Droga jest długa i wyboista.
Przywykłaś już do luksusów szpitala o białych ścianach, więc twarde drewno jest dla ciebie czymś nowym.
Zaciskasz powieki. To ostatni dzień, gdy możesz sobie odpuścić.
Mijają długie godziny, zanim dostrzesz do pierwszego schronienia.
Levi wyjechał kilka chwil przed tobą. Jego transport powinien być niedaleko, ale mimo to nie spotykasz go podczas tej 2 dniowej drogi.Do bazy dojeżdzasz późnym wieczorem. Woźnica wysuwa dłoń w twoją stronę i pyta, czy nie pomóc z walizką.
- Nie mam bagażu. -
Uśmiechasz się. Jesteś w domu.
***
I oto jesteś, wśród ludzi których znasz i kształtów, które rozpoznajesz. Zapach potu i krwi, nieprzyjemny dźwięk uderzenia stali o stal, krzyki żołnierzy.
Witasz się z towarzyszami z korpusu 104, z kadetami których kojarzysz z bitwy o Hiroszime - wyglądają dojrzałej niż wcześniej. Nie jesteś pewna, czy to dobrze czy źle.
Levi już tam jest. Podajecie sobie ręce jakbyście widzieli się pierwszy raz. Wszyscy patrzą. Uśmiechasz się, niemal porozumiewawczo.
Dostajesz sprzęt, dostajesz ubrania na zmianę, dostajesz kołdrę i własne posłanie. Wszystko jest jak należy.
Jest cicho i większość żołnierzy już śpi, kiedy szukasz miejsca w którym mogłabyś się osiąść. Bezszelestnie przemykasz między chatami.
Przystajesz przed pokojem Mikasy i Sashy. Napewno by cię przyjęły, musisz tylko poprosić. W dłoniach dźwigasz wszystkie swoje rzeczy, biała pościel wysuwa ci z rąk.
Już masz zapukać, ale rezygnujesz. Obracasz się na pięcie i idziesz w zupełnie inną stronę.
W końcu udaje ci się znaleźć miejsce Levia. Pukasz, ale długo nikt nie odpowida. Już masz odchodzić, gdy słyszysz skrzypienie otwieranych drzwi.
Levi patrzy na ciebie w milczeniu. Przez chwilę jest zaskoczony, ale zaraz rozgląda się po okolicy i macha ręką na znak, że możesz wejść.
Rzucasz swoją pościel na krzesło i wieszasz kurtkę na wieszaku. W pokoju jest nieskazitelnie czysto. Zamykasz za sobą drzwi.
I właśnie tak zamieszkujecie razem. Bez słów.
Łóżko jest jedno.
Wieczorem leżysz na boku, by bezwstydnie na niego popatrzeć. Jego ostre rysy twarzy skupione w jednej całości. Poranione knykcie i idealnie przycięte paznokcie. Gdy obraca głowę, jego czarne włosy opadają na tył głowy.
- Są długie. Dlaczego są takie długie? -
Ostrożnie dotykasz jego pleców.
- Dziś je zetnę. -
Tłumaczy.
- Sam? Potrafisz coś takiego? -
- No a jak? W odziale zwiadowczym nie ma fryzjerów. -
Milkniesz na chwilę
- Też muszę to zrobić. Czekaj.
Zrywasz się z miejsca i kierujesz się do drzwi.
Levi również się podnosi. W łazience oglądasz swoje włosy w lustrze.
Łapiesz za nożyczki.
- Chyba zetnę gdzieś... tyle? -
- Hej, odłóż to. -
- I tak muszę je skrócić przed treningiem. Lepiej mieć to za sobą. -
Zanim uda ci się wykonać pierwsze cięcie, mężczyzna wyrywa ci nożyczki z rąk.
CZYTASZ
call me captain // attack on titan (LEVI x READER)
FanfictionKażdy w życiu ma jakiś sposób na przetrwanie. Jednych kieruje ciekawość do zewnętrznego świata, drugich nienawiść do besti jakimi są tytani. Y/N zawsze pchała do przodu miłość. Jej strategia była więc prosta - zakochiwała się. Żyła specjalnie dla os...