48. Tobias

6.6K 300 114
                                    


— Alik Modrejew, Miron Modrejew i Antin Borysko.

Próbowałem odnaleźć w pamięci te nazwiska, ale nic mi to nie mówiło.

— Tych dwóch to bracia Artema Modrejewa. — Rafa obrócił w moją stronę laptopa i pokazał zdjęcia. Od razu poznałem tę gębę.

— Hektor ich zawinął, a ja go zabiłem. Nilay wykończyła jego dupę. — Uśmiechnąłem się pod nosem na to wspomnienie. — Ten cały Alik krzyczał, że to wendeta za zabicie jego brata. Pierdolony skurwysyn.

— Ekipa sprzątająca już się nimi zajęła. — Spojrzał na mój przestrzelony bark, który opatrzyła wcześniej Ester. Teraz żałowałem, że zrezygnowałem ze środków przeciwbólowych, bo zaczął kurewnie boleć.

Skinąłem głową na młodziutką stewardesę i kazałem przynieść jej moją ulubioną tequilę, by uśmierzyć ból. Od kiedy zaczęła dla mnie pracować, robiła do mnie maślane oczy i kokietowała na każdym kroku. Była całkiem ładna i miała niezły tyłek. Może jeszcze kilka tygodni wcześniej, gdyby Rafa nie wyruchał jej pierwszy, to sam bym się z nią zabawił. Ale po pierwsze, nigdy nie dojadałem resztek, a po drugie, teraz, jedynie o kim mój przyjaciel myślał, to o słodkiej cipce Nilay. Ta kobieta zawładnęła moim sercem i umysłem. No i bezapelacyjnie fiutem. Podrygiwał w spodniach z każdym jej gestem, czy ruchem. Podniecała mnie tak bardzo, że gdybym mógł, pieprzyłbym ją bez przerwy. Żadna inna nie dorastała jej do pięt, pod każdym względem. Od zawsze tak było...

— Możesz mi wyjaśnić, dlaczego Hektor nie odbiera moich telefonów, a twoje natychmiast, po pierwszym sygnale?! — ryknęła Księżniczka, wychodząc z kokpitu pilotów.

W moment mi stanął. Miałem pełny wzwód.

Rafa rzucił mi krzywy uśmieszek.

Moja Księżniczka przebrała się w ciemnofioletową sukienkę, przypominającą przydługi żakiet. Przez dekolt przedzierała się czarna, seksowna koronka ze stanika. Gruby pas, z kwadratową klamrą podkreślał jej wąską talię. Na nogach miała wysokie, czarne szpilki, a włosy związała w wysoki kucyk na czubku głowy. Miałem ochotę owinąć go wokół swojej dłoni, przyprzeć ją do fotela obok, a potem w niej głęboko zatonąć.

Kilka godzin wcześniej mogłem ją stracić. Mogłem nie zdążyć. Gdybym w porę nie zareagował, dostałaby kulę. W tamtej chwili moje serce na moment straciło rytm. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby... Nawet nie chciałem o tym myśleć. Teraz liczyło się to, że w końcu przyznała się do swoich uczuć. Chyba nigdy nie widziałem jej takiej zdenerwowanej. Zawsze skutecznie ukrywała emocje, a w tamtej chwili, przypominała słodkie, bezbronne, wystraszone zwierzątko.

Teraz najwyraźniej moja krzykaczka wróciła.

— Zadałam ci pytanie! — znowu krzyknęła, kręcąc tym idealnym tyłkiem.

— Ponieważ zabroniłem mu się z tobą kontaktować, a dokładnie, zabroniłem wypowiadać mu nawet twoje imię. — Puściłem jej oko, a potem obrzuciłem ją pożądliwym wzrokiem.

— Co zrobiłeś?! — Jej oczy przypominały lasery. Wypalała mi nimi dziurę w głowie.

— To, co usłyszałaś, kochanie — powiedziałem, a w tym czasie pojawiła się stewardesa z moim alkoholem.

— Tak jak sobie pan życzył, panie Rejes. Jestem do wszystkich pana usług — powiedziała, patrząc na mnie spod rzęs. Kokieteryjnie oblizała usta i schyliła się tak mocno, że praktycznie miałem jej cycki na twarzy.

Nawet nie zdążyłem się odezwać, bo wszystko działo się błyskawicznie.

— Teraz mi to dokładnie powtórzysz! — Nilay chwyciła ją za rude kudły i szarpnęła w tył. Dziewczyna przewróciła się z głośnym plaskiem na tyłek. Krzyczała tak głośno, że chwilowo uszkodziła mi bębenki. Metalowa taca, którą wypuściła z dłoni, ledwo ominęła moją twarz.

Spadkobierca Sabatii || (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz