Dojechałyśmy do domu ok. 22, cała drogą była męcząc, ale cieszyłyśmy się wzajemnie swoją obecnością, pare razy droczylam się z polonistka podczas jazdy, jak kierowałam. Także droga mimo tego ze długa to przyjemna.
- ohhh... jak dobrze w domu... - powiedziałam.
- cieszę się ze już jesteś. - powiedziała Edyta przytulając mnie.
- a skoro jesteśmy w domu to pokaż mi co musiałaś ogarnąć.
- kochanie to nic takiego, porozmawiamy jutro. Odpoczynijmy dziś. - zaczęłam się martwić, coś było zdecydowanie mocno nie tak.
- nie, powiedz mi teraz. Nie jestem zmęczona.
- to będzie bardziej rozmowa.
- okej. - powiedziałam totalnie nie przekonana, usiadłam na kanapę a polonistka usiadła obok mnie, łapiąc mnie za ręce. - a wiec słucham.
- nie udało mi się... nie uciekłam od niego... przyszedł wieczorem i nie mogłam nic zrobić, rozwalił mi telefon i nic nie mogłam zrobić - Edyta zaczęła panicznie płakać, tego chyba płaczem nie można nazwać to była histeria, ale dopiero później udało mi się ja uspokoić
- powiedz mi już to co masz mi do powiedzenia.
- jestem w ciąży.jestem w ciąży, jestem w ciąży, jestem w ciazy, jestem w ciąży, jestem w ciąży, nie uciekłam, nie uciekłam, nie uciekłam, nie uciekłam... jak mantra każdy wyraz powoli szarpał mi serce, ranił cios, a echo które wręcz krzyczało w mojej głowie te pare wyrazów mnie po prostu zniszczyło, i ten paniczny krzyk Edyty który kazał żebym jej odpowiedziała, jej płacz, jej bezradność która dostała się do mnie do środka.
Odleciałam... straciłam przytomność, nie pamietam wiele tylko jak się obudziłam leżałam na kanapie a ona obok mnie która wyżerała mnie wzrokiem.
Dotarło do mnie co ona mi powiedziała, a poczucie winy które wtedy mnie uderzyło było na tyle silne że myślałam ze znów odlecę, najgorsze uczucie które wtedy mogło mnie ogarnąć i najbardziej bolesne to bezradność.
Delikatnie podniosłam się z kanapy do pozycji siedzącej i przytuliłam nauczycielkę do siebie. CO MOGŁAM ZROBIĆ INNEGO KURWA.
- dlaczego dopiero teraz... jak on ci to zrobił... dlaczego nie poszlas na policję... dlaczego nie zadzwoniłaś z czyjegoś telefonu... kiedy to się stało... czemu nie poczekałas z tym testem... - pytania same wylatywały, powtarzałam je po kilka razy, było ich tysiące jak nie miliardy, miałam wrażenie ze coś mnie opętało. - DLACZEGO KURWA NIE WIEM CO MAM ZROBIĆ.
- kieliszki które stały przed nami poleciały wprost na ścianę, piloty, to co leżało w pobliżu tym rzucałam a na sam koniec upadłam przed Edytą.
Polonistka delikatnie złapała mnie za twarz i patrzyła mi w oczy, jej ból walczył z moimi, jej strach przezwyciwzał mój a jej miłość wyzerala mnie od środka. ( tak wszystko ze sobą pieknie tańczyło)
- nie zostawiaj mnie teraz, nie walcz ze mną o nic... pomóż mi i powiedz że między nami nic sie nie zniszczy. - powiedziała Edyta.
- tak... pomogę ci... pomogę obiecuje. - znów patrzyłam jej głęboko w oczy ale szukałam tez jak jej mogę pomóc.
Gubiłam sie we własnych myślach, uczuciach i we wszystkim, czułam sie jakby ktoś pierdolną mi łeb albo go wyrwał.
