3. Nilay

10.8K 394 119
                                    

Victor: Zawsze jestem na ciebie gotowy, piękna.

Uśmiechnęłam się na tę wiadomość.

I o to mi właśnie chodziło. Przynajmniej mogę liczyć na jego całkiem niezłą technikę doprowadzania mnie do orgazmu.

— Nilay? Halo? Mówię do ciebie. Odkąd przyleciałaś, ciągle siedzisz w telefonie. Znowu interesy? Mogłabyś chociaż na chwilę udawać, że interesuje cię to, co do ciebie mówię?

Uniosłam wzrok i popatrzyłam na moją starszą siostrę, która od godziny ciągle ględziła o swoim ślubie. Już pomału zaczynało wychodzić mi to bokiem. Cała nasza rodzina żyła tym od pieprzonych trzech miesięcy. Wczoraj prosto z Nowego Jorku przyleciałam do Włoch, gdzie oni przebywali już od jakiegoś tygodnia.

Też mi coś.

Prędzej piekło zamarznie, niż wyjdę za mąż. Do końca życia będę nosić nazwisko Amerigo. A ze stylem życia, jaki prowadzę, może nie będzie to trwało aż tak długo. Mam wielu wrogów i bardzo dużo chętnych kandydatów na moje miejsce.

Dlatego mam zamiar korzystać z życia.

— No przecież ciągle cię słucham. Jesz jak świnia. Masz nawet czekoladę na czole. Jak tak dalej pójdzie, nie zapniesz się w suknię — rzuciłam rozbawiona. Chciałam ją wkurzyć. Tak naprawdę posiadała ciało modelki Victoria's Secret. Od zawsze dbała o swoją figurę, ale teraz najwyraźniej zajadała stres. Ja nigdy nie przywiązywałam do tego większej uwagi. Kochałam po prostu jeść i to w dużych ilościach. Na szczęście, ktoś nade mną wciąż czuwa, bo nadal noszę najmniejsze możliwe rozmiary. Jedynie staniki mierzę na głowę.

— No właśnie! — Zaczęła jeszcze bardziej panikować. Jej przerażona mina była bezcenna. Zaczęła pocierać czoło, co poskutkowało, że rozmazała czekoladę również na brwiach i nosie.

— Żartowałam, wariatko! Od kiedy tak panikujesz? Nikt jeszcze nie umiera. Przestań histeryzować. Wyglądasz pięknie. Będziesz najpiękniejszą panną młodą.

— Tak myślisz? — Nadal nie wyglądała, jakby mi wierzyła.

— Tak, tak właśnie myślę. Jesteś moją siostrą, musisz być piękna. Nie masz innego wyjścia. — Puściłam jej oko. Mówiłam szczerze.

Lekko się uśmiechnęła.

— Przynajmniej mi powiedz, z kim tak intensywnie piszesz? — Chwyciła za dół bluzki i wytarła nią całą twarz.

To akurat było mało subtelne.

Wystukałam w telefonie krótką odpowiedź.

Ja: Nie mogę się doczekać.

— Z Victorem — odpowiedziałam, blokując ekran iPhone.

— Z tym Victorem, Victorem? — Popatrzyła na mnie zszokowana. — A Jared? Zaczynam się gubić.

— Tak, z tym. Co cię tak dziwi? Sama wymyśliłaś ślub we Włoszech, więc korzystam z okazji. Jared to po prostu Jared. Amerykanie już mi się znudzili. Muszę być elastyczna. — Poruszyłam sugestywnie brwiami, na co zmarszczyła nos.

— Nadal spotykacie się na przyjacielskie bzykanko? Minęły trzy lata. Nie wierzę, że wciąż z nikim się nie spotyka na poważnie? — Kręciła głową na boki. Ten przytyk również był kierowany w moją osobę.

Wolałam mieć sprawdzonego gościa w łóżku niż brać nieprzetestowany towar. To tak, jak kupować prochy bez jakiejkolwiek analizy i oszacowanych przyjemności. Mają dawać odjazd, a Victor mi go daje. Już go testowałam i to wielokrotnie. Za każdym razem działa tak samo — dobrze i bez zarzutu. No i zawsze jest pod telefonem.

Spadkobierca Sabatii || (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz