Gdy Budzisz się po raz drugi, wszystko jest inne. W powietrzu unosi się słodki zapach którego nie umiesz rozpoznać. Jest ci ciepło, może nawet gorącą, tak, że czujesz się jakbyś się topiła. Krople potu spływają po twojej twarzy i powoli zaczynasz rozpoznawać przedmioty - poduszkę pod twoją głową, kubek herbaty, pościel koloru kości słoniowej.
Zamykasz oczy i znów tracisz przytomność. Dzieje się to wiele razy, tak, że nie jesteś w stanie zliczyć który raz pojawiasz się w tym samym pokoju. Nie wiesz ile czasu mija.
Czujesz ból który nigdy nie znika, poza momentami gdy udaje ci się zapaść w krótki sen. Wpatrujesz się w sufit. Ktoś zmienia ci bandaże i wlewa ci gorący napój do ust, i tak mijają całe godziny, całe dni.
To dość ciężka tortura.
Po pewnym czasie udaje ci się zapamiętać imiona pielęgniarek i nazwy lekarstw, które podają ci na tacach wraz z posiłkiem. Prosisz kobiety, by opowiedziały ci coś o wojnie, pytasz o wieści z pola bitwy, ale większość odpowiada wymijająco.
Melancholijny ton i uspokajające dłonie nigdy nie zwiastowały nic dobrego.
- Co przede mną ukrywacie? -
Pytasz pewnego dnia, gdy jakieś nieznane ręce kładą ci zimny ręcznik na czole.
- Ależ nic, panienko. Odpocznij i nie martw się niczym -
Traktują cię tu jak jebaną wariatke. Po prostu chcesz wrócić do domu.
Wpatrujesz cię w wazon stojący na szafce nocnej obok twojego posłania. Sama nie wiesz kiedy ktoś go tam postawił. Wszystko zlewa się tutaj w jedno.
Mimo oporu z twoich oczu płyną łzy, skapują na białą pościel i mniej już białe bandaże. Nie możesz się uspokoić, sama już nie wiesz dlaczego płaczesz, ale czujesz się bezsilna i to doprowadzam cię do szału. Chciałabyś coś rozwalić, rozpętać kolejną pierdoloną rewolucje, ale nie masz nawet siły sama dojść do łazienki.
Czasem podejrzewasz, że to wszystko tylko bardzo okrutny sen. Może już dawno umarłaś, a teraz twoja dusza na zawsze już pozostanie w tym męczącym błędnym kole. Myślisz o Leviu - czy to wszystko w ogóle miało miejsce?
Bezsilna wpatrujesz się w sufit, po twoim czole spływa kropla potu. Próbujesz się obrócić, aby spojrzeć przez okno - i wtedy to dostrzegasz.
Kurtka. Brązowa, z logiem oddziału zwiadowców na plecach, przewieszona przez krzesło. Czujesz jakby twoje serce na moment się zatrzymało.
A więc jednak. Widok materiału przynosi ci niespodziewane ukojenie. Zamykasz oczy i znowu zasypiasz. Od teraz zamiast gapić się na sklepienie po prostu obserwujesz te kurtkę. Wyobrażasz sobie, że to on tam siedzi - Levi Ackerman, o zmęczonych oczach i włosach opadających na czoło.
Jesteś pewna, że to utrzymuje cie przy życiu.
***
Po 17 dniach zaczynasz mówić. Palce w twoich dłoniach odzyskują czucie, noga nie boli już tak bardzo jak wcześniej i jesteś w stanie samodzielnie zjeść pełny posiłek.
Właśnie tego dnia, przychodzą do ciebie. Connie, Sasha i Mikasa. Nie możesz uwierzyć własnym oczom.
Wszyscy żyją.
- Więc co się ze mną stało? -
Connie z Sashą siedzą na łóżku i wyciągają z torby saszetkę napoczętych herbatników. Mikasa stoi przy oknie i opiera się o ściane.
- Zebrałaś tytanów, wezwałaś posiłki a potem spadłaś z dachu. -
- I przy okazji rozwaliłaś sobie głowe.
CZYTASZ
call me captain // attack on titan (LEVI x READER)
FanfictionKażdy w życiu ma jakiś sposób na przetrwanie. Jednych kieruje ciekawość do zewnętrznego świata, drugich nienawiść do besti jakimi są tytani. Y/N zawsze pchała do przodu miłość. Jej strategia była więc prosta - zakochiwała się. Żyła specjalnie dla os...