Nie pamietam zbyt wiele z tamtego wieczoru, nie wiem jak sie znalazłam w łóżku, nie wiem co robiłyśmy, na prawde nie pamietam.
Obudziłam sie dość wczesnie rano choć nie do końca wiedziałam co ze sobą mam robić to miałam pewien plan.
Wyszłam z domu ok. 9, Edyta jeszcze spała wiec postanowiłam jej nie budzić a jeszcze bardziej sie cieszyłam że śpi, zostawiłam kartkę na łóżku z napisem ,, wrócę zaniedlugo do Ciebie, muszę pojechać na chwile do domu i zameldować sie u dziewczyn, Kocham Cię,, skoczyłam do pobliskiej kwiaciarni kupiłam bukiet róż i zostawiłam obok kartki. Po części nie skłamałam Edycie, wróciłam do domu i zadzwoniłam do dziewczyn, oczywiście szybkie plotki i umówiłyśmy sie na wieczór na spotkanie u mnie w domu. Zaczęłam ogarniać mieszkanie, zrobiłam zakupy i w zasadzie miną mi tak cały dzień. Wieczorem jak sie ogarnialam, zadzwoniłam do swojej ukochanej.
- Hej kochanie, gdzie jesteś? - zapytałam.
- W domu czekam na Ciebie.
- ja za jakiś czas wrócę, obiecuje tylko ogarnę jedna rzecz a ty poczekaj na sms od emnie dobrze?
- ale jakiego? gdzie jesteś?
- w domu, zaniedlugo będę u Ciebie okej?
- znów mi nie mówisz no ale dobrze, poczekam.
- dobrze, kocham Cię, hej
- Kocham cię.
Miałam przyjemny plan, na te pare dni co zostały wolne dla nas. Ale to później, po jakiś 30 minutach przyszły dziewczyny, teoche pogadałyśmy ale później trzeba było zrealizować mój dalszy plan.
- Jako moje przyjaciółeczki kochane musicie mi pomóc.
- Jesteśmy gotowe dawaj.
- dobrze wiemy że nasz kochany matematyk ma romans z uczennicą od nas ... prawda? - zapytałam obu dziewczyn
- prawda.
- no to super, musicie mi pomoc to udowodnić, zdjęcia, nagrania, jakieś SMS dziwnej treści, jak inni o tym gadają... wszystko.
- no dobra, wszystko da sie ogarnąć ale po co to wszytko? - zapytała Werka.
- bo jebany chuj ją zgwałcił. - dziewczyny wpatrywały sie we mnie i odnoszę wrażenie ze to teraz im odbiło sie to echem w głowie.
- ale kurwa jak to?
- nie było mnie, wczoraj Edyta mi powiedziała jak wróciłyśmy do niej do domu.
- i co ty zrobisz?
- pomyślałam że go zabije ale to nie jest dobry pomysł, wiec zniszczenie go to chyba najlepszy. - dziewczyny nie protestowały długo, odrazu sie zgodziły mi pomóc, co prawda zastanawialiśmy sie jak zrobić np. te zdjęcia. Ale matematyk i jedna z uczennic nie są zbyt dyskretni w tym co robią.
Na koniec naszego spotkania, napisałam do nauczycielki sms żeby spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i pare ubrań. Później wsiadłam w samochód i do niej pojechałam, zabrałam jej rzeczy i wsiadłyśmy do auta.
- powiesz mi gdzie jedziemy i co robiłaś?
- jedziemy do domku letniskowego a byłam w domu i trochę dziewczyny były.
- kinga...
- hej - przerwałam jej - nikogo nie zabiłam, mowie prawde.
- proszę nie dotykaj tego, nie rób nic z tym.
- kochanie spokojnie... jestem rozsądną dziewczynką. To jest nasz czas okej?
- dobrze.

CZYTASZ
chce być Twoja
Roman pour Adolescentsuczennica, tak bardzo pragnęła tej jednej nauczycielki która dbała o nią. Każde jej słowo działało na nią paraliżująco a dotyk był niesmowicie przyjemny.