Po zmroku rozstawiacie namioty. Wszyscy są jednak tak zmęczeni, że część decyduje się spać na konarach drzew lub na mokrej ziemi. Sama wybierasz te drugą opcję i usadawiasz się obok pnia, podkładając pod głowę nierozłożony namiot.
Przed snem myślisz o najmłodszych rektutach - o ich trzesących się dłoniach i przestraszonych twarzach. Dla wielu z nich to jest dopiero początek traum w jakie się pakują.
W końcu udaje ci się zasnąć. Nawet za kurtynami powiek nie można się schronić przed mrokiem. Śnią ci się obrazy z przeszłości, głos matki, twarda podłoga w więzennej celi. Chłopak z blizną i jego krew, której nie możesz zmyć ze swoich rąk, nie ważne jak mocno próbujesz, próbujesz i…
Budzisz się zlana potem. Nawet drzewa zdają się patrzeć na ciebie jak na przestępczynie.
***
Przecierając oczy, przedzierasz się przez las. Nie możesz spać i potrzebujesz przestrzeni, miejsca gdzie nie otaczają cię kępy liści i pnie. Wychodzisz na równinę przy której płynie wąski strumyk wody. Kucasz aby przemyć sobie twarz, ale słyszysz za sobą trzask gałęzi.
To Levi Ackerman.
Przystaje i patrzy na ciebie karcąco. Czujesz irytację wzmagającą się pod skórą. Tylko nie on, tylko nie teraz.
- Nie mogłam zasnąć. -
Tłumaczysz. Jego tęczówki lśnią w blasku księżyca.
Levi marszczy brwi. Mierzy cię wzrokiem, jakby próbował coś odgadnąć.
- Umiesz sprzątać? -
Pyta niespodziewanie. Zastanawiasz się chwilę.
- Mam pewne doświadczenie. -
Stwierdzasz wymijająco.
- Jakie konkretnie doświadczenie? -
- Choćby mycie pańskiego kubka. Czy to się liczy? -
Gryziesz się w język.
Mężczyzna patrzy na ciebie z ukosa.
- Myślisz, że gdy jesteśmy sami, nagle możesz pyskować? -
- A widzisz tu jakieś cele do których mógłbyś mnie wsadzić, Levi? -
Mówisz zmęczonym głosem.
Kapitan robi kilka kroków w twoją stronę i mocno chwyta przód twojej koszulki. Wasze twarze są tak blisko, że możesz poczuć jego oddech.
- KAPITANIE Levi. Naucz się wreszcie.
Wypuszcza cię. Upadasz na ziemię, obijając sobie bok. Zaraz jednak zrywasz się na nogi i szybko go doganiasz.
- W moim kampusie ciągle kazali nam sprzątać. Byłam najlepsza na roku. -
Mówisz szybko na jednym oddechu. Levi się zatrzymuje.
- Chodź -
Macha ręką i znika między drzewami. Mija sekunda, aż decydujesz się podążyć za nim.
***
Prowadzi cię do jednego z największych namiotów, który znajduje się na poboczu. Pokój ma w sumie kilka metrów szerokości, a pod każdą ścianą ustawione są pudła i uprzęże. Od razu rozpoznajesz sprzęt do trójwymiarowego manewru. Zapasowe ostrza, butle z gazem, worki jedzenia - wszystko jest tutaj.
- Masz. -
Kapitan rzuca ci ścierke i siada na pobliskim pniu. Obracasz materiał w dłoniach.
- Co mam z tym zrobić? -
Patrzy na ciebie jak na wariatke.
- Ktoś musi zrobić porządek po każdej bitwie. -
- Nie możesz poprosić innych rekrutów aby się tym zajęli? -
- Nie. Te świnie nie potrafią zmywać krwi jak należy. -
Powoli kiwasz głową. Siadasz obok niego i przysuwasz do siebie zestaw ostrzy
Kończysz przecierać pierwsze z nich i odkładasz je na bok. Levi od razu podnosi je i ogląda pod światłem świecy. Długo milczy.
- Butle też trzeba wyczyścić. I twoją koszulkę. Jest brudna -
Patrzysz na swój strój. Krew chłopaka z blizną którego imienia nawet nie pamiętasz. Jakoś nie miałaś odwagi jej zdjąć.
Ściągasz ubranie przez głowę. Zostajesz w samym staniku i teraz naprawdę odczuwasz nocny chłód z zewnątrz.
- Gdzie trzymasz dodatkową koszulkę?
- Nie mam. Wymieniłam z Conniem na wino. -
Kapitan wzdycha zażenowany.
- Weź. -
Podaje ci swoją kurtkę.
- Zakryj się. -
Bez słowa zakładasz ją na siebie. Pachnie skórą i herbatą earl-grey.
Mężczyzna prycha pod nosem. Patrzysz na niego pytająco.
- Przypominasz mi kogoś. -
Mówi półgłosem.
Więcej tej nocy nie rozmawiacie
𓍊𓋼𓍊𖡼.𖤣𖥧𖡼.𖤣𖥧𓋼𓍊𓋼
Dziękuję za taki dobry odbiór opowieści!! Koniecznie powiedzcie ile rozdziałów dziennie byście chcieli
love <33
CZYTASZ
call me captain // attack on titan (LEVI x READER)
FanfictionKażdy w życiu ma jakiś sposób na przetrwanie. Jednych kieruje ciekawość do zewnętrznego świata, drugich nienawiść do besti jakimi są tytani. Y/N zawsze pchała do przodu miłość. Jej strategia była więc prosta - zakochiwała się. Żyła specjalnie dla os...