— Zmień tę gębę, bo zaraz znowu ci przypierdolę. — Tak mocno wciskałem pedał gazu, że wbijało nas w siedzenie. Rafa siedział na fotelu pasażera i szczerzył zęby.
Nie byłem miłośnikiem mcLarena, ale P1 dawało radę. Nasza ochrona była gdzieś daleko w tyle.
— No już dobra, dobra. — Włożył papierosa do ust i otworzył po swojej stronie szybę.
Od jakiejś godziny jeździliśmy po serpentynach wzdłuż włoskiego wybrzeża i coraz bardziej dochodziłem do wniosku, że najlepiej będzie, gdy zrzucę go z pieprzonego klifu. Ciągle wytykał mi mały pokaz w basenie, czym doprowadzał mnie do szału. Opowiedział mi, co chciała od niego Księżniczka. Szkoda, że my wpadliśmy na ten pomysł, od kiedy Cristiano włożył na palec brylant jej siostrze. Nie przyznał się jej, że mamy go na celowniku. Zresztą, nawet nie musieliśmy, bo rodzice prześwietlali go na każdym kroku, jednakże my też chcieliśmy mieć na niego oko. Nikt tak naprawdę nie przepadał za przyszłym mężem Ester i okazuje się, że jej siostra również. Nikt mu nie ufał, a przede wszystkim jego przyszły teść, choć do tej pory nie dał nam żadnych powodów do nieufności. No oprócz kilku podejrzanych telefonów. Nawet jeśli coś kombinował, był bardzo ostrożny, bo wiedział z kim ma do czynienia.
— Nic nie chcę mówić, ale kiedy ty się rozpłynąłeś, on wziął ją w ramiona i niósł pewnie w stronę — odchrząknął z krzywym uśmiechem — jej sypialni. Na bank się pieprzą.
Tak mocno dałem po heblach, że przypieprzył czołem w przednią szybę. Zatrzymałem się na środku drogi. Samochody za nami trąbiły jak popieprzone.
— Kurwa! — Przywaliłem z otwartej dłoni w kierownicę, a potem zakryłem rękami twarz. Słyszałem tylko swój urwany oddech.
Dlaczego tak bardzo się wściekałem?
— Spałem z Ester — odezwał się nagle Rafa albo tylko mi się to wydawało, bo już całkiem mnie porąbało.
Oderwałem ręce od twarzy, by na niego spojrzeć. Wyglądał na dogłębnie poważnego.
Kurwa! Nie żartował.
— Kiedy? Wczoraj? — Na mojej twarzy wykwitł szeroki uśmiech.
Nie próżnował.
Potarł nerwowo ręką czoło, co kompletnie do niego nie pasowało. On miał wyjebane na wszystko.
— Pamiętasz, kiedy ostatni raz tu byliśmy?
— Będzie ze trzy miesiące... — Otworzyłem szeroko usta, bo zdałem sobie sprawę, że właśnie wtedy Cristiano oświadczył się Ester.
To była jego odpowiedź.
— Pierdolisz?! Poważnie? — Przywaliłem mu z pięści w bark. — I nic mi nie powiedziałeś?! To się stało, zanim nałożył na jej palec pierścionek, czy po? — Wyszczerzyłem zęby. Teraz ja mogłem się z niego nabijać.
Ester wyglądała na zakochaną. Najwyraźniej stwarzała świetne pozory albo Cristiano był po prostu chujowym kochankiem.
— Przed. — Przeczesał nerwowo palcami włosy. — Po prostu się na mnie rzuciła. Obiecałem jej, że nikomu o tym nie powiem...
Panny Amerigo potrafiły zaleźć za skórę.
— A taka z niej niby cnotka nie wydymka. Zaraz okaże się, że jej lista jest dłuższa. Pewnie nie tylko z tobą się pieprzyła. — Z całej siły próbowałem powstrzymać śmiech.
— Pojebało cię?! — Chwycił mnie za koszulę i zwinął ją w pięść, tuż przy mojej szyi. W jego oczach zalśniła furia.
— Wooow — powiedziałem przeciągle, patrząc morderczym wzrokiem na jego rękę. — Radzę ci zabrać to łapsko. — To było ostrzeżenie.
CZYTASZ
Spadkobierca Sabatii || (ZAKOŃCZONA)
عاطفيةOn - meksykański przystojniak, posiadający ego i IQ wielkości Ameryki. Spadkobierca fortuny, artysta, który po swojej matce nie tylko odziedziczył talent do malowania. Bo przecież sztuka to nie tylko obrazy, lecz także rozbryzgane mózgi wrogów, któr...