Szary.

232 32 4
                                    

Cammen był dziś wyjątkowo niespokojny. Wręcz czuł, że z jego przyjaciółką, jest coś nie tak. Że zaszła w niej jakaś zmiana.

Nie potrafił jednak dostrzec jaka.

Owszem, zrobiła się bardziej pewna siebie, odważna i zadziorna, a poziom sarkazmu i ironii, jej dwóch głównych broni, wzrósł podwójnie.. ale to nie było konkretnie to.

Czuł jakąś inną aurę, która od niej biła i to właśnie, powodowało w nim niepokój.. oraz sprawiało, że zaczął czuć przed nią respekt.

Litchanye, stała się dla niego bardziej mroczna i tajemnicza, a to właśnie, skutkowało tym, że lgnął do niej, niczym ćma do światła.

I tego właśnie, nie potrafił zrozumieć najbardziej.

No bo, jakim sposobem, zwykły człowiek, jak ona, mógłby wywołać zainteresowanie zmiennokształtnego, jakim był on?

'Przecież to nie jest normalne. To wynaturzenie. Sprzeczne, z wszelkimi zasadami!' myślał Cammen. 'W życiu, nie słyszałem, o czymś takim! Nigdy nie uczono mnie, o takiej więzi!'

-O matko, jestem głodna, jak nigdy!- usłyszał nagle nad sobą, po czym krzesło obok niego, zostało odsunięte z głośnym piskiem.

Litchanye, opadła obok niego i spojrzała się na jego tacę, która była pełna jedzenia. Automatycznie zaburczało jej w brzuchu, przez co na jej policzki, wpłynął róż.

-O, co masz?- sięgnęła po jego hamburgera i zaczęła konsumpcję.- Pyszne!- mówiła z pełną buzią, co wywołało chichot u ciemnowłosego.-O, a co to?

Zanim się zorientował, dziewczyna zgarnęła jego frytki i w mgnieniu oka, wpakowała sobie wszystkie do buzi.

Cammen nie był na nią zły, czy coś. Cieszył się, że jego przyjaciółka odzyskała apetyt, który przez ostatnie tygodnie, nieszczególnie jej dopisywał. Dodatkowo, bawiło go to, że przez ilość jedzenia, które miała w buzi, wyglądała jak chomik, dlatego wyciągnął szybko telefon, który stworzyła dla niego Margaloth i zrobił jej, ukradkiem zdjęcie.

-Jesteś tu brudna.- powiedział i chusteczką, wytarł jej praktycznie całą twarz.

-I strasznie głodna!- zajęczała niezadowolona.- Nie wiem czemu, tak dziś mam. Zmiana pogody czy coś. Pójdziesz mi coś kupić? Dam Ci pieniądze i..

-Nie. Ja stawiam.- zaprzeczył szybko.

-Jesteś pewny?- zmarszczyła brwi.- Jestem dziś na prawdę wygłodniała i Twój portfel może...

-Tak, jestem. Spokojnie.- uśmiechnął się do niej uroczo i odszedł w stronę lady.

Co jak co, ale Zathrian zadbał o to, aby niczego mu nie zabrakło i żeby nie wyróżniał się, spośród tłumu. Co więcej, nie musiał już się z nikim komunikować niewerbalnie, co znacznie ułatwiło mu przebywanie pośród ludzi, na których mógł skupić całą swoją uwagę.

Ale za to codziennie musiał przychodzić do domu ich przywódcy i zdawać dokładną relację, ze szkoły, jakkolwiek to brzmi.

Tak więc, przychodził do Zathrian'a i opowiadał mu, co słyszał lub widział.

Dzięki tym spotkaniom, czuł się ważniejszy, no bo w końcu, miał bardzo odpowiedzialne zadanie i widywał się z Alfą, częściej, niż ktokolwiek inny, a to już jakiś postęp, w szeregach Orlais.

Gdy w końcu nadeszła jego kolej, zamówił dwa duże hamburgery, frytki, tortille.. i gdyby spojrzeć na to z innej perspektywy to było tego tyle, że w sumie wszyscy ze stołówki mogliby się tym najeść. On jednak wiedział, że razem z Litchanye, zjedzą to w góra pięć minut.

Another World. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz