Hybryda.

190 26 1
                                    

-Hybrydą.- powiedziała dziewczyna, którą widziałam zaraz po moim przebudzeniu. Zaraz za nią szła druga szatynka, kropka w kropkę do niej podobna.. Bliźniaczki?!- Połączeniem ziennokształtnej z wilkołakiem. Nie mam tylko pojęcia, jakim sposobem jako kobieta, jesteś jedną z Orlais, a nie Atills. To.. niepokojące, na swój sposób.

-Dlaczego?- zapytałam skonsternowana.

-To przeczy Twoim naturom.- powiedziała spokojnie, przytulając się do boku niebieskookiego blondyna.- To od zawsze był zamknięty okrąg: jad wilkołaków niszczył wampiry, wampirza krew natomiast była zagrożeniem dla Orlais. Ci z kolei w swoich pazurach mają jad, który zabija wilkołaki. To dlatego zwalczają sobie nawzajem. W ogóle nie powinnaś żyć.

-To niezrozumiałe, jak działa Twój organizm.- powiedziała ta druga, bardziej sennym głosem, siadając na ziemi. Nie minęła chwila, jak za nią usiadł szatyn o lazurowych tęczówkach.- Jesteś odporna na wszystko; magię, wampirzą krew.. Żadna z przepowiedni o tym nie wspominała. Nawet ja w swoich wizjach tego nie dostrzegłam. Wszyscy z góry zakładali, że będziesz mężczyzną. Nieźle utarłaś im nosa. Tak w ogóle, to Lyn jestem. Tamta to Nasumi.- niechętnie wskazała głową na swoją siostrę.

-Lyn znowu zaczynasz?!- syknęła dziewczyna.- Czasem mam Cię na prawdę dość.

-I vice versa, siostrzyczko.- zagruchała do niej Lyn, po czym jej wzrok ponownie spoczął na mnie.- Wiem, że nikt Ci tego nie powiedział. Zdziwiłabym się gdyby było inaczej..

Głos Lyn zaczął nagle niknąć, a jej osoba, cała się rozmazała. Nie czułam obecności żadnego z nich, zamiast tego, znalazłam się ponownie w Wielkiej Sali, przed obliczem Zathrian'a.

W moim umyśle przewijały się zdarzenia sprzed chwili. Widziałam niebieskooką szatynkę, która mroziła tłum wzrokiem. Za nią stał czarny wilk, a tłum zbierał się wokół niej.

To byłam ja. Widziałam siebie, ale z perspektywy innej osoby. Czułam emocje jakie targały tą osobą i słyszałam jej myśli.

To, zdarzyło się już po raz kolejny. Nie wiedziałam, od czego to zależy i jak nad tym zapanować. Nie chciałam zaglądać innym do umysłów, nie miałam do tego prawa. Jednak nie miałam na to większego wpływu.

-Co to znaczy, Merrill?- zapytał mnie Zathrian, na twarzy którego malowało się zmartwienie.

-To ona teraz tu rządzi.- odpowiedziałam spokojnie, splatając dłonie razem.- To jej się teraz słuchają. O jej władzy, szeptają nawet duchy w Pustce.

-Jak to możliwe?- zapytał sam siebie.- Jakim sposobem, dziecko poczęte przez romans wiedźmy i przeklętego, może mieć taką władzę? Jakim sposobem, ona się w ogóle narodziła?

-Od początku, towarzyszą jej dobre duchy.- westchnęłam znudzona.

Czy to nie jest oczywiste? Skoro dziewczyna przeżyła to wszystko, to jasne, że ktoś roztacza nad nią swoją opiekę.

-Jakie?

-Kiedy ostatni raz ją spotkałam, były to trzy duchy; współczucia, mądrości i dobroci. Teraz jednak nie potrafię do niej dotrzeć. To tak, jakby jej dusza, podczas snu, nie trafiała do Pustki. Możliwe, że ona to blokuje, jednak.. nie wiem, nigdy się z tym nie spotkałam...

-Merrill..- pogoniła mnie Margaloth.

-Nie wiem.- wzruszyłam ramionami.- Jak wiadomo każdy duch, przyciąga kolejne. Może mieć teraz przy sobie nawet dziesięć duchów, które się o nią troszczą.

-Więc to prawda.- westchnęła żona Zathrian'a.- Ona jest Wybrańcem.

-Czym jest dokładnie?- zapytał.

Another World. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz