26. Nilay

9.5K 338 197
                                    

Minął dokładnie tydzień od śmierci Francesco i Cristiano. Trzy dni temu odbył się ich pogrzeb, w którym uczestniczyło ponad trzysta ludzi, od rodziny po mafijnych szefów małych gangów. Ochrona uzbrojona po same zęby patrolowała cały cmentarz. Dodatkowe środki ostrożności, w tym wypadku, były konieczne. Ester zaraz po pogrzebie, poleciała prosto do Los Angeles, w którym na co dzień mieszkała. Potrzebowała teraz swoich przyjaciół i pracy w jej prywatnej klinice. Ratowanie ludzi było jej odskocznią. Nie podobało mi się, że cierpi, ale wiedziałam, że jej przejdzie. Tym bardziej, wiedząc, że Rafa też jest na miejscu i ją pilnuje. Ojciec także zwiększył jej ochronę, do ośmiu zaufanych ochroniarzy, którzy nie odstępowali jej nawet na krok. Rodzice w tej chwili przebywali w Rzymie, a dzisiaj wieczorem mieli wylecieć do Stanów i zająć się chwastami.

Sylvio Carusso, był w rękach policji, czekającej na wskazówki Trójcy, natomiast rosyjska suka znajdowała się Nowym Jorku. Zmieniając dowody tożsamości i ubiór, myślała, że zdoła nas przechytrzyć. Gdybym to ja miała ostatnie słowo, to już dawno byłaby martwa, ale rodzice zdecydowali, że pozwolą jej działać, by sprawdzić jej zasięgi. Jak zawsze, mieli już plan i do nich należało ostatnie słowo. Wiedzieliśmy również, że Alex Lopez przyznał się do współpracy z Tatianą. Książę zabił jego brata, ponieważ to właśnie on pomagał jej w przejęciu naszego towaru. Póki co, Lopez nadal żył, bo mógł się nam jeszcze przydać.

Jakieś dwadzieścia minut temu, razem z Tobiasem, wylądowaliśmy w Kalabrii. Ja jechałam ze swoją ochroną, Książę ze swoją. Rodzice nalegali, by każdy z nas jeździł osobnym samochodem. Gdyby jedno z nas zginęło, zawsze zostawało to drugie. Brutalne ale prawdziwe.

Ja jednak ciągle odtwarzałam w głowie poranek, gdy obudziłam się w łóżku Księcia, a potem cały kolejny dzień w zamku. Oprócz ochrony i Archiego byliśmy w nim tylko my. Może byłam pijana, ale tym razem pamiętałam dokładnie wszystko. Kuchenny blat, jego usta na mojej cipce, jak niósł mnie w ramionach do łóżka, a ja, wykorzystując swój stan upojenia, kleiłam się do niego jak rzep. I naprawdę robiłam to świadomie. Kiedy mnie dotykał, jakbym była dla niego czymś cennym, udawałam, że śpię, bo nie mogłam się powstrzymać. Był wtedy taki... Sama nie wiem. Choć mało rzeczy mnie przerażało, to właśnie to, było cholernie przerażające...

Pieprzone uczucia! Na dodatek cały zamek już o tym huczał.

Rano obudził mnie jego megawatowy uśmiech i poranny wzwód. Posuwał mnie w jego łóżku, pod prysznicem, w garderobie, a potem w jadalni, na tym wielkim stole, przy którym robił mi dobrze palcami. Twierdził, że przez całą kolację, właśnie tego pragnął. Nie rozmawialiśmy zbyt dużo, bo praktycznie pieprzyliśmy się jak dzikie króliki. To wychodziło nam najlepiej.

Ciągle w głowie miałam jego słowa — Chcę pierzyć się tylko z tobą. To brzmiało jak zobowiązanie. Chciał, żebyśmy byli ze sobą na wyłączność. To oznaczałoby, że traktuje to poważniej, niż myślałam. Wspólnicy z bonusem, co miało na celu wyeliminowanie kłótni. Jeśli chciał czegoś więcej... Nie, na pewno tego nie chciał. Nie Rejes.

W tej relacji nie mogły pojawić się uczucia. Na to nie było miejsca. Jednak myśl, że po tym wszystkim, miałby pieprzyć się z kimś innym, doprowadzała mnie do szału. Wolałabym sobie nawet tego nie wyobrażać. Od zawsze nie mogłam znieść tych myśli. Wyparcie i oszukiwanie siebie to moja profesja. Zdecydowanie z tym radziłam sobie świetnie. Nie cierpiałam się bać, a tu wchodziło w grę coś potężniejszego... Właśnie z tego powodu, wolałam go unikać i się na niego wściekać. A to zaczęło coraz trudniej mi przychodzić.

O wilku mowa. Chyba czytał mi w myślach.

Telefon w mojej dłoni zawibrował i wyświetlił się jego numer. Widniał w moich kontaktach, jako seksowny idiota.

Spadkobierca Sabatii || (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz