24. Tobias

8.1K 370 129
                                    

— Jesteś pyszna. — Skradałem pocałunki po wewnętrznej stronie ud Księżniczki.

Ostatni raz robiłem dobrze ustami mojej dziewczynie, która okazała się podłą raszplą, ale to, co się przed chwilą wydarzyło, ani trochę tego nie przypominało. Nie sprawiało mi to takiej przyjemności. Jej twarz, jej jęki, jej gładkie ciało, to było całkiem co innego. To było ponad wszystko, co przeżyłem. Coś między nami się zmieniło i sam nie do końca wiedziałem, co. Niby to był tylko świetny seks, ale zacząłem się od niego uzależniać, od niej uzależniać... I na dodatek ten śmiech.

— Nilay? — zapytałem i uniosłem głowę, bo jakoś nagle zamilkła, a jej oddech stał się miarowy, spokojny.

Wstałem z kolan.

Kurwa, zasnęła.

Zaśmiałem się na ten widok, ale równocześnie zrozumiałem, że mój przyjaciel dzisiaj nie zazna więcej spełnienia, choć boleśnie tego pragnął.

Była tak zmęczona i podchmielona, że naprawdę zasnęła.

Ta kobieta po prostu była niemożliwa.

Pochyliłem się nad jej twarzą i odsunąłem włosy, które przykleiły się do jej policzka.

Taka śliczna... Długie rzęsy, pełne usta, mały nosek, czarne włosy rozsypane wokół głowy, tworząc aureole. Włoska Pocahontas. Jej rysy były łagodne, kiedy spała. Wyglądała jak anioł. Zaśmiałem się sam na tę myśl, bo do anioła to było jej tak daleko, jak stąd do Meksyku. Jednak teraz wyglądała łagodnie i niemal słodko.

Nie mogłem się oprzeć i pocałowałem ją delikatnie w usta. Zamruczała coś niewyraźnie, ale nadal spała.

Faktycznie zaczęło mi odbijać, bo chciałem ją mieć w swoim łóżku.

I będę ją miał. Zawsze dostaje to, czego pragnę.

Nie zastanawiałem się długo nad tym pomysłem, bo mógłbym wtedy dojść do dziwnych wniosków. Po prostu wziąłem ją w ramiona i przemknąłem wzdłuż korytarza. Twarz Księżniczki zanurkowała w zagłębieniu mojej szyi. Czarne pukle zakrywały połowę jej policzka.

— Ten zapach mnie wykończy — mruknęła, przywierając piersiami do mojej klaty. Czułem na skórze jej ciepły oddech.

Odgarnąłem jej włosy, by na nią spojrzeć, nadal miała zamknięte oczy i szybko ukryła uśmiech. Wyglądała na odprężoną, gdybym jej nie znał, powiedziałbym nawet, że na szczęśliwą.

— Gdzie mnie niesiesz? — zapytała sennie i objęła moją szyję dłońmi.

— Chce cię mieć w swoim łóżku.

— Jestem bardzo zmęczona... — Ziewnęła. — Nie mam już siły. Wykończyłeś mnie...

Myślała, że chcą ją pieprzyć?

No dobra, oczywiście, że chciałem, ale nic straconego.

— Dlatego pójdziemy spać. — Pocałowałem ją w szyję z uśmiechem. Bo to ja doprowadziłem ją do takiego stanu. — Odpoczniesz. — Sam nie wierzyłem, że to powiedziałem.

Poczułem, jak się spięła, jednak nic na to nie odpowiedziała, tylko przylgnęła do mnie bardziej. Nie było między nami ani centymetra wolnego miejsca.

Położyłem ją na swoim łóżku i delikatnie zacząłem zdejmować z niej buty, następnie spódniczkę, na sam koniec bluzkę. Pozwoliła mi na to. Wciąż miała zamknięte oczy, ale była świadoma tego, co robiłem. Drżała, gdy moje palce sunęły po jej łydce. Rozkoszowałem się tym widokiem. Mogłem się jej dokładnie przyjrzeć. Jej ciało było dziełem sztuki. W tym kruchym, gładkim ciele, kryła się szalona i niebezpieczna kobieta. I, kurwa, podobało mi się to połączenie. Zdałem sobie sprawę, że nie chciałem, by była inna. To właśnie to, od początku mnie do niej przyciągało.

Spadkobierca Sabatii || (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz