-Odwalcie się! Ale to już!- krzyknął zły Lathres, a jego oczy stały się bordowe. On jako jedyny, nadal miał problemy z kontrolowaniem złości.
-Res, spokojnie.- szatynka zahaczyła palcem o jego policzek i odwróciła jego twarz w swoją stronę.- Nie chcesz się chyba przemienić, prawda?
Gdy jego brązowe tęczówki spotkały się z jej lazurowymi, chłopak momentalnie się uspokoił.
-Masz rację, nie chcę.- szepnął i jeszcze raz musnął swoimi wargami jej.
-Litchanye?- z lasu wyszła Merrill.
-Tak?- Lee odwróciła się w jej stronę. Z łatwością dostrzegła, że kobieta jest przerażona.- Co jest?
-Oni.. oni..- kobieta nie dokończyła, ponieważ zniosła się płaczem.
Piątka przyjaciół rzuciła wszystko i pobiegła do kobiety. Tylko Chani stała nadal na swoim miejscu i przyglądała się kobiecie.
Nie wiedziała co ma zrobić. Czuła, że sprawa, z którą przyszła kobieta nie była błaha. Niepewnie podeszła do niej i całą siłą woli, wyparła swoją duszę i połączyła ją z duszą Merrill.
Wszystko stało się niesamowicie białe. Poza Chani i Merrill, wokół nie było nic.
Znajdowały się w najgłębszej części Pustki, tam gdzie wstęp mają nieliczni.
Chani znała to miejsce, to tu trafiła, gdy odebrała sobie życie i to właśnie tu wędruje za każdym razem wr śnie.
-Co się dzieje?- zapytała, a jej głos rozniósł się echem.
-Nadchodzą, Litchanye.- powiedziała przerażona szatynka.- Całymi hordami. Zwabił ich zapach wędrujących Orlais. Z resztą, sama zobacz.
Psetri lastrico. szepnęła, jednak nic się nie wydarzyło. Spróbowała jeszcze raz i znów to samo. Jej magia, nie działała w tej części Pustki.
-Dlaczego nie potrafię nic zrobić? Moja magia nie działa. Gdzie nas przeniosłaś?
-To tu zawsze trafiam, gdy śnię.- powiedziała zwięźle.
-To dlatego, nigdy Cię nie widziałam. To smutne... tak tu samotnie przebywać.
-Czekaj chwilę..
Chani siłą woli, przeniosła ich w inną część, taką, którą mogłaby znać Merrill.
Kobieta ponownie wypowiedziała zaklęcie, a już po sekundzie, wokół nich zaczęły pojawiać się różne obrazy.
W tym samym czasie piątka przyjaciół przyglądała się dwójce kobiet, które siedziały naprzeciw siebie i patrzyły sobie w oczy.
Zbliżają się. usłyszeli nagle w głowach głos Cammen'a. Nie zostało nam więcej niż pięć dni na przygotowania.
Jesteśmy straceni. westchnął Zathrian. Nawet gdybyśmy bardzo chcieli, nie damy rady ich odeprzeć. Nic co zrobimy nie uchroni nas przed klęską.
Nie traćcie wiary. nagle w ich umysłach pojawiła się Obecność. Jesteśmy w stanie ich pokonać, ale tylko wtedy, gdy będziemy działać razem. Spotkajmy się w Wielkiej Sali.
Tak szybko jak Obecność się pojawiła tak samo szybko zniknęła.
Chani podniosła się na równe nogi i zaczęła iść na miejsce ich spotkania, kompletnie zapominając o obecności pozostałych. Teraz najważniejszą rzeczą była ochrona jej ludzi. Nie ważne jakim kosztem.
Po chwili, chód zamienił się e bieg. Jeszcze nigdy, nie przymierzała drogi z taką prędkością. Chciała być już na miejscu. Wiatr delikatnie smagał jej twarz, a ściółka przyjemnie trzeszczała pod stopami.
Tuż za nią, gnali pozostali. Nikt poza nimi nie wiedział, że to ona ukazała się im jako Obecność, jednak nie mieli odwagi, aby się w tym upewnić.
Równie dobrze, mógł to być jakiś dobry duch, który przybył z Pustki, a takie rzeczy czasem się zdarzały.
W momencie, gdy Obecność pojawiła się w umyśle Lathres'a, zrozumiał jedną rzecz; to ona wtedy go uratowała przed wampirami, każąc mu biec. Dbała o niego i zależało jej na nim. W sercu poczuł ciepło.
Cieszył się, że w końcu po tylu latach, znalazł się ktoś, kto mu pomógł, nie zostawił go samego.
Po pięciu minutach, nieustannego biegu, Lee weszła do Wielkiej Sali. Wzrok wszystkich skupił się tylko i wyłącznie na niej.
Dziewczyna kierowana przez duchy mądrości, siły i dowództwa, dumnie parła naprzód. Wszyscy ustępowali jej z drogi i kłaniali się nisko.
W końcu, gdy znalazła się na ołtarzu, omiotła wszystkich wzrokiem i zaczęła swoją przemowę.
Zgromadzeni czuli siłę, jaka od niej wychodziła. Jej aura była czysta, a ona sama wierzyła w swoje słowa. Dopiero w tym momencie zrozumieli, że to ona była ową Obecnością.
-To nie jest koniec.- wręcz krzyknęła, a moc jaka od niej biła, powalała na kolana.- Koniec nigdy nie jest na początku, a my dopiero zaczynamy. Nie podejmując wyzwania nie wygramy! Łatwo jest się schować, stchórzyć i pozwolić wrogowi na wszystko. Oni nie będą mieli litości, a wy chcecie się poddać? Zabiją was, wasze dzieci i wnuczęta! Całe wasze rodziny! Wszystko co do tej pory osiągnęliście, wszystkie wasze tradycje! Może i nie jestem z wami zbyt długo, może i nie znam większości rzeczy! Ale czuję w sobie moc, która daje mi siłę! Będę walczyć. O was. O nas i naszą przyszłość. O to, abyśmy mogli pozostać sobą. Mam nadzieję, że wy też tego chcecie i że staniecie do walki, przy moim boku.
Powoli kończymy...
CZYTASZ
Another World. ✔
WerewolfIn the Another World, you would be Fucking Perfect. Czasami, chciałabym znaleźć się w innym świecie. Takim, w którym byłabym pieprzoną perfekcją. _________________________ To nie jest tłumaczenie. Zabrania się kopiowania. UWAGA! Może zawierać brutal...