19. Nilay

9.4K 362 199
                                    

Kobieto, zaczynasz świrować. Doszło u ciebie do zwarcia w mózgu. Przegrzały ci się przewody. Tak, to na pewno to. Nie czujesz tego. To tylko iluzja. Kurwa! Świetnie! Na dodatek rozmawiasz sama z sobą.

Ciągle czułam na sobie jego usta. Cholernie soczyste, cholernie smakowite usta, którymi rozpalał wszystkie moje zakończenia nerwowe. Od kiedy się z nim przespałam, nie potrafiłam wyrzucić idioty z głowy. To, co zrobiłam, było błędem, a i tak miałam zamiar to powtórzyć. U niego też zobaczyłam jakąś zmianę. Na dodatek ten jawny wybuch zazdrości o Jareda. Czy im wszystkim poprzestawiało się coś pod kopułą?

Potrząsnęłam głową i docisnęłam pedał gazu, tak mocno, że zaczęło boleć mnie śródstopie. Gdy tylko wyjechałam na główną drogę, zobaczyłam jak ten dupek mnie wyprzedza z uśmiechem na ustach i zostawia mnie w tyle. Ilekroć przyspieszałam i próbowałam go wyminąć, on tarasował mi drogę. Jechałam tak szybko, że wbijało mnie w fotel i ledwie dostrzegałam światła latarni. Przeżyłam nawet chwilę grozy. Sekundy dzieliły mnie od zderzenia czołowego z innym samochodem, ale kochałam tę adrenalinkę. Wszystko się rozmywało, spocone palce ślizgały się po skórzanej kierownicy, a on i tak ciągle był na prowadzeniu.

Wrr! Wygrał! I wtedy pożałowałam, że nie wzięłam pieprzonego Bugatti.

Jako druga dotarłam na miejsce. Kiedy zatrzaskiwałam za sobą drzwi, Książę już opierał się o maskę swojego Lambo, ze skrzyżowanymi kostkami u nóg. Zachowywał się tak, jakby czekał na mnie w tym miejscu od wczoraj. Pieprzony pan piękny był do schrupania. Jego grzywka opadała lekko na prawą brew, a ja miałam ochotę, ale tylko przez moment, znowu dotknąć tych jedwabiście miękkich włosów.

— Jak się przegrywa? — Na jego ustach tańczył triumfalny uśmieszek.

Już mi się odechciało...

Dupek!

Seksowny dupek!

Ale i tak dupek!

Żeby zakłócić te wszystkie chore wizje, zaczęłam mordować go w myślach na milion różnych sposobów i coraz gorzej mi to wychodziło.

Kompletnie go ignorując, ruszyłam w stronę wejściowych drzwi ekskluzywnej restauracji mojego kuzyna. Wielki srebrny szyld, podświetlony niebieskim światłem, głosił nazwę Blu Luminoso. Jedna z najbardziej prestiżowych restauracji, w której gościły ważne osobowości i delektowały się wyśmienitą włoską kuchnią. Nowoczesny budynek z klimatem, otoczony bujną roślinnością. Z wielkich okien rozciągał się widok na wybrzeże Amalfi, który zapierał dech w piersiach. W tej chwili był nieczynny i jako jedyni byliśmy gośćmi.

— Poczekaj, coś jest nie tak — usłyszałam głos Księcia i nagle nie wiadomo skąd, wyrósł obok mnie. Chwycił mnie za bark i powstrzymał przed zrobieniem kolejnego kroku. Zauważyłam, że zaciskał w dłoni spluwę i studiował wzrokiem otoczenie. W tej chwili był całkowicie skupiony.

— Co jest grane? — Jak dla mnie chyba popadał w jakąś paranoje. Było cicho i ciemno, bo była cholerna noc. — Jeszcze mi powiedz, że boisz się ciemności? — zapytałam drwiąco.

Faktycznie, trochę niepokojące, że nigdzie nie kręcili się ludzie Francesco. Co prawda jego auto stało zaparkowane na poboczu, więc na pewno był na miejscu.

— Ciii. — Zakrył mi dłonią usta i przyciągnął do klatki piersiowej. Mój tyłek wbił się w jego krocze, a ja wstrzymałam powietrze, choć on i tak zabierał mi tlen.

I wtedy naprawdę usłyszeliśmy jakiś oddalony hałas, który dochodził gdzieś po naszej lewej.

Odepchnęłam go i sama chwyciłam za swoją broń. Zaczęłam strzelać w stronę tego hałasu.

Spadkobierca Sabatii || (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz